To była ściana nie do przebicia
Portugalia bezbramkowo zremisowała ze Szkocją.
Zdrowy rozsądek podpowiadał w zasadzie jeszcze przed startem rywalizacji w Glasgow, że gospodarze raczej nie mają większych szans na zwycięstwo nad naszpikowaną gwiazdami ekipą Portugalii. Co prawda ekipa prowadzona przez Steve'a Clarka potrafi odpowiednio „zamurować” bramkę, ale patrząc na zestawienie ofensywne w postaci tercetu Diogo Jota - Cristiano Ronaldo - Francisco Conceicao wspartego jeszcze przez Joao Pahinhę czy Bruno Fernandesa, to trudno było mieć nadzieje na skuteczną obronę. Okazało się jednak, że zespół gospodarzy potrafi zaskoczyć faworyzowanego rywala.
Oczywiście gospodarze poszli po linii najmniejszego oporu, a więc oddali pole rywalom, solidnie się przy tym broniąc i próbując kontratakować. Szkoci nie mieli zbyt wielu okazji do ataku. Portugalia z kolei „klepała”, szukając często okazji do skutecznego dośrodkowania na Cristiano Ronaldo. Kapitan gości nie został jednak należycie obsłużony solidnym podaniem. Portugalskie ataki rozbijały się o szkockie skały. Plan trenera Clarka zadziałał jednak połowicznie. Gospodarze przez długi czas nie potrafili podejść pod pole karne Portugalii. Gdy już takowa sytuacja miała miejsce, to jednak pewnie między słupkami sprawował się Diogo Costa.
Bramkarz Portugalii tak w pierwszej, jak i drugiej odsłonie nie miał za wiele pracy do wykonania. Uderzenia albo były proste, albo też nie zmuszały go nawet do reakcji. Leciwy, blisko 42-letni Craig Gordon także nie musiał, przynajmniej w pierwszej połowie, się niepokoić. Po przerwie dynamika akcji w wykonaniu gości zdecydowanie wzrosła.
Portugalczycy lekko zmodyfikowali taktykę. Dynamiczni skrzydłowi częściej wchodzili w bezpośrednie pojedynki z bocznymi defensorami Szkocji. Co prawda było to ryzykowne, patrząc na charakterystykę rywali, jak również twardą grę, klasyczną dla zespołów z Wysp Brytyjskich. Oddać jednak trzeba, że Portugalia potrafiła ich przełamywać i pojawiała się często w polu karnym. Cóż jednak z tego, skoro nie oddała żadnego celnego strzału na bramkę Gordona. Nawet zmiany w linii ofensywnej nie dały ekipie trenera Martineza za wiele.
Szkoci korzystali na ofensywnej grze Portugalii, kilkukrotnie kontratakując. Skuteczność nie była jednak ich mocną stroną, brakowało też precyzji w podaniu lub w uderzeniu. Mieli za to furę szczęścia, gdy Bruno Fernandes, zamiast pokonać Gordona, uderzył wprost w niego. Ostatecznie gole nie padły. Szkocja ma powody do zadowolenia. W końcu zatrzymała wielkiego Ronaldo i spółkę, choć goście mieli słuszne pretensje do Lawrence'a Vissera. Belg skończył mecz w momencie, gdy Portugalia miała podejść do rzutu rożnego. Podział punktów był jednak sprawiedliwy.
(ptom)
Szkocja - Portugalia 0:0
SZKOCJA: Gordon - Robertson, Hanley, Souttar, Ralston (88. Ralston) - Doak (67. Morgan), McLean, McTominay, Gilmour, Christie (67. Gauld) - Adams (83. Dykes). Trener Steve CLARK.
PORTUGALIA: Costa - Cancelo (88. Semedo), Dias, A. Silva, Mendes - Fernandes, Palhinha (61. Neves), Vitinha (88. J. Felix) - Conceicao (61. B. Silva), Ronaldo, Diogo Jota (61. Leao). Trener Roberto MARTINEZ.
Sędziował: Lawrence Visser (Belgia). Żółte kartki: McTominay - Diogo Jota, Palhinha, Diaz.