Sport

Tęsknota za medalem...

Turnieje drużynowe mogą nam nieco osłodzić przeciętne występy indywidualne.

Florecista Jan Jurkiewicz ze swoich występów może być zadowolony, choć walkę przegral zaledwie jednym trafieniem. Fot. PAP/Adam Warżawa

Walki florecistów zakończyły występy indywidualne naszych szermierzy w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Tęsknota za medalem nadal pozostała, bo po pojedynkach szpadzistek, florecistek oraz florecistów nadzieja na podium prysła jak mydlana bańka. Mocno liczyliśmy na Julię Walczyk-Klimaszyk, ale i ona nie wykorzystała swojej szansy i ostatecznie zajęła 9. miejsce. Teraz przed paniami oraz panami rywalizacja drużynowa. Tli się iskierka nadziei na zdecydowanie lepsze występy niż turniejach indywidualnych...

Zawód rutyniarza

Jan Jurkiewicz oraz Adrian Wojtkowiak to dwaj floreciści młodego pokolenia i start w IO już jest ich sporym sukcesem, ale swoją postawą w ciągu sezonu na to sobie zasłużyli. Ten duet w turnieju indywidualnym uzupełnił Michał Siess, najbardziej doświadczony, mający za sobą już sporo walk na najwyższym szczeblu. Ale florecista gdańskiego AZS AWFiS zaprezentował się w Paryżu poniżej oczekiwań. W 1/16 finału spotkał się z brązowym medalistą olimpijskim z Tokio, 2-krotnym brązowym medalistą mistrzostw Europy, Alexandrem Choupenitchem (8. w rankingu światowym). Siess nie miał nic do powiedzenia, bowiem Czech niepodzielnie panował na planszy i ostatecznie zwyciężył aż 15:3. Takiej porażki gdańszczanin chyba w swojej szermierczej przygodzie nie zanotował.

Zdecydowanie lepsze wrażenie po sobie pozostawił Jurkiewicz. Florecista z Torunia ze względu na niski ranking (66.) musiał stoczyć walkę w 1/32, ale Algierczyk Salim Haroui nie był wielką przeszkodą. Zwyciężył 15:8, ale w kolejnej rundzie skala trudności zdecydowanie wzrosła. Nasz olimpijski debiutant stanął naprzeciwko doświadczonego Egipcjanina Mohameda Hamzy (4. FIE). Nasz florecista początek miał niemrawy, ale powoli się rozkręcał i nawet wyszedł na prowadzenie 8:7. Jednak doświadczenie rywala zaczęło brać górę i objął on prowadzenie 14:11. Jurkiewicz nie dawał za wygraną i doprowadził do remisu 14:14. O przegranej zadecydowało zaledwie jedno trafienie, które zadał mistrz Afryki.

- Mam prawo być zawiedziony, bo przecież byłem tak blisko – mówił po walce Jurkiewicz. - A z drugiej strony jestem szczęśliwy, że znalazłem się tutaj w tak elitarnym gronie. Mamy przed sobą jeszcze turniej drużynowy i pewien plan na doskonałych Włochów.

Trzeci z naszych reprezentantów, Adrian Wojtkowiak (75. FIE), w 1/32 finału przegrał 10:15 z Cypryjczykiem Alexem Tofalidesem (95. FIE) 10:15 i został sklasyfikowany na 34. miejscu.

Początek jest najważniejszy

Turnieje indywidualne już za nami i trudno być z tych występów zadowolonym. Teraz przed nami walki drużynowe, w których jakże ważne będą inauguracyjne spotkania. Jedno zwycięstwo daje bowiem awans do strefy medalowej.

- Turnieje indywidualne nie dały odpowiedzi czego możemy oczekiwać od naszych żeńskich zespołów – mówi srebrny i brązowy medalista IO w Atlancie i Barcelonie w drużynie, Ryszard Sobczak. - Na pewno słowa uznania należy skierować pod adresem szpadzistki Ali Klasik oraz florecisty Janka Jurkiewicza. Ich występy to dobra inwestycja w przyszłość i walczyli na miarę swoich aktualnych możliwości. Po cichu liczyłem na Julkę Walczyk-Klimaszyk, ale piąta florecistka światowego rankingu zupełnie się pogubiła w walce o ćwierćfinał. To mnie trochę martwi, bo przecież ona jest liderką tej drużyny, jej koleżanki również zaliczyły blade występy. Turnieje drużynowe to zupełnie inna historia i mówię to na podstawie własnych doświadczeń. Trzy pierwsze udane walki na dobrą sprawę ustawiają spotkanie. I na nich trzeba się maksymalnie skoncentrować. Szpadzistki potykają się z Amerykankami. Co prawda Klasik jeszcze nie walczyła z seniorkami, ale mimo wszystko wygrana z USA to nasz obowiązek, bo przecież i one indywidualnie zaprezentowały przeciętnie. Florecistki w meczu z Japonkami też mogą odnieść zwycięstwo. Wszystko jednak będzie zależało od postawy liderki, którą muszą mocno wspierać koleżanki.  Panowie znaleźli się w arcytrudnej sytuacji, bo zmierzą się z Włochami. I w takich sytuacjach zawsze mówię: sensacji nie wykluczam (śmiech). Jednak najważniejsza w tych meczach będą koncentracja i skupienie na zadaniu jakie ma się do wykonania.

Szpadzistki, ubiegłoroczne mistrzynie świata z Mediolanu, mają dodatni bilans w starciach z USA i oby go nie popsuły dzisiaj wczesnym popołudniem. 

(sow)