Sport

Tak to widział Szulczek

– Musimy być lepiej zorganizowani, żeby tracić mniej bramek, a skuteczność powinna być utrzymana na tym samym poziomie – nowy trener Ruchu ocenił debiutancką wygraną.

Trener Dawid Szulczek w swoim stylu dyrygował „Niebieskimi” zza linii bocznej. Fot. Łukasz Laskowski/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Dawid Szulczek przechadzał się po korytarzach Stadionu Śląskiego i z zachwytem oceniał kuluary legendarnego obiektu. Kiedy jego Warta przyjechała tam na początku roku, on z przyczyn zdrowotnych nie mógł zjawić się w „Kotle czarownic”. Teraz będzie w Chorzowie – choć w trochę innym miejscu – codziennie po wiele godzin. W rozpoczętej przerwie reprezentacyjnej Ruch nie uda się na żadne małe zgrupowanie, bo, jak stwierdził sam szkoleniowiec, warunki przy Cichej są na odpowiednim poziomie i niczego jego drużynie nie będzie tam brakować.

Kwestia zmęczenia

Wygrany 3:2 mecz z Górnikiem Łęczna był najlepszym występem „Niebieskich” w tym sezonie. – Jeżeli po spadku mentalnie nie zdążyłeś się odbudować i odbić, ma to też wpływ na inne aspekty. Tak samo jak w życiu. Kiedy coś dzieje się w głowie, pojawiają się wątpliwości, to również nie wygląda to dobrze na zewnątrz. Myślę, że nasze przygotowanie fizyczne idzie w dobrym kierunku, a zwycięstwa będą nam tylko w tym pomagać – powiedział Szulczek, którego „Sport” zapytał o kwestie kondycyjne w zespole, co do których pojawiało się ostatnio mnóstwo wątpliwości.

W grze chorzowian pojawiły się dwa słabsze momenty, kiedy Górnik zyskiwał inicjatywę. W obu zdobył bramkę – pod koniec pierwszej i drugiej połowy. – Górnik zmienił sposób rozegrania. Prawy obrońca częściej się włączał do akcji, a środkowy pomocnik schodził w jego miejsce, przez co mieliśmy trudniej wypchnąć pressing. Mateusz Szwoch musiał uciekać ze środka, a Łukasz Moneta bardzo obniżać ustawienie. Ciężko nam było skontrować. Druga sprawa jest taka, że wiele nas kosztowała pierwsza faza meczu – dużo biegania, pressingu, przesuwania. Złapaliśmy przez to lekką „butlę” (śmiech) – ocenił końcówkę pierwszej części trener. O golu straconym w końcówce powiedział: – To kwestia zmęczenia. Obejrzeliśmy parametry motoryczne i przebiegliśmy bardzo dużo kilometrów w porównaniu do poprzednich spotkań. W moim odczuciu to dało o sobie znać. Poza tym Maciej Sadlok miał żółtą kartkę i jeśliby sfaulował, kończylibyśmy w dziesiątkę. Daliśmy zadebiutować dwóch chłopakom, więc ja też trochę namieszałem, wprowadzając trzech nowych obrońców. Musimy być lepiej zorganizowani, żeby tracić mniej bramek, a skuteczność powinna być utrzymana na tym samym poziomie - zaznaczył.

Rekordowa liczba rożnych

Ruch po raz pierwszy w tym roku zaczął mecz w ustawieniu z czterema obrońcami. – Zmieniliśmy system, bo Andrej Lukić pauzował za żółte kartki, a ja nie chciałem zostać ze wszystkimi środkowymi obrońcami na boisku. Chciałem mieć możliwość, żeby w drugiej połowie przejść ewentualnie na system z trójką, który jest piłkarzom dobrze znany – wyjaśnił Szulczek. – Chcieliśmy, żeby nasi boczni obrońcy obiegali, a skrzydłowi przeciwnika byli przez to „niżej”. To bardzo szybcy zawodnicy, Górnik ma dobrze kontrataki. To była główna przyczyna. Druga była taka, że nasi środkowi pomocnicy potrafią zdobywać bramki. Mateusz Szwoch oprócz gola miał bardzo dobrą sytuację z główki po wbiegnięciu, Denis Ventura strzelił takiego właśnie gola, Bartłomiej Barański także – chwalił pomocnika 34-letni szkoleniowiec.

Co też wyróżniało Ruch w tym spotkaniu, to wielka liczba rzutów rożnych – było ich aż 16, a Szulczek przyznał, że nie pamięta, aby jego zespół miał kiedyś w meczu tyle kornerów. – Mamy zawodników, którzy dobrze grają głową. W Wiśle Kraków byłem odpowiedzialny za stałe fragmenty gry i pamiętam, że Sadlok potrafi celnie dośrodkować piłkę z rzutu rożnego czy wolnego, co pokazał w tym sezonie choćby na Termalice. Chcieliśmy wyeksponować jego atut i cieszy, że tworzyliśmy po kornerach zagrożenie – powiedział Szulczek, którego zespół otworzył wynik dzięki dobrze wykonanemu rożnemu.

Piotr Tubacki