Ireneusz Serwotka (z lewej) w dobrych czasach Odry. Obok honorowy prezes wodzisławskiego klubu, Henryk Kłosok. Fot. Książka „80 lat Odry Wodzisław. Spełnione marzenia”.


To On stworzył Odrę

Nie byłoby przez 14 lat ekstraklasy w Wodzisławiu Śląskim, gdyby nie Ireneusz Serwotka.


Potrafił zaleźć za skórę, potrafił się postawić, potrafił też jednak umiejętnie zarządzać, co pokazał podczas prawie 20-letniej prezesury niewielkiego śląskiego klubu, który dzięki niemu wywindował się z III ligi do ekstraklasy.


Współautor patentu

Ireneusz Serwotka, rocznik 1961, absolwent Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Być może grałby w piłkę, zaczynał w Górniku Radlin, gdyby nie arytmia serca. Występował jako napastnik. Po studiach w 1985 roku pracował jako referent, a potem kierownik i naczelnik Wydziału Działalności Gospodarczej w wodzisławskim magistracie. Niewielu wie, ale był też… współautorem patentu. Zastrzegł w Urzędzie Patentowym „rozporę rurową dwustronnego działania służącą do stabilizacji odrzwi górniczej obudowy przeznaczonej do zabudowy wyrobisk korytarzowych”.

Po nagłej śmierci ojca Jerzego, wspólnie z bratem przejął zakład rzemieślniczy „Semet”. Po przemianach polityczno-gospodarczych, kiedy Odra Wodzisław straciła możnego sponsora w postaci „Kopalni 1-Maja” i wylądowała w III lidze, przejął klub. Efekt? Drużyna z wychowankami w składzie, pod wodzą ludzi z Górnego Śląska, jak trener Marcin Bochynek, w 1996 roku awansowała do ekstraklasy, żeby rok później skończyć rozgrywki na 3. miejscu i grać w europejskich pucharach!

Klub z niewielkiego miasta przez rekordowe 14 sezonów występował wśród najlepszych. W tabeli wszech czasów ekstraklasy Odra z Wodzisławia jest na 25. miejscu, za Gwardią Warszawa, a przed Odrą Opole. To że tak jest, to wielka zasługa zmarłego 1 stycznia Ireneusza Serwotki.


Potrafił się odgryźć

Nie był łatwym rozmówcą, stawiał na swoim. Tak było, kiedy przez lata prezesował Odrze, tak było, kiedy przez 5 lat był prezydentem Wodzisławia Śląskiego. Były prezes PZPN Michał Listkiewicz uważał swego czasu Serwotkę za jednego z najbardziej dynamicznych prezesów w lidze. - Dałby się pokroić za swój klub i region. Chciałbym, żeby każde miasto miało prezesa tak walczącego o swoją drużynę - uważał Listkiewicz.

Potrafił się odgryźć. Choćby Zbigniewowi Bońkowi. W 2002 roku PZPN zdecydował o zmniejszeniu ekstraklasy. Boniek, ówczesny wiceprezes piłkarskiej centrali, który postulował takie rozwiązanie, mówił wtedy. - Panowie, kto bronił wam lobbować za swoim rozwiązaniem?

Serwotka: - Próbowaliśmy, ale nie mieliśmy specjalnych monet do rozdawania członkom zarządu (z okazji MŚ wypuszczono wtedy serię pamiątkowych monet z wizerunkami polskich piłkarzy; członkowie zarządu PZPN otrzymali je w specjalnych etui - przyp. red).

Boniek się wtedy zapowietrzył i wściekły opuścił zebranie.

W sierpniu 2005 roku doszło z kolei do ostrej wymiany zdań z ówczesnym prezesem Górnika Zabrze, Zbigniewem Koźmińskim. Wszystko miało miejsce przed derbowym meczem obu klubów. - Jak Odra chce derbów, to niech zagra z ROW-em Rybnik - mówił wtedy szef klubu z Zabrza.

Serwotka w swoim stylu odparował. - Jeśli tak mówi człowiek chcący uchodzić za ważną personę w polskim futbolu, to cóż więcej mogę dodać. Rozumiem jednak, że z perspektywy Krakowa, gdzie mieszka Koźmiński, Wodzisław nie jest lokalnym rywalem.


Na swoich zasadach

Rozmawialiśmy nieraz w dobrych czasach futbolu w Wodzisławiu. Ponad 20 lat temu - przy okazji tworzenia reportażu o nim - razem z Pawłem Czado, spisaliśmy kilka zasad, którymi kierował się podczas swojej pracy. Oto one:

1. Sprawami kadrowymi zawsze zajmuję się osobiście. Zbieram pełne dossier na temat osoby, którą chcę zatrudnić. Muszę wiedzieć, czym się zajmowała, jakie ma osiągnięcia. Przed podjęciem decyzji zawsze się spotykamy. Dopiero potem samodzielnie podejmuję decyzję.

2. Nie jestem łatwy we współżyciu. Lubię konkrety, a nie bajki. Dlatego kiedy spotykam się ze współpracownikami, muszą być zawsze przygotowani. Dzięki temu moja codzienna obecność w klubie nie jest konieczna.

3. Nie działam impulsywnie. Każdy powinien mieć czas, żeby się wykazać. Grunt to stabilizacja.

4. Jestem Ślązakiem i szczycę się tym, ale w Odrze nie ma to znaczenia. Oczywiście staram się, żeby w naszym klubie grali piłkarze związani z regionem, jednak nie za wszelką cenę. U nas nie ma ślepego zauroczenia wychowankami. Grają lepsi (w Odrze świetnie zaaklimatyzowała się rodzina Bębnów - ojciec Marek, najpierw bramkarz, potem drugi trener, i syn Marcin, bramkarz - która pochodzi z nielubianego na Śląsku Zagłębia).

5. Nie jestem przyrośnięty do prezesowskiego stołka. Jeśli pojawi się ktoś, kto lepiej poprowadzi klub, natychmiast odejdę. Jednak na razie takiego nie ma.

Michał Zichlarz