Sport

Szwedzki taran

LIGOWIEC

Aż strach pomyśleć, jak będzie prezentował się poznański Lech, gdy w jego składzie zabraknie Mikaela Ishaka. Na początku bieżącego sezonu 31-letni Szwed imponuje fantastyczną skutecznością strzelecką, o czym świadczą cztery gole zdobyte w trzech potyczkach ligowych. W tej chwili kapitan „Kolejorza” wśród bramkarzy przeciwnika zapewne ma samych wrogów i nie ma złudzeń, że oślepłby, gdyby ich spojrzenia przypominały sztylety.

Kibice Pogoni Szczecin mieli szczerą nadzieję, że ich pupile w końcu pozbędą się kompleksu Górnika Zabrze podczas meczów wyjazdowych. Dostawali torsji, gdy uświadomili sobie, że po raz ostatni „Duma Pomorza” zgarnęła komplet punktów na Stadionie im. Ernesta Pohla 5 sierpnia 2006 roku (zwycięstwo 3:0 po golach Piotra Celebana, Andersona i Ediego Andradiny). W praniu okazało się, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, bo podopieczni Jana Urbana odnieśli skromne (1:0), ale w pełni zasłużone zwycięstwo. Trener „portowców” Jens Gustafsson po ostatnim gwizdku sędziego był wściekły jak osa i gdyby zrobić mu zdjęcie, chyba wyglądałby jak oskarżony w procesie przestępców wojennych. - Myślę, że Górnik wygrał, bo był od nas po prostu lepszy - przyznał samokrytycznie niespełna 46-letni Szwed. - To był słaby nasz występ od początku do końca. Byliśmy niezdarni, nie potrafiliśmy odbierać piłki, popełniliśmy mnóstwo błędów technicznych. Jestem rozczarowany występem drużyny, to nie był poziom Pogoni.

Powody do zadowolenia miał natomiast szkoleniowiec zabrzan Jan Urban, bo po niemrawym początku sezonu jego drużyna wreszcie „odpaliła”. Może nie wyglądał jak facet, który właśnie wyszedł z beczki śmiechu, ale szeroki uśmiech mówił sam za siebie. - Po pierwszych dwóch spotkaniach sezonu nie zapowiadało się na to, że na tle takiego przeciwnika zagramy tak dojrzałą piłkę - stwierdził były znakomity piłkarz. - Wydaje mi się, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Dobrze kryliśmy, co było trudne, od pierwszej do ostatniej minuty. Używając terminologii bokserskiej - punktowaliśmy, chociaż zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Pogoń może zadać nokautujący cios.

Nie można zbyć milczeniem postawy obrońcy mistrzowskiego tytułu, czyli Jagiellonii Białystok. Komplet punktów w trzech potyczkach to jest coś godnego uwagi, niezależnie od klasy i renomy przeciwnika. Osiągnięcia swoich podopiecznych docenia trener Adrian Siemieniec. - Wiemy, jak jest w sporcie, szczególnie w piłce nożnej. Musimy być skoncentrowani, pielęgnować ten czas zwycięstwa i mieć do niego dużo szacunku - powiedział zaledwie 32-letni szkoleniowiec. - Poprzeczka będzie tylko szła w górę, będzie już tylko trudniej.

Przy rozdawaniu laurek byłoby nietaktem pominięcie Piasta Gliwice. Wyjazd ze stadionu przy ulicy Łazienkowskiej w stolicy z kompletem punktów nie jest normą, zdarza się bardzo rzadko. W poprzednim sezonie dokonały tej sztuki tylko trzy zespoły: Raków Częstochowa, Stal Mielec i Radomiak. Teraz w strumieniach szampana może kąpać się trener gliwiczan Aleksandar Vuković, dla którego wygrana z Legią ma wyjątkowo słodki smak.

Bogdan Nather