Szybkie ciosy
Warta Poznań - ŁKS Łódź
Przed wczorajszym meczem w Grodzisku Wielkopolskim sytuacja Łódzkiego Klubu Sportowego była „podbramkowa”. Dorobek podopiecznych trenera Jakuba Dziółki, jakby nie patrzeć spadkowicza z ekstraklasy, był wyjątkowo mizerny. Jeden punkt w czterech potyczkach ligowych nie jest powodem do dumy. Tylko trochę lepsza była sytuacja Warty, której sytuację mogła skomplikować porażka z łodzianami.
Pierwszą godną uwagi sytuacją w pierwszej połowie była... przerwa w grze (22 minuta), spowodowana racami rzuconymi na boisko przez kibiców ŁKS-u. Po trzeciej turze „racowiska”, w 30 minucie, sędzia Jarosław Przybył zaprosił oba zespoły do szatni. Okazało się, że wymuszona przerwa zadziałała usypiająco na gospodarzy. W 32 minucie były piłkarz Warty Mateusz Kupczak uruchomił prostopadłym podaniem Andreu Arasę, który uderzeniem w długi róg zmusił do kapitulacji Jędrzeja Grobelnego. Nim podopieczni trenera Piotra Jacka otrząsnęli się po tym ciosie, znaleźli się na deskach po raz drugi. Arasa podał do Antoniego Młynarczyka, ten zwiódł Bartosza Szeligę i huknął pod poprzeczkę.
W przerwie trener gospodarzy dokonał trzech zmian i gole - dla jednych i drugich -zaczęły sypać się niczym z rogu obfitości. Goście jednak nie wypuścili wygranej z rąk i dzięki temu wyprzedzili Wartę w ligowej tabeli.
Bogdan Nather