Tałant Dujszebajew chciałby „dożywocia”
Tałant Dujszebajew w Kielcach osiągnął już sporo, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedział. Fot. kielcehandball.pl
Tałant Dujszebajew chciałby „dożywocia”
Pod dachem wisi koszulka Bertusa Servaasa z numerem 21. Jeszcze mi do niego daleko, ale czuję moc, aby go przegonić - powiedział trener, który od dekady prowadzi drużynę z Kielc.
W pierwszym tegorocznym meczu u siebie Industria Kielce pokonała Piotrkowianina 41:27. Był on szczególny dla trenera Tałanta Dujszebajewa, który świętował 10-lecie pracy z zespołem mistrza Polski. Nic dziwnego, że po końcowym gwizdku był oblegany. Od swych podopiecznych otrzymał okazały tort, a od działaczy oraz kibiców pamiątkowe zdjęcie i koszulkę. - Jeśli będą wyniki, to chcę pracować w kieleckim klubie do emerytury - powiedział szkoleniowiec. - Z powodu jubileuszu łezka się nie zakręciła. Pod dachem wisi koszulka Bertusa Servaasa (były prezes i twórca potęgi kieleckiego klubu - przyp. red.) z numerem 21. Jeszcze mi do niego daleko, ale czuję moc, aby go przegonić. Powiedziałem, że chciałbym w tym klubie pracować 22 lata, a może uda się i 23. Każdy wie, że trener ma pracę, jeśli osiąga wyniki. Jestem więc spokojny i mam nadzieję, że dalej będą sukcesy. Moja rodzina jest tu szczęśliwa, ja jestem szczęśliwy jako trener. Najlepszym momentem podczas tych 10 lat była sytuacja, kiedy po mecz z Vardarem Skopje, gdzie na wyjeździe przegraliśmy 10 bramkami, kibice przyszli na kolejny trening, żeby nas dopingować. Jestem wdzięczny ludziom, którzy nas wspierają, przychodzą na mecze i w nas wierzą. To były wspaniałe lata, ale jestem przekonany, że przed nami jeszcze kolejne sukcesy.
W meczu, który nie miał większej historii, bo przewaga faworyta była zdecydowana, a na miano MVP zapracował Alex Dujszebajew (7 bramek, wszystkie z rzutów karnych), starszy syn szkoleniowca, zabrakło zawieszonego przez klub skrzydłowego Benoita Kounkouda (Francuz jest podejrzany o próbę usiłowania gwałtu w Paryżu), rozgrywającego Tomasza Gębali, obrotowego Arstema Karaleka, bramkarza Andreasa Wolffa i rozgrywającego Hassana Haddaha, narzekających na zdrowie. Egipcjanin przechodził w środę w klinice w Bieruniu badania kontrolne po wyleczeniu kontuzjowanej stopy. Sztab szkoleniowy mistrzów Polski mecz potraktował jako okazję do przetestowania różnych rozwiązań. Na środku obrony obok Michała Olejniczaka występował nominalny lewoskrzydłowy Dylan Nahi, który w ataku grał na kole. - Jesteśmy w takim momencie, że gramy po dwa mecze w tygodniu. Takim składem będziemy grali w najbliższych spotkaniach. Nie będziemy płakać, że kogoś nie ma. Mamy co mamy i walczymy dalej. Musimy spróbować wszystkich wariantów. W sobotę gramy z Azotami Puławy, a w środę z THW Kiel w Lidze Mistrzów. Trenujemy, próbujemy, aby nie było zaskoczenia - wytłumaczył trener Dujszebajew.
Po raz pierwszy przed kielecką publicznością zagrał chorwacki bramkarz Sandro Mestric, który przez 30 minut odbił 7 piłek (35 proc. skutecznych obron). - Zagrał dobry mecz. Rywalizujemy na treningach, myślę że obu nam to wyjdzie na dobre - komplementował swojego nowego kolegę po fachu Miłosz Wałach.
Trener Piotrkowianina, mimo wysokiej porażki, chwalił swoich podopiecznych. - Przede wszystkim podjęliśmy walkę, do ostatnich minut próbowaliśmy poprawiać wynik. Wiadomo, że oba zespoły mają zupełnie inne cele. My gramy o to, żeby uzyskać jak najlepszy wynik i utrzymać się w ekstraklasie, a rywale idą na mistrza Polski i grają w Lidze Mistrzów. Patrząc jednak na to, ile mój zespół włożył serca w to spotkanie, jestem zadowolony z jego postawy - podkreślił Michał Matyjasik.
(m, PAP)