Na tym zdjęciu może tego nie widać, ale Tomasz Majewski zachowuje spokój. Fot. Grzegorz Krajewski/PressFocus


Przed nami jeszcze sporo pracy

Rozmowa z Tomaszem Majewskim, szefem polskiej misji olimpijskiej


Kwalifikacje olimpijskie wciąż trwają, ich liczba zmienia się każdego dnia. Może pan powiedzieć, ile aktualnie Polska ma pewnych miejsc w Paryżu?

- Jest różnica między pewnymi a przyznanymi miejscami. Na ten moment mamy około 180 kwalifikacji, ale czekamy do zamknięcia wszystkich eliminacji. Już teraz wiemy, że to będzie liczna ekipa. Czekamy na wielu lekkoatletów, którzy zakwalifikują się z rankingu, będzie wiadomo do końca czerwca. Walka koszykarzy finalnie określi nam jak liczna będzie olimpijska reprezentacja Polski.


Do igrzysk zostały niecałe dwa miesiące. Czy z perspektywy misji olimpijskiej wszystko już jest dopięte na ostatni guzik?

- Przed nami najważniejsze momenty. Odbędziemy drugą turę spotkań ze wszystkimi związkami sportowymi, dopinamy całą ekipę, bo sportowcy to tylko jej jedna część, drugą stanowią osoby towarzyszące - trenerzy, fizjoterapeuci, lekarze, wszyscy potrzebni ludzie, którzy czuwają, żeby zawodnicy w Paryżu jak najlepiej wystartowali. Została nam do załatwienia cała kwestia logistyki i niezwykle ważne formalności. To zgłoszenie ekipy i wszystkich sportowców, zaplanowanie logistyki, która w niektórych dyscyplinach jest bardzo skomplikowana, a w innych bardzo prosta. Bliskość Paryża wiele ułatwia, ale i tak jeśli trzeba na przykład przewieźć 20 koni, to jest to spore wyzwanie.


Jakie są kluczowe daty w tym czasie, który pozostał do startu imprezy?

- 8 lipca odbędzie się finalne ogłoszenie składu. Później będą ślubowania, w tym roku będą trzy większe i kilka mniejszych. W Paryżu będziemy około 14 lipca, tam już na miejscu będziemy zgłaszać ostateczny skład reprezentacji, od 18 lipca natomiast już pierwsi sportowcy będą się meldować w wiosce olimpijskiej, bo wtedy nastąpi jej oficjalne otwarcie i zawodnicy już zaczną tam trenować. Tak będzie już do 26 lipca, kiedy odbędzie się ceremonia otwarcia.


Ma pan typy, kto może być chorążym reprezentacji Polski?

- Nie mam jeszcze żadnych typów, to zależy od tego, kto będzie mógł pełnić tę funkcję. Trzeba pamiętać, że to musi być osoba, która już będzie w Paryżu, bo przecież nie wszyscy przyjeżdżają na raz, część zawodników w ogóle się minie. To też nie może być ktoś, kto ma start następnego dnia, ponieważ to jednak sześć godzin poza wioską, głównie na nogach, chociaż będziemy płynąć na barkach, co trochę ułatwi sprawę.


Jest pan już teraz bardziej podekscytowany zbliżającymi się igrzyskami, czy dominuje u pana stres?

- Podchodzę do tego spokojnie. Z perspektywy lekkiej atletyki mam jeszcze po drodze mistrzostwa Europy w Rzymie, które też będą ważnym etapem przygotowań. Wszystko się już jednak kształtuje. Nie jest tak, że czekam z niecierpliwością, bo jeszcze masa pracy przed nami, ale czuć, że jest coraz bliżej.

Rozmawiała Monika Sapela/PAP