Tak nie może być
Filip Starzyński wierzy, że z każdym kolejnym meczem Ruch będzie się prezentował lepiej. – Trzeba poprawić skuteczność – podkreśla „Figo”.
RUCH CHORZÓW
W zeszłym sezonie szło mu jako tako, ale na początku I ligi jest piłkarzem przez duże „P”. Filip Starzyński to jeden z najjaśniejszych punktów chorzowian po spadku. W minionych rozgrywkach w 25 meczach w ekstraklasie zaliczył tylko jedną asystę, dogrywając Danielowi Szczepanowi z kornera we wrześniowym spotkaniu ze Stalą Mielec, jeszcze w Gliwicach. W bieżących rozgrywkach asystę – zresztą bardzo podobną – zaliczył już na inaugurację w Opolu, a ostatnio z Pogonią Siedlce strzelił także gola. I to nie byle jakiego!
Jak w derbach Dolnego Śląska
„Figo” popisał się bowiem trafieniem bezpośrednio z rzutu rożnego. Jak przyznał, nie taki był jego zamysł. – Oczywiście dośrodkowywałem. Plan był taki, żeby dograć w światło bramki i żeby jeden z chłopaków skierował piłkę do siatki. Bramkarz się pomylił i udało się strzelić – uśmiechał się po meczu. – To moja druga taka bramka w karierze, pierwsza była identyczna. To było w derbach Dolnego Śląska w barwach Zagłębia Lubin w meczu ze Śląskiem Wrocław. Byłoby fajnie, gdyby teraz ten gol dał nam trzy punkty, ale... nic nie dał – powiedział smutny po pierwszym trafieniu dla Ruchu od czerwca 2015 roku. Wówczas na zakończenie sezonu ekstraklasy „Niebiescy” pokonali przy Cichej Zawiszę Bydgoszcz 3:2, a Starzyński skutecznie wykonał rzut karny. Potem asystował jeszcze Eduardsowi Visnakovsowi. W składzie chorzowian byli wtedy tacy piłkarze, jak Marek Zieńczuk, Grzegorz Kuświk, Łukasz Surma, Rafał Grodzicki czy... Martin Konczkowski, także i teraz obecny w niebieskiej szatni. Tamtą jedenastkę prowadził wtedy nie kto inny, jak Waldemar Fornalik, a Ruch skończył na 10. miejscu.
Chcą myśleć o czymś więcej
Wiele się od tamtej pory zmieniło, a Starzyńskiemu też doszło trochę lat – obecnie ma 33. – Na pewno mam coś jeszcze do zrobienia. Czuję, że chcę i mogę. Czuję się coraz lepiej i myślę, że moja gra będzie wyglądała coraz lepiej. Liczby też się zaczynają pojawiać i to mój mały dobry prognostyk – podkreślił. Kwestia progresu jest aktualnie w Chorzowie głośnym tematem, bo 5 punktów po 3 kolejkach zdecydowanie nikogo nie zadowala. Tym bardziej po remisie z beniaminkiem z Siedlec, gdzie Ruch przed przerwą wręcz bombardował jego bramkę. – Traktujemy ten mecz jako stratę punktów, bo powinniśmy go zamknąć w pierwszej połowie. Mieliśmy bardzo dużo klarownych sytuacji, które powinniśmy wykorzystać i inaczej by nam się grało. Po zdobytej bramce za bardzo się cofnęliśmy i oddaliśmy inicjatywę przeciwnikom, a oni to wykorzystali. Musimy nad tym popracować, bo tak nie może być, jeśli chcemy myśleć o czymś więcej – zaznaczył „Figo”.
Na stojąco się nie wygra
Kibiców boli przede wszystkim to, że liczyli na komplet punktów na „swoim” terenie. Podobnie jest zresztą w przypadku piłkarzy. – Nie jesteśmy w ogóle zadowoleni z dwóch punktów zdobytych na Stadionie Śląskim. Liczyliśmy na więcej. Widocznie jeszcze dużo pracy przed nami, choć momentami – jeśli chodzi o kreowanie sytuacji – lepiej to wyglądało. Inaczej byśmy rozmawiali, gdybyśmy nie dopuścili Pogoń do wyrównania. Każdy mecz jest ważny, na stojąco nic nie wygramy. Trzeba dołożyć jeszcze więcej od siebie, bo umiejętności na pewno mamy. Widać, że każdy mecz będzie trudny, ale jestem spokojny, bo mamy w zespole dużo jakości. W pierwszych dwóch meczach nie wykreowaliśmy sobie wielu sytuacji, a z Pogonią było ich już dużo. Wystarczyło po prostu dołożyć skuteczność i można byłoby całą narrację odwrócić – przyznał doświadczony pomocnik.
Tanie usprawiedliwienie
W kontekście Ruchu często pojawiają się dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy przewidywalności, o której mówił i wcześniej trener Znicza Pruszków, i piłkarze Pogoni Siedlce. – Niech nas czytają, nie widzę w tym problemu. Raków Częstochowa też wszyscy czytają, a cały czas jest to mocny zespół. Powoli będziemy wchodzić na nasze obroty. W tym przypadku zabrakło tylko i wyłącznie skuteczności – zaznaczył „Figo”. Druga kwestia dotyczy fizycznego przeciążenia w trakcie okresu przygotowawczego. Starzyński się z tym nie zgadza. – To jest tanie usprawiedliwienie. Tak, mieliśmy ciężki okres przygotowawczy, natomiast w trakcie meczu nikt o tym nie myśli. Wydaje mi się jednak, że z każdym spotkaniem będzie coraz lepiej. Będziemy silniejsi. Przygotowujemy się na cały sezon, a nie tylko na początek. Liczyliśmy jedyniena inną zdobycz punktową – zaznaczył chorzowski numer 10.
Piotr Tubacki