Teraz tak łatwo nie będzie
Holandia i Niemcy w pierwszych meczach Ligi Narodów strzeliły po 5 goli, a teraz zmierzą się ze sobą w hicie dnia. Po obu stronach będzie do zdania kilka egzaminów.
LIGA NARODÓW
Rywalizacja Niemców z Holendrami to kawał historii europejskiego futbolu. Na ogół są to bardzo ciekawe spotkania i nie inaczej było w ostatnich latach. Grały m.in. ze sobą w Lidze Narodów w 2018 roku. Wtedy znacznie lepiej poszło Holendrom. U siebie wygrali 3:0, w Niemczech zremisowali 2:2, mimo że do 85 minuty przegrywali 0:2.
Ponoszę całkowitą winę
„Oranje” w 1. kolejce LN pokonali Bośnię i Hercegowinę 5:2. Niby wysoko, ale Matthijs de Ligt, holenderski stoper, który niedawno opuścił Bayern Monachium na rzecz Manchesteru United, nie miał powodów do radości. – Gówniane uczucie – wypalił podczas rozmowy z dziennikarzami, bo walnie przyczynił się do straty gola na 3:2, którego strzelił bośniacki gwiazdor Edin Dżeko. Zrobiło się wtedy nerwowo, ale faworyci zrobili swoje i pewnie wygrali. De Ligt miał kwaśną minę, bo jest świadomy, że ostatni czas nie jest jego najlepszym w karierze. W reprezentacji stracił miejsce w składzie - mecz z Bośnią był pierwszym od czerwca, od siedmiu spotkań, w którym wybiegł na boisko - Bayern też oddał go Manchesterowi nie bez powodu. Dla Holendra początek w nowym klubie również nie był obiecujący. Przed przerwą na kadrę zadebiutował w nim w pierwszym składzie, ale nie dotrwał do końcowego gwizdka i to bynajmniej nie z powodu kontuzji. – Ponoszę całkowitą winę za drugiego gola rywali. Wykonałem 95 procent pracy, ale jeden błąd na tym zaważa – mówił nieszczęśliwy de Ligt, który z Niemcami będzie liczył na rehabilitację. Jeśli w ogóle wyjdzie na boisko.
Wszyscy strzelali
Po stronie niemieckiej trudno było znaleźć kogoś niezadowolonego po zdemolowaniu Węgier 5:0. Selekcjoner Madziarów Marco Rossi mówił po końcowym gwizdku o hańbie. – Można przegrać z Niemcami 0:2, ale nie 0:5! – grzmiał. „Die Mannschaft” nie miał problemu z przedzieraniem się przez węgierskie szyki. "Bawiła" się cała ofensywa, która zakończyła to spotkanie z trafieniami na koncie. Po golu zaliczył młody duet Florian Wirtz – Jamal Musiala, których selekcjoner Julian Nagelsmann predestynował do zdobycia w przyszłości Złotej Piłki. Bramkę zdobył Niclas Fuellkrug, a karnego wykorzystał Kai Havertz. To ciekawe o tyle, że do tej pory na ogół ten drugi grał kosztem tego pierwszego. Nagelsmann najwyraźniej jednak wyciągnął wnioski i postawił na klasyczną „dziewiątkę” na szpicy, którą jest Fuellkrug. Havertz, naturalny ofensywny pomocnik, czasem występujący jako fałszywy napastnik, zagrał za jego plecami. W starciu z fatalną węgierską defensywą to zdało egzamin, ale jak będzie z Holendrami? Może de Ligt pomoże...
Wpadki sąsiadów
Równolegle do hitu Holandia – Niemcy w grupie 1 dywizji B odbędzie się mecz naszych sąsiadów. Czechy zagrają z Ukrainą, a obie ekipy będą zmotywowane, bo w 1. kolejce zaliczyły niespodziewane porażki. Sąsiedzi z południa przegrali w Gruzji aż 1:4, a trzeba przypomnieć, że niedawno zremisowali z nią na Euro 1:1. Ukraińcy zaś ulegli Albańczykom 1:2. Ten, kto przegra dzisiaj w Pradze, może znaleźć się na autostradzie do dywizji C. Oprócz tego w dywizji B swój drugi mecz zagrają Anglicy. Podejmą Finlandię i – jak w każdym przypadku w tej edycji Ligi Narodów – będą faworytami. Każda utrata punktów przez „Synów Albionu” będzie niespodzianką.
Piotr Tubacki
Wtorek, 10 września
Łotwa – Wyspy Owcze (18.00), Węgry – Bośnia i Hercegowina, Holandia – Niemcy, Albania – Gruzja, Czechy – Ukraina, Anglia – Finlandia, Irlandia – Grecja, Macedonia Północna – Armenia, Andora – Malta (wszystkie 20.45)