Sport

Szybki powrót z emerytury

W poprzedni weekend Wojciech Szczęsny żegnał się z kibicami Juventusu i oficjalnie odchodził na emeryturę. Teraz podpisze kontrakt z wielką Barceloną!

Za niedługo Wojciech Szczęsny będzie mógł przedstawić się kibicom Barcelony. Fot. LaPresse/SIPA USA/PressFocus

Gdy w niedzielę Marc-Andre ter Stegen doznał poważnej kontuzji kolana, środowisko Barcelony zaczęło zastanawiać się, w jaki sposób zastąpić niemieckiego golkipera. W końcu kibice nie chcieli, by zespół pozostał przez osiem miesięcy absencji ter Stegena z Inakim Peną w składzie. Hiszpan już w poprzednim sezonie dostał szansę, żeby zastąpić kapitana „Blaugrany”. Nie spisał się najlepiej i te wspomnienia pozostały w głowach fanów, którzy szybko zaczęli szukać możliwych rozwiązań z zaistniałego kryzysu. Okazało się, że Barcelona ma związane ręce. Jeśli chce ściągnąć dodatkowego golkipera, musi szukać w gronie bramkarzy, którzy nie mają klubów, bo okno transferowe zostało zamknięte. Wtedy po raz pierwszy w kontekście zatrudnienia w „Dumie Katalonii” pojawiło się nazwisko Wojciecha Szczęsnego.

To tylko marzenia

Na początku było to tylko pobożne życzenie kibiców. W końcu polski bramkarz jasno stwierdził, że nie ma zamiaru wracać między słupki. Definitywnie zakończył karierę i trudno było sobie wyobrazić scenariusz, w którym zmienia zdanie. W niedzielę wieczorem na Instagramie kanału „FootTruck” pojawiła się grafika, zachęcająca Szczęsnego do przejścia do Barcelony. Bramkarz zdecydował się na skomentowanie wpisu słowami: „Nikt Wam marzyć nie zabroni”. Z jednej strony zademonstrował, że na razie są to tylko marzenia kibiców. Z drugiej strony… nie zaprzeczył definitywnie plotkom na temat jego ewentualnego dołączenia do Barcelony.

Skąd ten pomysł?

Dlaczego w ogóle podejrzewano, że Szczęsny może odłożyć w czasie piłkarską emeryturę i wznowić karierę? Przemawiało za tym kilka czynników. Po pierwsze, Barcelonie się nie odmawia. Jeśli do jakiegokolwiek zawodnika zadzwoniłby prezydent klubu Joan Laporta, mało kto miałby na tyle determinacji, żeby kategorycznie powiedzieć „nie” na ofertę zatrudnienia. Po drugie, Wojciech Szczęsny ma bardzo dobre relacje z Robertem Lewandowskim. Nie jest to tajemnica. Snajper, który już trzeci sezon reprezentuje Barcelonę, mógłby namówić Szczęsnego do powrotu. Po trzecie, polski bramkarz ma dom w Hiszpanii. Mieszka na południu kraju i powoli przystosowuje się do hiszpańskiego życia. Po czwarte, nie było wielu zdecydowanie lepszych bramkarzy dostępnych dla „Blaugrany”. Jeszcze we wtorek dyskutowało się, czy lepszym wyborem byłby Keylor Navas (były bramkarz Realu Madryt, a ostatnio PSG), czy może Claudio Bravo, który także musiałby odłożyć w czasie swoją emeryturę.

Zasypani newsami

Informacja, że Barcelona jest zainteresowana usługami Szczęsnego, a ten byłby skłonny do powrotu na boisko, była jeszcze w poniedziałek tylko plotką. We wtorek nabierała cech prawdopodobieństwa. Szczęsny miał dać zielone światło działaczom z Katalonii. Od wtorkowego wieczoru aż do środy z godziny na godzinę dostawaliśmy coraz to nowe informacje. Hiszpańscy - a i polscy - dziennikarze prężnie działali. W środę rano dziennik „Mundo Deportivo” skontaktował się z polskim bramkarzem w sprawie ewentualnego przejścia do Barcelony. Ten odpowiedział w swoim stylu: – Mam jedynie nadzieję, że Marc szybko wyzdrowieje. Jest dobrym kumplem i świetnym bramkarzem. Życzę mu wszystkiego najlepszego. To jedyny mój komentarz.

W międzyczasie już docierały przecieki, że Polak miał zaakceptować ofertę Barcelony. W końcu w środę po południu Fabrizio Romano, światowy guru od spraw transferowych, potwierdził, że Szczęsny podpisze kontrakt z „Dumą Katalonii”, a testy medyczne przejdzie w najbliższych kilku dniach.

Przenosiny dopięte

Transakcja była wielowątkowa. W końcu chodziło o to, żeby przekonać Szczęsnego do powrotu na boisko. Następnie trzeba było dogadać się z Juventusem, z którym niedawno Polak się pożegnał. Turyński zespół otrzymał rekompensatę za transfer Szczęsnego do Barcelony. Pod znakiem zapytania stały także względy regulaminowe. Czy Szczęsny będzie mógł zostać zarejestrowany? Czy będzie mógł grać w Lidze Mistrzów? Gdy na te pytania działacze Barcelony znaleźli odpowiedzi twierdzące, nie mieli wątpliwości – z Polakiem warto było prowadzić negocjacje. – To byłoby oznaką braku szacunku, gdybym nie rozważał przejścia do Barcelony. To jeden z najlepszych klubów na świecie! – powiedział katalońskiemu dziennikowi „Sport” Szczęsny. Już dziś golkiper ma pojawić się stolicy Katalonii, żeby podpisać kontrakt.

Wytrzymał kilka tygodni

Tym samym Wojciech Szczęsny stanie się drugim polskim piłkarzem, który zagra dla Barcelony, po Robercie Lewandowskim. Będzie też piątym sportowcem, który grać będzie w koszulce „Blaugrany”, po szczypiornistach - Bogdanie Wencie oraz Kamilu Syprzaku - koszykarzu Macieju Lampe i „Lewym”. Ta historia jest jednak wyjątkowa. Wiele zbiegów okoliczności spowodowało, że teraz możemy cieszyć się z kolejnego Polaka w „Dumie Katalonii”. Przede wszystkim pechowej kontuzji doznał Marc-Andre ter Stegen. Gdyby Niemiec nie był wykluczony na ponad pół roku, nie byłoby potrzeby sprowadzenia nowego golkipera. Szczęsny musiał też podjąć decyzję o zakończeniu kariery. Gdyby nadal był piłkarzem zatrudnionym w Juventusie, Barcelona nawet nie pomyślałaby o jego transferze, bo byłby on niemożliwy do wykonania w takim okresie, po zamknięciu okna transferowego. Ale dzięki temu wszystkiemu będziemy cieszyć się z gry 84-krotnego reprezentanta Polski przez kolejny sezon. Podpisze kontrakt do końca czerwca 2025 roku...

Jak się okazało, rację miał Michał Probierz. Ledwie na początku września selekcjoner stwierdził, że nie wierzy w to, że Wojciech Szczęsny wytrzyma bez gry w piłkę. Założył, że za pół roku znajdzie nowy klub. Słowa trenera szybko zostały zweryfikowane – Szczęsny wytrzymał kilka tygodni, ale też oferta była nie do odrzucenia.

Kacper Janoszka