Sport

To jeszcze nie koniec

Odra była skuteczna, ale jeszcze musi wiele poprawić, żeby opolanie mogli się cieszyć z utrzymania w I lidze.

Szymon Kobusiński pomógł opolanom w wygranej z Kotwicą. Fot. Gleb Soboliev/PressFocus

ODRA OPOLE

Po niedzielnym meczu w Opolu, określanym przez kibiców Niebiesko-czerwonych mianem boju o sześć punktów, trenerowi Jarosławowi Skrobaczowi Kotwica... spadła z serca. Drużyna z Kołobrzegu, po 31. kolejce miała wszak punkt przewagi nad opolanami, którzy, znając wyniki spotkań w Głogowie i Siedlcach, przystępowali do meczu z ekipą znad morza z „nożem na gardle”. Porażka oznaczałaby bardzo nerwowe chwile w ostatnich dwóch kolejkach sezonu. Natomiast zwycięstwo 4:2, bo takim wynikiem zakończyła się potyczka na Itaka Arenie, sprawiło, że piłkarze ze stolicy polskiej piosenki złapali oddech.

- Pod kątem gatunkowym był to dla nas bardzo ciężki mecz – podkreślił na pomeczowej konferencji prasowej trener opolan. - Wiadomo, jak się ułożyła sytuacja w tabeli, a moim i naszym planem było to, żeby na kilka kolejek przed końcem nie grać takich newralgicznych spotkań. Niestety to się nam nie udało i cały czas jeszcze walczymy o utrzymanie. Owszem, zwycięstwo z Kotwicą bardzo nas przybliżyło do utrzymania, ale to jeszcze nie jest ta kropka nad „i”. Musimy więc być nadal czujni i skoncentrowani oraz cały czas robić swoje, żeby w tych kolejnych meczach przypieczętować zachowanie I ligi w Opolu.

Patrzą z góry

Popatrzmy więc na tabelę po 32. kolejce. Opolanie wspięli się na 13. miejsce i patrzą z góry na strefę spadkową, w której Warta Poznań i Stal Stalowa Wola muszą się już pogodzić z degradacją. Podopieczni Jarosława Skrobacza mają też cztery punkty przewagi nad walczącą jeszcze o utrzymanie, ale będącą pod kreską Pogonią Siedlce, z którą mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań (4:1 u siebie i 1:0 na wyjeździe). Pogoń w sobotę zmierzy się ze swoim najbliższym sąsiadem w tabeli Kotwicą. To będzie więc mecz o pozostanie na zapleczu ekstraklasy. Z kolei opolanie w niedzielę, grając na wyjeździe z Wartą, będą „tylko” mieć za zadanie postawić pieczęć na utrzymaniu.

Zanim jednak przejdziemy do 33. kolejki, pozostańmy jeszcze na Itaka Arenie, na której Odra pierwszy raz strzeliła aż 4 gole. Ostatni tak obfity w gole występ opolanie zanotowali w drugiej kolejce tego sezonu, 28 lipca ubiegłego roku wygrywając – o czym wspomnieliśmy wyżej – jeszcze na stadionie przy ulicy Oleskiej 4:1 z Pogonią Siedlce.

Mogło być spokojniej

- Może nie powinienem tego mówić, bo myślę, że powinniśmy się cieszyć w myśl powiedzenia, że zwycięzców się nie sądzi, ale w meczu z Kotwicą był taki moment, że „wróciły demony” – dodał szkoleniowiec Odry. - Gdy na początku drugiej połowy zmarnowaliśmy sytuację, po której powinniśmy prowadzić 3:0, a po chwili straciliśmy gola, pomyślałem sobie o meczu w Niecieczy. Tam też przy stanie 2:0 powinniśmy zdobyć bramkę, a ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:2. Tym razem po straconej bramce, o którą możemy mieć do siebie pretensje, na szczęście udało się strzelić gola na 3:1 i poprawić rzutem karnym. A po nim już do końca można było być bardziej spokojnym o to, że dopiszemy 3 punkty.

Strzelający napastnicy

Egzamin dojrzałości i odporności nerwowej zdał w sumie cały zespół, ale na szczególną pochwałę zasługują napastnicy. Grający godzinę Szymon Kobusiński, choć to on nie wykorzystał sytuacji na 3:0, trafiając w poprzeczkę, w pierwszej połowie był aktywny, a do gola otwierającego wynik dorzucił jeszcze asystę, dośrodkowując z rzutu rożnego na głowę Jirziego Pirocha. Natomiast wprowadzony do gry na ostatnie 30 minut Edvin Muratović podwyższył wynik na 3:1 i jeszcze wykorzystał rzut karny, wywalczony przez Szymona Szklińskiego. Szeroka kadra – zbudowana przez Jarosława Skrobacza – okazała się więc kluczem do zwycięstwa, po którym kibice z Opola mogą w miarę spokojnie czekać na ostatnie mecze tego sezonu.

Jerzy Dusik