Dawid Kudła dwukrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus.pl

 

Szwedzki koszmar

Katowiczanie mieli udowodnić, że zeszłotygodniowa wygrana nie była dziełem przypadku. Zostali jednak brutalnie wybudzeni ze snu o 3 punktach…

 

Po ostatnim zwycięstwie GKS-u u siebie z Motorem Lublin, katowiccy kibice mogli mieć nadzieje na to, że ich zespół po przerwie zimowej zacznie zaliczać regularne zwycięstwa. Nadzieje – jeśli takowe naprawdę istniały – zostały niezwykle szybko zweryfikowane, bo po zaledwie 5 dniach. W zeszły poniedziałek ekipa Rafała Góraka wygrała przy Bukowej, w minioną sobotę musiała pogodzić się z porażką w Płocku.


Spotkanie nie zaczęło się najgorzej dla przyjezdnych z Górnego Śląska. Mecz nie był najprzyjemniejszym widowiskiem do oglądania, ale GieKSa dość szybko wyszła na prowadzenie. W 11 minucie faulowany w polu karnym był Oskar Repka, który został zaatakowany nakładką. Sędzia początkowo nie zauważył przewinienia, ale po analizie VAR wskazał na „wapno”. Z „jedenastki” pewnie uderzył Arkadiusz Jędrych, który w drugim meczu z rzędu pewnie wykorzystał rzut karny.


Miała być to zapowiedź drugiego po przerwie zimowej zwycięstwa katowiczan, a skończyło się na tym, że wyjechali oni z Mazowsza bez zdobyczy punktowej. Wszystko przez szwedzki duet Wisły, który został sprowadzony do klubu tej zimy. Najpierw, jeszcze w pierwszej połowie, do siatki trafił Jesper Westermark. Napastnik wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego i precyzyjnym strzałem głową pokonał Dawida Kudłę.


Wynik remisowy utrzymywał się całą drugą połowę, aż do pierwszej minuty doliczonego czasu gry. Wtedy na listę strzelców wpisał się obrońca Marcus Haglind-Sangre. GKS po raz kolejny nie dał rady upilnować przeciwników podczas stałego fragmentu gry. Tym razem Wisła zaskoczyła podopiecznych Rafała Góraka po rzucie rożnym. Po wrzutce powstało małe zamieszanie w polu karnym, żaden z piłkarzy GieKSy nie potrafił wybić piłki poza pole karne, a skorzystał na tym szwedzki defensor. Swoim trafieniem – premierowym dla płockiej drużyny – zapewnił zespołowi pierwsze zwycięstwo w 2024 roku.


Po spotkaniu kibice domagali się zwolnienia trenera Rafała Góraka. Nie powinno to jednak dziwić. Fani mają już dość, a o swojej niechęci do aktualnego szkoleniowca dawali głośno znać także po wygranym starciu z Motorem Lublin. Kacper Janoszka



GŁOS TRENERÓW

Dariusz ŻURAW: - Mecz był zamknięty z obu stron. GKS Katowice to zespół bardzo dobrze zorganizowany. My po ostatnim meczu chcieliśmy coś zmienić, jeśli chodzi o system grania i o personalia. Plany pokrzyżował nam rzut karny podyktowany na początku. Przez to w pierwszej połowie widać było sporą nerwowość, bo oczekiwania były inne. Po strzeleniu bramki wyglądało to trochę lepiej, zaczęliśmy grać płynniej. Oczekiwaliśmy do końca na gola i fajnie, że się to udało.


Rafał GÓRAK: - Trudno jest, gdy przegrywa się po jednej z ostatnich akcji meczu. To bardzo boli i możemy mieć pretensje tylko do siebie za to, że stały fragment nie został przez nas wybroniony. Wydaje mi się, że remis w tym meczu byłby wynikiem zasłużonym. Jednak nie chodzi o to czy coś było zasłużone czy nie, tylko o to, jaki był wynik. Niestety, wyjeżdżamy z Płocka bez punktów.