Sport

Tanecznym krokiem do finału

Julia Szeremeta dotrzymała słowa i zmierza po złoto. Wczoraj pokonała w półfinale Nesthy Petecio z Filipin.

Julia Szeremeta w sobotę będzie walczyła o złoty medal. Fot. PAP/Adam Warżawa

Wciąż trwa piękna historia pisana przez niespełna 21-letnią Julię Szeremetę (kategoria 57 kg). Przed olimpiadą zapowiadała, że jedzie do Paryża po medal. Gdy zapewniła sobie brąz zwycięstwem w ćwierćfinale, zadeklarowała, że idzie po złoto. I dotrzymuje słowa.

Wczoraj późnym wieczorem Szeremeta po raz czwarty wyszła na olimpijski ring i po raz czwarty zwyciężyła. Poprzednie trzy pojedynki, które zdecydowanie wygrała, odbyły się w hali North Paris Arena. W niej pięściarka Paco Lublin kolejno pokonała Wenezuelkę Omailyn Alcalę 4-1, Australijkę Tinę Rahimi 5-0 i w ćwierćfinale jednogłośnie na punkty Portorykankę Ashleyann Lozadę Mottę. Walki o medale odbywają się już na obiektach Rolanda Garrosa, dobrze znanych kibicom tenisa. Rywalką Polki w walce o finał była wicemistrzyni olimpijska z Tokio i medalistka mistrzostw świata, 33-letnia Nesthy Petecio z Filipin.

Przed tą walką Tomasz Dylak, trener kobiecej kadry, był optymistą. - Petecio to bardzo trudna rywalka, ale Julka jest do niej przygotowana. Przenosiny na obiekty Rolanda Garrosa tylko mogą nam pomóc. Julka uwielbia flesze, światła, muzykę. Ja także. Zaryzykujemy i będziemy walczyli o złoto, o pełną pulę. Będzie ciężko, ale się nie poddamy - powiedział szkoleniowiec.

I rzeczywiście Julka pokazała się z jak najlepszej strony. Tradycyjnie weszła do ringu tanecznym krokiem, co jest jej firmowym znakiem. Świetnie poruszała się również na macie, ale w pierwszej rundzie to Filipinka zadała nieco więcej celnych i mocnych ciosów. Sędziowie zgodnie przyznali Petecio to starcie. W drugiej rundzie trener Dylak podpowiedział, że Julka ma unikać wymian w półdystansie i trzymać rywalkę na dystans. Nasza pięściarka była agresywniejsza i dokładniejsza przy zadawaniu ciosów. To się opłaciło, bo Szeremeta wygrała to starcie u czterech sędziów i przegrała u jednego. W punktacji u czterech był więc remis po 19:19, a u jednego prowadziła Filipinka 20:18. O tym kto będzie walczył o złoty medal decydowała więc ostatnia runda. Początkowo była wyrównana, ale potem inicjatywę miała Polka, która umiejętnie kontrowała próbującą atakować rywalkę.

Po ostatnim gongu z niecierpliwością czekaliśmy na werdykt, bo przecież w Paryżu nieraz były one mocno kontrowersyjne, o czym boleśnie przekonała się chociażby nasza Ela Wójcik. Tym razem jednak sędziowie byli niemalże zgodni – wszyscy ostatnie starcie dali dla Szeremety i końcowy werdykt był 4:1 (cztery razy 29:28 dla Polki i 29:28 dla Filipinki.

W sobotnim finale rywalką naszej pięściarki będzie Tajwanka Yu Ting Lin, która we wcześniejszym półfinale zwyciężyła jednogłośnie Turczynkę Esrę Yildiz. To pierwszy olimpijski finał polskiego boksu od 1980 roku, kiedy srebro w Moskwie w wadze półciężkiej zdobył Paweł Skrzecz. Szeremeta zapewniła sobie i biało-czerwonym pierwszy kobiecy medal w boksie, a jednocześnie 44. w historii polskiego pięściarstwa. Czekaliśmy na niego od 1992 roku, kiedy brąz w Barcelonie zdobył Wojciech Bartnik. Jakiego koloru będzie ten Szeremety?

(awa)