Andrej Lukić ma odpowiadać za spokój w defensywie Ruchu. Fot. Maciej Grygierczyk/Ruch Chorzów


To była szybka decyzja

W Chorzowie pożegnano się z trzema zawodnikami, ściągając jednak do zespołu nowego stopera. Dzisiaj „Niebiescy” rozegrają... kontrowersyjny sparing.


RUCH CHORZÓW

Dante Stipica, Patryk Stępiński oraz Robert Dadok oficjalnie pożegnali się z Ruchem. Cała trójka nie brała udziału w treningach, nie udała się też na zgrupowanie do Buska-Zdroju. Chorzowianie próbowali ich zatrzymać, ale w każdym przypadku na drodze stanęły pieniądze.

Nie czekali w nieskończoność

W kontekście chorwackiego bramkarza już od tygodni mówiło się, że śląski klub nie jest w stanie zaspokoić jego wymagań finansowych. Te nie były małe z racji sporej gaży, na jaką Stipica mógł liczyć w Pogoni Szczecin. Poza tym urodzony w Splicie golkiper ma już 33 lata, więc Ruch nie miał zamiaru „szarpać się” o jego pozostanie za wszelką cenę. O Stępińskim było trochę ciszej, ale też było wiadomo – co podkreślaliśmy w „Sporcie” nieraz – że jego ekstraklasowe oczekiwania finansowe byłyby kłopotem „Niebieskich” po spadku do I ligi. Może i udałoby się zatrzymać 29-latka, jednak nie oceniono pozytywnie stosunku jego jakości do wynagrodzenia. 

Podobnie w kontekście Dadoka, bo nadzieje były na pewno dużo większe. Pochodzący spod Cieszyna zawodnik był uważany za gracza o „niebieskiej duszy”, bo przecież sam przyznawał, że jako nastolatek chodził na mecze Ruchu, będąc graczem Stadionu Śląskiego Chorzów. „Dadi” był także przy Cichej w dniu pierwszego treningu, ale z przyczyn zdrowotnych nie wziął w nim udziału. Szybko też – jak Stipica czy Stępiński – został odsunięty od drużyny, bo wolał wyczekiwać lepszej propozycji kontraktowej, najlepiej z ekstraklasy, Ruch zostawiając sobie jako opcję awaryjną. „Niebiescy” jednak nie chcieli czekać w nieskończoność, gdy terminem wygaśnięcia kontraktów (i wypożyczenia w kontekście Stipicy) był 30 czerwca. Cała trójka została w Chorzowie pożegnana.

Spuścił Novothny'ego do II ligi

Władze Ruchu zadbały jednak, by nie tylko „pozbywać się” zawodników. W poniedziałek zakontraktowały Andreja Lukicia, 30-letniego środkowego obrońcę, który w ostatnim czasie występował w najwyższej lidze węgierskiej, w tamtejszym średniaku Mezokovesc Zsory. – Dużo wiedziałem o Ruchu, o jego historii, ile razy był mistrzem Polski... Mój agent powiedział mi, że jest oferta i nie zastanawiałem się długo. Wiedziałem, jak duży to klub i jakich ma kibiców. Szybko się zdecydowałem, spakowałem rzeczy i przyjechałem – powiedział Lukić, który dołączył do zespołu pod koniec obozu w Busku-Zdroju. Co ciekawe, Chorwat nie spotkał tam tylko obce twarze, bo zna Somę Novothny'ego, z którym mierzył się w rozgrywkach ligi węgierskiej. – Znam go, bo spuściliśmy ich do drugiej ligi – żartował Lukić. – To fajny gość i dobry napastnik. Walczyłem z nim na boisku, ale po meczu podawaliśmy sobie rękę – uśmiechnął się defensor, który w karierze rozegrał 270 spotkań i zdobył 19 bramek, przy tym obejrzał tylko jedną czerwoną kartkę.

Kibice nie chcą sparingu

Lukić za sobą ma mecze przede wszystkim na Węgrzech i w Chorwacji, ale przewinął się też przez takie kluby, jak portugalska Braga (zapłaciła za niego aż milion euro w 2018 roku), holenderskie FC Emmen czy mołdawski Sheriff Tyraspol. Śledził polską ligę, bo ma w niej wielu znajomych, kapitana Rakowa Zorana Arsenicia nazwał najlepszym przyjacielem, a w Sheriffie występował razem z Jarosławem Jachem i Arielem Borysiukiem.

Trener Janusz Niedźwiedź nie przetestuje jeszcze nowego obrońcy w ostatnim sparingu na obozie, bo ten przez ostatnie 3 tygodnie trenował tylko indywidualnie. Dzisiaj o godz. 18.00 rywalem Ruchu będzie mistrz Izraela Maccabi Tel Awiw. Mecz będzie transmitowany w klubowej telewizji, ale nie będzie wstępu na trybuny. Może to być skutek sprzeciwu kibiców „Niebieskich”, których niemała część nie życzy sobie gry z zespołem z Izraela. To rzecz jasna efekt kontrowersyjnych i mocno krytykowanych działań prowadzonych przez to państwo w trwającej obecnie wojnie z Palestyną.

Piotr Tubacki