Michael Ameyaw (z prawej) w bieżących rozgrywkach wyrósł na czołową postać gliwiczan. Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus


Takiej bramki nie miał

Dla Michaela Ameyawa to najlepszy sezon w ekstraklasie i zarazem w Piaście. Jego podsumowaniem był fenomenalny gol w meczu z Jagiellonią. Stać go na jeszcze więcej?


PIAST GLIWICE

Gdyby nie bramka Nahuela Leivy w meczu Śląska Wrocław z Radomiakiem, to w sobotnią noc i w niedzielę kibice w mediach społecznościowych zachwycaliby się tylko golem z meczu Piasta z Jagiellonią. Michaelowi Ameyawowi wyszedł strzał… być może nawet życia, ale na pewno taki, który porównywany był do bramek z kultowej bajki lat 90. – czyli goli Tsubasy z „Kapitana Jastrzębia”. – Nie zastanawiałem się jak uderzyć, po prostu oddałem mocny strzał, a wyszła bramka, jakiej jeszcze nie miałem okazji celebrować w życiu – opowiadał Michael Ameyaw. – Mam nadzieję, że przyjdzie mi powtórzyć taki strzał. Może w ostatniej kolejce z Puszczą będzie okazja do oddania takiego uderzenia? – zastanawiał się pomocnik Piasta, który w sobotni wieczór był jednym z najlepszych graczy gospodarzy.


Postęp i zaufanie

Ameyaw to z pewnością piłkarz, który uczynił największe postępy, odkąd trenerem gliwiczan jest Aleksandar Vuković. Ze zmiennika i piłkarza słynącego tylko z szybkości, stał się groźnym skrzydłowym, który w końcu zaczął notować przyzwoite liczby. Swego czasu szkoleniowiec Piasta przekonywał, że rezerwy Michael ma jeszcze spore, a dobrą grę musi potwierdzać golami i asystami. W tym sezonie właśnie to zaczęło się dziać. Ameyaw na kolejkę przed końcem może pochwalić się sześcioma trafieniami i czterema asystami w ekstraklasie, a w rozgrywkach o Puchar Polski dołożył jeszcze dwie bramki i trzy asysty. Dla porównania w dwóch poprzednich sezonach łącznie strzelił cztery gole i zanotował dwie asysty. – To wynika z zaufania, jakie mam od trenera Vukovicia. Gram w każdym meczu ligowym od początku i mam już więcej doświadczenia. Trener zawsze mi powtarzał, że mogę wykręcać naprawdę przyzwoite statystyki i tak się zaczęło dziać. Wciąż stać mnie na więcej, bo już jesienią mogło być więcej goli, asyst też, bo nie zawsze dobrze podawałem kolegom w dogodnych sytuacjach – mówił nam Ameyaw.


Wartość rośnie

Piłkarz Piasta jednak nie do końca jest zadowolony z remisu z Jagiellonią, a także z miejsca gliwiczan w tabeli. – W sobotnim meczu zabrakło nam pragmatyzmu. Chcieliśmy strzelić gola na 2:0 i naraziliśmy się na kontry. Jeśli chodzi o cały sezon, to spokojne utrzymanie i półfinał Pucharu Polski nie są złymi osiągnięciami, ale w Gliwicach jesteśmy ambitnymi ludźmi i chcemy więcej. Wiemy, że nas na to stać – przekonywał Ameyaw, którego kontrakt z Piastem obowiązuje do lata 2026 roku. Dla władz klubu to komfortowa sytuacja, bowiem już od pewnego czasu skrzydłowy wzbudza zainteresowanie innych klubów. Niewykluczony może być transfer do zagranicznego zespołu, ale chętny musiałby wyłożyć na stół konkretne pieniądze. Szacuje się, że w okolicach miliona euro. Piast nie musi więc za wszelką cenę sprzedawać wyróżniającego się zawodnika, a jeśli tak się stanie, to budżet klubu z Okrzei zostałby podreperowany konkretnym zastrzykiem gotówki. Fani Piasta i trener Vuković z pewnością wolą jednak zobaczyć wyczyny Ameyawa w kolejnym sezonie w Gliwicach.

(KRIS)