Taras Minocki to pierwsza „strzelba” Górnika Zabrze. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Taras Minocki czeka na pokój

Wesele planuję wyprawić dopiero, kiedy skończy się wojna i przyjadę do domu. Na razie to nie ma sensu i wyglądałoby dziwnie - mówi ukraiński rozgrywający Górnika Zabrze.

 

W grudniu wziął ślub, a 15 stycznia obchodził 24. urodziny. - Żadnych szaleństw z tej okazji nie było. Przyzwyczaiłem się, że w dniu urodzin zawsze mam jeden albo dwa treningi. Świętowałem więc spokojnie, z żoną w domu - uśmiecha się Taras Minocki, jeden z trzech ukraińskich zawodników Górnika Zabrze.

 

Życie w strachu

Pytany o szczegóły wesela odpowiada: - Jeszcze go nie było. Planuję je wyprawić dopiero, kiedy skończy się wojna i przyjadę do domu. Na razie to nie ma sensu i wyglądałoby dziwnie.

Swoją wybrankę - Kristinę - poznał, kiedy grał w Zaporożu. - Ona stamtąd pochodzi. Nie ma nic wspólnego ze sportem. Jesteśmy razem czwarty rok - uściśla Taras i nie ukrywa, że agresja Rosji na jego ojczyznę zmieniła życie ludzi i świat sportu na Ukrainie. - Liga co prawda gra, ale to już nie jest ten poziom, co przed wojną. Od jej wybuchu nie byłem w domu, czyli niemal dwa lata. Moja rodzina jest bezpieczna, bo mieszkamy w Wołoczyskach w obwodzie chmielnickim, ale rodzice Kristiny są w Zaporożu, a tam sytuacja jest gorsza. Panuje ciągły strach, ale pracują, starają się żyć na tyle normalnie, na ile to możliwe - dodaje szczypiornista.

 

Minuty w Lidze Mistrzów

W jego kraju, podobnie jak w Polsce, popularniejszy od piłki ręcznej jest futbol. - Kiedy byłem dzieckiem, grałem w piłkę nożną, ręczną, siatkówkę, koszykówkę, ale najbardziej mi się spodobał handball. Lubię towarzyszące mu emocje, walkę, kontaktowy charakter tej dyscypliny. Uważam, że dobrze wybrałem - ocenia zawodnik Górnika, który przygodę ze szczypiorniakiem zaczął w wieku 15 lat. - Trenowałem z drugim zespołem Motoru i równolegle grałem w juniorskich mistrzostwach Ukrainy. Do pierwszej drużyny trafiłem mając 20 lat. Występowałem w Lidze Mistrzów, na boisku byłem po 5-10 minut, zdobyłem kilkanaście bramek. To było wielkie doświadczenie, ale chciałem czegoś więcej - tłumaczy Minocki, który na dwa sezony został wypożyczony do Grupy Azoty Unii Tarnów.

 

Bramek nie liczy

- Wiedziałem, że poziom polskiej ligi jest wysoki. Poza tym tutaj w rywalizacji drużyn z miejsc od 3. do ostatniego wszystko może się wydarzyć. Miałem propozycję z klubu rosyjskiego, ale do tego kraju jechać nie chciałem - zaznacza król strzelców Superligi w sezonie 2022/23. - 181 goli to chyba mój najlepszy wynik, ale tak naprawdę... nie liczę tych bramek. Nie widzę takiej potrzeby. Ważne, by mój zespół wygrywał, a ja mu w tym pomagał. Nawet jeśli mi nie wychodzi w ataku, to staram się dać z siebie wszystko w obronie - podkreśla zawodnik.

 

Poprzeczka w górę

Przed obecnym sezonem został wykupiony z Motoru Zaporoże i wraz z trenerem Tomaszem Strząbałą przeniósł się z Tarnowa do Zabrza. - Bardzo dobrze mi się z nim pracuje. Podoba mi się jego styl. Mam do niego wielki szacunek. On chce wygrywać tak, jak ja. Nie odpuści żadnego meczu, niezależnie od wyniku - chwali szkoleniowca Taras Minocki, który miał wielki udział w awansie do do zasadniczej fazy Ligi Europejskiej. W sześciu meczach rundy grupowej zdobył 43 gole - Zrobiliśmy postęp, teraz chcemy to potwierdzić w kolejnej fazie. Zależy nam, by ludzie przychodzili popatrzeć, jak gramy, żeby widzieli, że w drużynie jest ambicja. Dla nas ten awans nie był niespodzianką. Od początku sezonu pokazywaliśmy fajną grę i za cel postawiliśmy sobie wyjście z grupy - mówi szczypiornista Górnika. Debiutujący w LE zabrzański zespół rywalizował z AEK Ateny, HC Krienz-Luzern i TSV Hannover-Burgdorf, a wkrótce zagra z Rhein-Neckar Loewen i HBC Nantes. Wymagających i klasowych rywali podejmie 13 oraz 27 lutego w Dąbrowie Górniczej.

(m, PAP)

 

89

BRAMEK w 17 meczach tego sezonu Orlen Superligi zdobył Taras Minocki. O 8 trafień ustępuje Piotrowi Jarosiewiczowi (Azoty Puławy), a jedno mniej uzyskał Kacper Adamski (Azoty Puławy).