To, co robimy, ma sens
Rozmowa z Arkadiuszem Jędrychem, obrońcą GKS-u Katowice
Karuzela nabiera tempa. Dopiero co był ligowy mecz z Górnikiem, zaraz spotkanie Pucharu Polski w Niecieczy, a w kolejny weekend gra z Pogonią, która właśnie pokonała Legię. To trudny tydzień. Czekacie na niego z obawą?
- Skąd! Przecież na tym polega życie piłkarza, żeby grać. Możemy być tylko zadowoleni, że tych meczów w najbliższym czasie jest dużo. Inne nasze podejście, jako profesjonalistów, nie miałoby sensu! Po to zostaliśmy piłkarzami, żeby grać! Kadrę w moim odczuciu mamy szeroką, wszyscy są gotowi, wszyscy są żądni gry. Wręcz przeciwnie - jesteśmy zadowoleni, że te mecze są tak często. Jestem święcie przekonany, że tylko kwestią czasu jest, kiedy GieKSa zacznie w ekstraklasie regularnie punktować.
Z Górnikiem przegraliście jednak 0:3. Czy to porażka zbyt wysoka?
- Nie chciałbym oceniać tego w ten sposób. Wynik jednak jest sprawiedliwy. Uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że ten mecz nam nie wyszedł. W moim mniemaniu wygrała drużyna w tym spotkaniu lepsza. My w porównaniu z poprzednimi meczami zwyczajnie nie byliśmy sobą. Wcześniej graliśmy na swoich zasadach, ale ten mecz z Górnikiem nam się zwyczajnie rozjechał. Górnik strzelił bramki w kluczowych momentach, świetnie poukładał sobie mecz i wygrał zasłużenie. Na pewno taka porażka siedzi w głowie, musimy się jak najszybciej oczyścić, bo zaraz mecz z Niecieczą. Nie możemy mieć więc spuszczonych głów, musimy je mieć w górze, zaraz kolejny sprawdzian.
W Zabrzu trzecia minuta pierwszej połowy i stracony gol. Trzecia minuta drugiej połowy i... stracony gol. Po czymś takim trudno się podnieść.
- Nie miało tak być, wiadomo... Są w meczu kluczowe, newralgiczne momenty, gdzie koncentracja musi być nienaganna i wzmożona. Niestety: akurat na początku dwa razy przysnęliśmy, a Górnik to bezwzględnie wykorzystał. Daliśmy się oszukać i tyle. Z przegranych można wyciągać wnioski, musimy być po tym spotkaniu mądrzejsi. Jedna porażka wiele nie zmienia, musimy dalej robić swoje i wierzyć w to, co robimy. Tak właśnie jest. To doprowadziło nas do miejsca w ekstraklasie, będziemy tę drogę kontynuować.
Te dwie połowy z Górnikiem były różne. W pierwszej, mimo straty gola na początku, byliście równorzędnym przeciwnikiem, graliście nieźle piłką, atakowaliście. Druga część była już jednak słabsza. Zgodzi się pan z tą opinią?
- Zgodzę, na pewno w pierwszej połowie było dużo momentów niezłej gry, powtarzalności, mimo że gra nam się aż tak nie kleiła, jak w poprzednich spotkaniach. Mimo straconej na 0:1 bramki byliśmy sobą. Wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie odwrócić ten mecz, w takich nastrojach schodziliśmy do szatni. Zresztą gdyby po strzale z dystansu Oskara Repki piłka wpadła do bramki zamiast trafić w słupek - mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. Ale nie ma co gdybać... Szkoda tego drugiego gola, zaraz po wyjściu z szatni. Prawda taka, że ta bramka już totalnie ustawiła ten mecz, Górnik już do końca go kontrolował.
Czy nie było zbyt dużo strat w środku pola z waszej strony?
- Rzeczywiście. Dobrze pan mówi, dobrze pan to zauważył. Może wynikało to z faktu, że przy niekorzystnym rezultacie chcieliśmy jak najszybciej przedostać się na połowę przeciwnika i tam stworzyć okazję na bramkę, która mogłaby odwrócić mecz. Może to powodowało u nas nerwowość, a w efekcie straty w środku pola, ale nie tylko, bo traciliśmy piłkę również w innych rejonach boiska.
Podolski to klasa?
- Trzeba mu oddać, że ten mecz mu wyszedł. Co klasa to klasa: w końcu mistrz świata...
Jesteście beniaminkiem, ale - choć po porażce z Górnikiem te słowa może zabrzmią dziwnie - wcale jak beniaminek nie gracie. Okrzepliście w ekstraklasie, przynajmniej ja to tak odbieram.
- Zgodzę się, my też tak to odbieramy (uśmiech). Na pewno nie podchodzimy do ekstraklasy z przeświadczeniem, że musimy się wszystkich bać. Chcemy każdy kolejny mecz rozgrywać na własnych warunkachi nie czekać na to, co zrobi rywal. Może wyłączając mecz w Zabrzu, bo ten nam rzeczywiście nie wyszedł... Jednak w poprzednich spotkaniach, mimo różnych rezultatów, tak właśnie było. Wiadomo, że każdy chce wygrywać i nie zawsze jest tak jakby się chciało. W naszej sytuacji najważniejsze jest robić dalej swoje. Mamy wiarę, że to, co robimy, ma sens. Jesteśmy przekonani, że regularna praca przyniesie regularne punkty.
Rozmawiał Paweł Czado
Arkadiusz Jędrych
ma 31 lat. Wychowanek Znicza Pruszków. W GieKSie gra siódmy sezon. W II lidze rozegrał w niej 69 meczów i strzelił 10 goli, w I lidze - 110 meczów i 22 gole, a w ekstraklasie - jak dotychczas - 9 meczów i 1 gol. Łącznie 188 spotkań i 33 gole dla Katowic. W obecnym sezonie wszystkie mecze rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty.