Gorzowianie przyjechali do Goczałkowic jako lider tabeli, a wyjeżdżali ze spuszczonymi głowami i bagażem dwóch bramek. Do tego w starciu w mocno osłabionym rywalem niczym szczególnym nie zaimponowali. Jedynie w premierowej odsłonie próbowali rozmontować przemeblowaną defensywę LKS-u, lecz Klaudiusz Mazur zdołał zachować czyste konto. Po zmianie stron stroną przeważającą byli już miejscowi, którzy udowodnili, że kluczem do zwycięstw były, są i będą stałe fragmenty gry. W 61 min piłkę z autu wrzucił Michał Szymała, a wyżej od dwóch stoperów wyskoczył Michał Płonka, główkując w „krótki róg”. Równie efektownie wyglądała druga bramka. Michał Nadolski dośrodkował spod chorągiewki, a Kacper Będzieszak, który urwał się rywalom, w ekwilibrystyczny sposób - ni to piętą, ni to bokiem buta - wpakował futbolówkę do siatki. Mające dwie bramki zapasu „Goczały” mogły spokojnie kontrolować wydarzenia na boisku, rozbijać nieporadne ataki rywali i wyprowadzać kontry.(mar)
LKS Goczałkowice - Warta Gorzów Wielkopolski 2:0 (0:0)
1:0 - Płonka, 61 min (głową), 2:0 - Będzieszak, 78 min
GOCZAŁKOWICE: Mazur - Będzieszak, Zięba (62. Mendes), Szymała, Rabczak - Flasz, Płonka (80. M. Gajda), Maroszek - Nadolski (80. Pranica), Kiklaisz (80. Bąk), Borek (60. Oure). Trener Przemysław GOMUŁKA.
WARTA: Madaliński - Mroczko, B. Gajda (73. Setla), Orzechowski, Skrzyniak - Majerczyk, Ufir (56. Benvindo), Marchel, Rybicki (85. Karasiewicz), Gardzielewicz (85. Maćkowiak) - Zdybowicz. Trener Adam SUCHOWERA.
Sędziował Gerard Gawron (Mielec). Widzów 150.
Żółte kartki: Mazur, Maroszek, Borek - Ufir, Marchel, Rybicki.