To ma być formalność
Nikt nie wyobraża sobie, aby w dzisiejszym rewanżu Jagiellonia miała jakiekolwiek problemy z FK Paneveżys.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK
Hat trick Jesusa Imaza i trafienie Kristoffera Hansena załatwiły sprawę tydzień temu w Poniewieżu. Mistrz Polski zdominował mistrza Litwy zarówno na trybunach, jak i na murawie. Wszyscy w Białymstoku podkreślali, że został oczywiście do rozegrania jeszcze rewanż i trzeba przypieczętować wciąż nieprzesądzony awans, ale... Nikt nie ma wątpliwości, że „Jaga” jest już praktycznie w kolejnej rundzie. To z kolei oznacza co najmniej udział w Lidze Konferencji.
Litwini już nie wierzą
– Notujemy świetny początek sezonu, a w kolejnych spotkaniach musimy utrzymać ten impet – zaznaczył Joao Moutinho, nowy lewy obrońca „Dumy Podlasia”, który dość szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie białostockiej ekipy. Jagiellonia prezentuje wysoką formę i skuteczność na początku tego sezonu, a rywal z Poniewieża nie powinien w żaden sposób zakłócić tego obrazu. Chyba że mistrz Polski będzie chciał rozegrać rewanż najmniejszym nakładem sił, z czego raczej nie słynie pod wodzą trenera Adriana Siemieńca. – Przyjdzie dużo naszych kibiców, którzy pogonią nas do przodu. Musimy też zdobywać punkty dla Polski do europejskiego rankingu – podkreślił po pokonaniu Radomiaka kapitan „Jagi” Taras Romanczuk. Litwini raczej nie wierzą w odwrócenie losów tej rywalizacji. W ostatni weekend – jako ostatnia drużyna tabeli – zremisowali z zespołem Dżiugas Telsze 3:3, mimo dwukrotnego prowadzenia. Nawet ewentualne rotowanie składem przez dzisiejszych gospodarzy niewiele im pomoże. Ale czy do tego w ogóle dojdzie?
Problemy Nenego
W Białymstoku chcą grać swoje, ale jednocześnie wiedzą, jak wymagające czekają ich tygodnie. Trener Siemieniec zapowiadał, że nie zamierza dokonywać gigantycznych zmian, ale w takich okolicznościach może do nich dojść. Tym bardziej, że pod znakiem zapytania stoi występ Nene. 29-letni Portugalczyk to absolutna gwiazda drugiej linii Jagiellonii, ale początek sezonu stoi dla niego pod znakiem urazów. Kłopoty ze zdrowiem miał przed inauguracją z Puszczą Niepołomice (wszedł z ławki w 62. minucie i strzelił gola), problemy miał też ostatnio, dlatego nawet nie pojechał do Radomia. Siemieniec podkreślił, że nie była to żadna poważna kontuzja i Nene być może zagra z FK Paneveżys, ale czy forsowanie 29-latka będzie zasadne? – oto jest pytanie.
To jest najważniejsze
Dla Jagiellonii kluczowe jest to, że atmosfera w szatni jest na dobrym poziomie. Każdy czuje się tam potrzebny, nawet jeśli w zespole nie następują wyraźne rotacje, a rola poszczególnych zawodników jest jasno określona. – To bardzo ważne, że jesteśmy zespołem składającym się nie z 11 osób, a z ponad 25. Niektórych zawodników nie było na meczu z Radomiakiem, ale być może otrzymają swoją szansę w kolejnych spotkaniach i wówczas nam pomogą. Każdy może strzelić, zanotować asystę czy w inny sposób pomóc zespołowi. To jest najważniejsze – podkreślił pomocnik Aurelien Nguiamba, rezerwowy w białostockiej talii. Francuz, mający kameruńskie korzenie, preferuje grę w centralnej części boiska, ale chociażby w spotkaniu z Puszczą został wystawiony na lewej obronie – z racji swojej lewej nogi i jeszcze nieprzygotowanego do gry Moutinho. – Środek pomocy to moja główna pozycja. Czuje się tam najbardziej komfortowo, ale zagram wszędzie, gdzie będę potrzebny. Liczy się możliwość pomocy drużynie – podkreślił stanowczo były piłkarz Spezii, który w Radomiu zaliczył asystę przy trafieniu Mikiego Villara, dającym Jagiellonii wygraną.
Piotr Tubacki
11 LAT
trzeba było czekać, aż mistrz Polski wygra dwie pierwsze kolejki ekstraklasy. Jagiellonia – pokonując Puszczę i Radomiaka – przerwała „klątwę”, która wisiała nad obrońcami tytułu od 2013 roku, gdy po raz ostatni ta sztuka udała się Legii Warszawa. „Wojskowi” pokonali wtedy Widzew i Pogoń, a potem jeszcze Podbeskidzie, dopiero w 4. kolejce przegrali z Ruchem ChorzówInaczej niż zwykle
Ten sezon co najmniej z dwóch powodów jest inny niż ostatnie. Po pierwsze, UEFA po raz kolejny zdecydowała się na reformę rozgrywek pucharowych, co w Champions League skutkuje m.in. powiększeniem liczby uczestników fazy grupowej z 32 do 36. To sprawiło, że w kwalifikacjach pojawiło się dodatkowe miejsce i to właśnie w tzw. ścieżce mistrzowskiej, po której kroczą polskie drużyny. Dzięki temu awans wywalczy pięć zespołów z tego grona, a nie cztery jak przez poprzednich sześć edycji. Po drugie, dzięki lepszym wynikom na międzynarodowej arenie polskie kluby awansowały w rankingu krajowym UEFA, co pozwoliło "Jadze" rozpocząć eliminacje od drugiej, a nie jak w poprzednich sześciu sezonach, już od pierwszej rundy.
ŚRODA, 31 LIPCA, GODZ. 20.30
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – FK PANEVEŻYS
Sędzia – Vassilios Fotias (Grecja). Pierwszy mecz – 4:0