Sport

To będzie kolejne święto

Już jutro Ruch Chorzów ponownie zagra przed gigantyczną publicznością Stadionu Śląskiego. Fot. Tomasz Stefanik/Press Focus


To będzie kolejne święto

Ponad 30 tysięcy kibiców obejrzy z trybun Stadionu Śląskiego mecz Ruchu Chorzów z Legią Warszawa. A może... będzie ponad 40 tysięcy?

 

Władze „Niebieskich” zdecydowały się wykorzystać maksymalny wariant pojemnościowy na hitowy mecz z warszawską ekipą. To oznacza, że na trybunach może zasiąść w sumie ok. 40 800 kibiców. Wliczona jest w to już zorganizowana grupa kibiców gości, która z wielką ochotą rzuciła się na komplet wejściówek, jakie przekazał do stolicy Ruch. W piątek sektor dla fanów przyjezdnych na „Kotle Czarownic” zaliczy swoją inaugurację. Pojawi się tam ok. 4,5 tys. kibiców, z czego podobno ponad 1000 mają stanowić zaprzyjaźnieni z „legionistami” przedstawiciele zza Brynicy – sympatycy Zagłębia Sosnowiec.

 

Pękło 30 tysięcy

Dla kibiców gospodarzy przeznaczono ok. 36 tysięcy biletów. Jakieś 14 tysięcy krzesełek będzie w piątek niedostępnych, co jest rzecz jasna spowodowane obowiązkową obecnością sektorów buforowych wokół sektora gości. Czy uda się „Niebieskim” wyprzedać Stadion Śląski w takim stopniu, w jakim jest to aktualnie możliwe? Nie wiadomo. Wczoraj późnym popołudniem Ruch poinformował, że uprawnionych do wejścia na mecz jest już ponad 30 tysięcy osób (do tej pory najwięcej widzów było na Śląsku Wrocław – 29 089). Czasu do meczu jeszcze trochę zostało, więc niewykluczone, że górnośląski beniaminek będzie mógł się pochwalić kompletem publiczności. Wiele osób podkreśla, jak niesamowity jest to wynik, zważając na fakt, że chorzowianie radzili sobie jesienią beznadziejnie. Mieli gigantyczne problemy i odnieśli tylko jedno zwycięstwo – i to jeszcze w sierpniu. W „standardowych” okolicznościach słaba forma zespołu i obecność w strefie spadkowej powodują, że kibice nie chcą przychodzić na spotkania, tym bardziej w takiej porze roku, gdy aura nie rozpieszcza. Społeczność Ruchu pokazuje jednak swoją moc.

 

Odżyły nadzieje

Nie jest żadną tajemnicą, że w klubie obawiano się o frekwencję w „Kotle Czarownic”. Skala obiektu jest tak ogromna, że nawet kilkanaście tysięcy osób – o których większość ekip ekstraklasy może tylko pomarzyć – sprawia, że trybuny wydają się... pustawe. Najmniej ludzi na Śląskim było na meczu z Zagłębiem Lubin 8 grudnia – 10 112. To i tak więcej niż... mógł pomieścić stadion Piasta Gliwice, na którym jeszcze kilka miesięcy temu grał swoje spotkania „domowe” Ruch. Na frekwencję starcia z Legią wpływa kilka czynników. Przede wszystkim liczy się klasa rywala i tego nie ma co ukrywać. Dodatkowo, jak wiadomo, sympatycy obu zespołów... nie przepadają za sobą. Poza tym będzie to inauguracja piłkarskiego 2024 roku w Polsce, a kibice są już trochę głodni ligowego futbolu. Zimą beniaminek dokonał wielu transferów, wzmacniając te pozycje, które tych wzmocnień wymagały. Przyszedł nowy trener, od którego – jak można było usłyszeć – „czuć ekstraklasę”. To z kolei rozbudziło na nowo nadzieje na utrzymanie, które pod koniec 2023 roku były wśród fanów coraz bardziej wyblakłe.

 

Ile na Warcie?

– Mecz w najbliższy piątek zapowiada się niesamowicie. Każdy zawodnik, kogokolwiek zapytałbyś w szatni, już nie może się go doczekać i chciałby w nim zagrać. To naturalne. Nadchodzących spotkań z wieloma tysiącami kibiców na trybunach spodziewamy się sporo, ale najważniejsze zawsze będzie to najbliższe. Bardzo potrzebujemy punktów. W każdym meczu – niezależnie, czy z Legią, Wartą, czy jeszcze kimś innym – musimy się starać, by punktować – powiedział Tomasz Wójtowicz, który z warszawiakami jeszcze nie zagra. Tydzień później Ruch podejmie na Śląskim Wartę Poznań. Jaka będzie wtedy frekwencja? Zapewne znacznie niższa... Jednakże jak bardzo niższa – to już zależy od postawy „Niebieskich” w piątek.

 

Piotr Tubacki


ZAGRAJĄ Z JASTRZĘBIEM

Dzień po meczu z Legią, w sobotę o godz. 12:00, Ruch zagra mecz kontrolny z drugoligowym GKS-em Jastrzębie. Spotkanie odbędzie się w Chorzowie na stadionie przy ul. Lompy. Wezmą w nim udział zapewne ci zawodnicy, którzy odegrają mniejszą rolę w starciu z „wojskowymi”.