Tomasz Majewski oczywiście wie, że Paryż to Francja, a Francja - elegancja. Fot. PAP/Piotr Nowak


To będą śliczne igrzyska

Rozmowa z Tomaszem Majewskim, szefem polskiej misji olimpijskiej

 

Do rozpoczęcia igrzysk w Paryżu zostało mniej niż 180 dni. Co jest już za polską misją olimpijską, co jest już zamknięte?

- Za nami jest już przede wszystkim wizytacja. Wiemy już, jak to wszystko będzie wyglądać na miejscu i na co się mamy przygotować. Widzieliśmy pomieszczenia, które my, jako reprezentacja i misja, będziemy mieć do dyspozycji. Mamy porządne, duże pokoje. Ze względu na to, że jesteśmy dużą reprezentacją, poważną, to mamy po prostu lepsze miejsca. Lokalizacja misji także jest całkiem fajna.

 

Dokonajmy więc porównania. Widział pan różne wioski olimpijskie. Jaka będzie ta w Paryżu?

- Wioski bywały różne. Ta będzie fajna, ale nie będzie duża. Nie będzie tam dużo miejsca, bo to dość ciasno zabudowany kawałek przestrzeni miasta. Będzie ładnie położona nad rzeką, wplecione zostaną historyczne budynki. Generalnie będzie ciasno, bloki będą obok siebie, raczej się tam nie pobiega. Nie będzie terenów zielonych, jak to było np. w Rio de Janeiro w 2016 roku. Zapowiada się to jednak całkiem nieźle.

 

Jak duże będą to bloki?

- Różne, bo ta wioska nie będzie jednolita. My mamy akurat pokoje w najwyższym budynku, który jest zaraz przy głównym wejściu do wioski. To dobry punkt, bo wszędzie jest blisko. Te bloki to nie wysokościowce, jak były np. w Londynie. Nasze pokoje najwyżej będą bodaj na 12. piętrze.

 

A co z komfortem w pokojach dla sportowców?

- Żaden... Jest zasada - ma być równo dla wszystkich. To jest zachowane. Na szczęście nasze mieszkania są dużo większe niż np. te, które będzie miała część innych reprezentacji. Tam naprawdę są klitki. Samo wyposażenie będzie bardzo proste: kartonowe łóżka, materace z pociętych butelek. To będzie jednakowe dla wszystkich.

 

Nie ma już szans na nic lepszego w przyszłości?

- Tu już na lepsze nic się nie zmieni, wszyscy mają tak samo. Tak już chyba będzie zawsze.

 

Jak liczna będzie polska reprezentacja?

- Ten kalkulator nam się zmienia, ale według naszych szacunków będzie to około 230 osób. Na pewno powyżej 220. To dzięki dwóm drużynom siatkarskim. Już mamy ponad 30 imiennych kwalifikacji i dwa zespoły, ale w wielu dyscyplinach kwalifikacje trwają, są mniej lub bardziej zaawansowane. Przed nami jeszcze kwalifikacje w koszykówce 3x3, klasycznej koszykówce mężczyzn i w rugby kobiet oraz wiele kwalifikacji indywidualnych.

 

Jakie zadania czekają misję olimpijską w najbliższych miesiącach?

- Teraz czeka nas opracowanie koncepcji, a potem spotkania ze związkami i opracowywanie szczegółów. Paryż jest blisko. To wszystko nie jest logistyczne łatwe, ale nie jest też bardzo trudne. To, czego nie da się przewieźć samolotem, można przewieźć samochodem. Pod tym względem są to łatwe igrzyska. Jesteśmy w Unii Europejskiej, nie musimy nic oclić, zgłaszać itp.

 

Kiedy pan będzie musiał wyjechać na igrzyska?

- Pewnie z 10 dni przed otwarciem. Chodzi o montaże. Chcemy, aby w końcu ta nasza misja miała odpowiedni branding, żebyśmy byli widoczni. Takie są plany. Pierwsi sportowcy będą przyjeżdżać przed igrzyskami, bo w pierwszym dniu już będą starty. Pobyty nie będą jednak długie, bo w wiosce nie ma świetnych warunków do treningu.

 

Bezpieczeństwo to niezwykle ważny temat. Francuzi sobie poradzą?

- To państwo ma w tym doświadczenie. Walka z terroryzmem, z różnymi zjawiskami to u nich chleb powszedni. Na ulicach jest dużo patroli. My nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że chodzi po ulicach wojsko z długą bronią, a tam jest to normalne. Zagrożenie będzie, szczególnie jeżeli nie skończy się konflikt izraelsko-palestyński. Zawsze reprezentacja Izraela ma własną ochronę, z którą się przemieszcza. Bardziej chodzi o bezpieczeństwo kibiców, których będą tłumy.

 

Mówił pan już, że MKOl raczej pójdzie na rękę Rosji i Białorusi. Nie jest pan, jak rozumiem, zaskoczony?

- W ogóle. Wszystko ku temu zmierzało. Te wszystkie obostrzenia są jednak takie, że - tak jak myślałem - będą to naprawdę jednostki z tych państw, będzie to mała reprezentacja. Na ten moment jest to bodaj 11 osób. Jak na kraje, które wysyłały naprawdę duże kadry, to nie jest dużo.

 

Sama możliwość startu Rosjan i Białorusinów pana denerwuje czy jest pan pragmatykiem?

- Przede wszystkim wiedziałem, że tak będzie. Nie ma też co być hipokrytą. Jeżeli akceptujemy udział sportowców z tych krajów w różnych dyscyplinach na co dzień np. w tenisie, to nie bardzo wiem, czemu mamy się obrażać na ich start w igrzyskach. Oczywiście, prywatnie nie chciałbym na igrzyskach ani Rosjan, ani Białorusinów. W lekkiej atletyce ich nie będzie. Moja federacja zachowuje się tak, jak miała się zachowywać. Wszyscy tego od niej oczekiwaliśmy, ale tego, że inni postępują, jak postępują, także wszyscy się spodziewali.

 

Igrzyska zwracane są kibicom po okresie pandemii i nic nie wskazuje, żeby obostrzenia jak w Tokio w 2021 roku się powtórzyły. Czy Francuzi są gotowi na najazd ludzi z całego świata?

- Tak. Wszystkie areny będą chronione. Mam nadzieję, że będą to bezpieczne igrzyska, prawdziwe święto sportu. Areny są piękne, wpisane w Paryż. Większość tych obiektów widziałem i jestem pod ogromnym wrażeniem.

 

Uchylmy więc rąbka tajemnicy. Co pana najbardziej urzekło?

- Jeździectwo będzie w ogrodach Wersalu. To musi robić wrażenie. To będzie piękny obrazek. Szermierka odbędzie się w Grand Palais, specjalnie odnawianym na te igrzyska. Cały triathlon będzie w centrum Paryża, łącznie z pływaniem w Sekwanie. Maraton zahacza w zasadzie o wszystkie zabytki. To będą śliczne igrzyska, bo wszystkie areny są wspaniale wkomponowane w miasto. Mnie się najbardziej podoba największa hala w Europie - na 40 tysięcy osób. Tam będzie pływalnia, sztucznie zrobiona w hali. Jest o czym opowiadać, sam ogrom tego budynku robi wrażenie. Stade de France to znany nam obiekt, zlokalizowany bardzo blisko wioski olimpijskiej. Mamy do niego około 2 km spacerkiem. Logistycznie, np. dla lekkoatletów, będzie to bardzo wygodne.

 

To jakie będą to igrzyska, gdyby miał pan użyć kilku przymiotników?

- Będą to igrzyska dla ludzi, dla kibiców, czeka nas święto sportu. One będą piękne wizualnie i na to jest położony duży nacisk. One mają oczarować, zaczarować i na pewno pięknie „sprzedadzą” Paryż, jeżeli to jest jeszcze w ogóle możliwe... To musi się podobać. Całe otoczenie będzie ubogacać wspaniałą rywalizację. Forma jest dla Francuzów bardzo ważna. Oni dbają o detale, najmniejsze detale.

 

Rozmawiał Tomasz Więcławski/PAP