Krzysztof Świątek (z lewej) nie zamierza wieszać butów na kołku. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Szpaler dla „Świętego”

465. występ Krzysztofa Świątka w barwach klubu z Nowej Huty zakończył się 5. z rzędu remisem zespołu, który planuje walczyć o awans.

 

Niedzielny mecz poprzedziła miła uroczystość. Wychodzący na murawę zawodnicy obu drużyn utworzyli szpaler, którym przeszedł Krzysztof Świątek. 37-letni kapitan Hutnika założył jego koszulkę po raz 465., czym pobił należący dotąd do Leszka Walankiewicza klubowy rekord. Otrzymał za to m.in. pamiątkową paterę, a kibice wywiesili transparent doceniający „Świętego”, oznajmiając mu, że jest legendą.

Podniosły charakter uśpił nieco czujność gospodarzy, bo stroną dyktującą warunki była Stal. Co prawda jej ataki przerwała kontra zmarnowana przez Denisa Rakelsa, ale więcej działo się pod bramką Doriana Frątczaka, który zatrzymał Adama Imielę, lecz przy uderzeniu Jakuba Górskiego był bezradny. Strata gola przebudziła krakowian i Krystian Lelek, Miłosz Drąg oraz główkujący Denis Rakels mogli doprowadzić do remisu. Gdyby jednak Górski się nie „podpalił” i wykorzystał błąd Igorsa Tarasovsa, do przerwy byłoby 0:2.

W szatni Hutnika musiało być głośno, bo II połowę jego zawodnicy rozpoczęli z takim animuszem, że za sprawą sprytnego w polu karnym Rakelsa wyrównali i mecz rozpoczął się od nowa. Frątczak był zmuszony obronić dwie „główki” Kacpra Chełmeckiego, na które miejscowi odpowiedzieli jedynie niecelnym uderzeniem Lelka. W miarę upływu czasu mecz zmierzał do podziału punktów, lecz ze wskazaniem na „stalówkę”. Krakowianom udało się jednak odeprzeć jej ataki i uzyskać 5. - w tym czwarty 1:1 - remis tej wiosny. Kiepski to dorobek jak na drużynę chcącą walczyć o awans na zaplecze ekstraklasy.

Marek Hajkowski