Sport

Szwedzkie ciosy

Cracovia jedynie do przerwy potrafiła zneutralizować Lecha. W drugiej połowie była tylko tłem dla lidera.

Mikael Ishak (w środku) cieszy się z gola na 0:1. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Z wielkiej chmury oczekiwań przed starciem czołowych drużyn długo nie było deszczu, ale po zmianie stron Lech zaczął grać zupełnie inaczej i wygrał na stadionie Cracovii po raz pierwszy od lipca 2020 roku. Krakowianie po raz pierwszy w tym sezonie nie strzelili gola, a byli ostatnią drużyną, która mogła się pochwalić trafieniem we wszystkich spotkaniach.

Problem Glika

Na ostatnim etapie przygotowań poważnej kontuzji kolana doznał Kamil Glik i istnieje podejrzenie zerwania więzadeł krzyżowych. Dobrze to nie wygląda, ale nadzieja umiera ostatnia, a wszystko wyjaśnią wyniki badań, które mają być dostępne w najbliższych dniach. Po raz pierwszy od końca lipca na boisku pojawił się też Bartosz Salamon. Obrońca gości zastąpił Aleksa Douglasa, który ze zgrupowania kadry wrócił z urazem pachwiny. W pierwszych minutach wyróżnili się panowie z nazwiskiem na literę H. Dino Hotić sprawdził rozgrzanie Henricha Ravasa uderzeniem z 25 metrów, a Ajdin Hasić niespodziewanie strzelał z jeszcze dalszej odległości z rzutu wolnego i trafił w spojenie. Potem lepsze wrażenie sprawiała Cracovia, ale nie miała dogodnych sytuacji. Później okazało się, że kąśliwy strzał Patryka Sokołowskiego był jedynym celnym gospodarzy w całym meczu. Lech miał do przerwy duże problemy z budowaniem akcji, zdobywaniem terenu z piłką. Zawodnicy lidera przegrywali wiele stykowych pojedynków, a rywale ciągle byli blisko. Na trybunach był to mecz przyjaźni, ale na boisku na pewno nie. Kości trzeszczały, przed przerwą sędzia często sięgał po kartki.

Cztery zabójcze minuty

Spiker dziękował zespołom za zostawienie zdrowia na boisku, bo na świetne zagrania i emocje komplet publiczności nie mógł liczyć. Lech mocno zaczął drugąpołowę i był to znak, że żarty się skończyły. „Główka” Salamona i niecelny strzał Mikaela Ishaka były sygnałami ostrzegawczymi dla gospodarzy. Nie oddalili zagrożenia, więc goście od razu przeszli do konkretów. Kapitalne dośrodkowanie Afonso Sousy wykorzystał Ishak, a po czterech minutach jego rodak Patrik Walemark wykończył koronkową akcję po przechwycie. Silny jak tur napastnik ma też technikę użytkową, co pokazał przy świetnym zagraniu. Tym razem Cracovia nie była w stanie odpowiedzieć na dwa szybkie ciosy. Lech to nie Śląsk Wrocław i potem bawił się piłką, a gospodarze biegali za nią bez wiary, że mogą coś zmienić.

Michał Knura


GŁOS TRENERÓW

Niels FREDRIKSEN: - Cieszy nas powrót na zwycięską ścieżkę i to, że zachowujemy kolejne czyste konto. Pierwsza połowa była wyrównana i Cracovia zagrała dobre minuty w tej części. Po zmianie stron zagraliśmy lepiej i zasłużyliśmy na wygraną.

Dawid KROCZEK: - W pierwszej połowie nasza postawa zasługiwała na dobre słowo i zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby zagrać jak najlepiej. W dalszej części spotkania Lech był lepszy i wygrał zasłużenie. Nie mogę mieć pretensji do drużyny. Jesteśmy źli, ale daliśmy wszystko z siebie, by wygrać.

MÓWIĄ LICZBY
CRACOVIA LECH
34 posiadanie piłki 66
1 strzały celne 7
4 strzały niecelne 10
2 rzuty rożne 6
1 spalone 1
17 faule 17
2 żółte kartki 3