Sport

To jest już fatum

Po trafieniach Krystiana Wrony i Daniela Świderskiego Rekord prowadził ze Skrą, która grała w osłabieniu. Mimo to nie odniósł zwycięstwa.

Spory ból głowy przed starciem ze Skrą miał trener Dariusz Klacza, bo za kartki musieli pauzować dwaj młodzieżowcy. Michał Śliwka i Tomasz Walaszek. Mecz beniaminka z ostatnią Skrą, która - gdyby nie ujemne punkty - plasowałaby się w okolicy środka tabeli, dla bielskiej ekipy miał dodatkowy ładunek z powodu rosnącej presji, by sięgnąć po pierwsze zwycięstwo na szczeblu centralnym w Cygańskim Lesie i uciec z „czerwonej strefy”. - Mamy świadomość, ile ten mecz znaczy - mówił trener gospodarzy. Tymczasem spotkanie znakomicie rozpoczęło się dla... gości, którzy w 11 min zdobyli bramkę. Po zespołowej akcji będący na lewej stronie boiska Kacper Kaczorowski wbiegł w pole karne i strzałem w środek bramki zaskoczył zasłoniętego Wiktora Kaczorowskiego (zbieżność nazwisk przypadkowa). Dwie minuty później - po przegranej „główce” partnera - sytuację rozpaczliwym wślizgiem ratował Gabriel Estigarribia, który faulował wychodzącego na czystą pozycję Huberta Żyrka, za co ujrzał czerwoną kartkę. Do piłki ustawionej tuż za linią pola karnego podszedł Tomasz Nowaka, ale fatalnie przestrzelił.

W kolejnych minutach, co zrozumiałe, zespół gości cofnął się, by bronić korzystnego wyniku. Rekord długo rozgrywał piłkę, a szukając przestrzeni chciał się zbliżyć do pola karnego rywali. Po jednej z akcji podyktowania rzutu karnego za azagranie ręką domagał się Daniel Świderski, ale sędzia pozostał niewzruszony. Do remisu udało się doprowadzić w doliczonym czasie I połowy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzał Świderskiego został obroniony, ale dobitka Krystiana Wrony okazała się skuteczna.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie - piłkę długimi fragmentami posiadali gospodarze, a goście liczyli na kontry. Gospodarze prowadzenie objęli w 59 min, a uderzeniem z kilku metrów po „długim” słupku popisał się Świderski. Najskuteczniejszy napastnik rozgrywek świetną okazję na podwyższenie prowadzenia zmarnował w 71 min, gdy po długim wyrzucie z autu uderzył z woleja tuż obok bramki. Niemająca praktycznie żadnych okazji w drugiej części gry Skra zupełnie niespodziewanie wyrównała na 10 minut przed końcem meczu. Niezła akcja zakończona została zablokowaniem strzału przez obronę, ale po dobitce Igora Ławrynowicza piłka wpadła do siatki. Krótko po meczu trener Klacza podał się do dymisji, która została przyjęta przez zarząd Rekordu.

(gru)