Szok! Iga Świątek zawieszona!
Polka przyjęła miesięczną dyskwalifikację za niecelowe złamanie przepisów antydopingowych - poinformowała w czwartek Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA). - To najcięższe doświadczenie w moim życiu - podkreśliła Polka.
Jak przekazano w komunikacie, Iga Świątek w sierpniu miała pozytywny wynik testu na niedozwoloną trimetazydynę (TMZ), należącą do kategorii modulatorów hormonów i metabolizmu. TMZ stosowana jest w leczeniu choroby niedokrwiennej serca, wspomaga krążenie krwi, ale też hamuje zaburzenia pracy błędnika. Od 2014 roku znajduje się na liście środków zakazanych w sporcie.
- To substancja, która należy do grupy S4 środków i metod zabronionych. Działa w sposób ochronny na układ krążenia, na mięsień sercowy. Do tego powoduje zwiększony metabolizm na poziomie komórkowym. Może w pewien sposób przyczynić się do zwiększenia wydolności organizmu - tłumaczył PAP dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski.
Problemowa trimetazydyna
W przeszłości TMZ była wykrywana m.in. u chińskich pływaków czy rosyjskiej łyżwiarki figurowej Kamiły Walijewej, a także u piłkarza Jakuba Świerczoka. - On także na pewnym etapie postępowania został uniewinniony, bo też wykazał, że w preparacie, który stosował, ta substancja się znajdowała i w sposób nieświadomy ją przyjmował – przypomniał Rynkowski.
Problemy z powodu trimetazydyny miał w 2014 roku trzykrotny mistrz olimpijski w pływaniu Sun Yang; Chińczyk został zawieszony na trzy miesiące. Jak tłumaczył, środek został mu zalecony przez lekarzy z powodu problemów z sercem i występujących omdleń. Z kolei Walijewa, która ostatecznie została zdyskwalifikowana na cztery lata, broniła się, że przez przypadek zażyła leki na serce należące do jej dziadka.
Próbkę od Igi Świątek pobrano 12 sierpnia, czyli tuż po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdzie wywalczyła brązowy medal. Polka przygotowywała się do turnieju w Cincinnatti.
Jet lag i problemy ze snem
12 września poinformowano raszyniankę o wyniku testu i została ona tymczasowo zawieszona, w związku z czym opuściła trzy turnieje - w Seulu, Pekinie i Wuhan. Tenisistka tłumaczyła swoją nieobecność na korcie najpierw zmęczeniem, a później kłopotami natury osobistej. Z kolei na początku październiku poinformowała o zakończeniu trwającej cztery lata współpracy z trenerem Tomaszem Wiktorowskim.
Dziesięć dni po informacji o zawieszeniu Świątek złożyła odwołanie.
Śledztwo ITIA ustaliło, że pozytywny wynik testu był spowodowany zanieczyszczeniem leku bez recepty - melatoniny, produkowanego i sprzedawanego w Polsce, który zawodniczka przyjmowała na jet lag i problemy ze snem, a naruszenie nie było celowe. Nastąpiło to po przeprowadzeniu wywiadów z tenisistką i jej otoczeniem, dochodzeniach i analizach w dwóch laboratoriach akredytowanych przez WADA.
Po zakończeniu śledztwa, którego wynik był korzystny dla Polki, uchylono jej zawieszenie 4 października, ale nawet wtedy nie ujawniano sprawy opinii publicznej…
„Zawodniczka odwołała się od tymczasowego zawieszenia w ciągu 10 dni od otrzymania informacji i odwołanie to zostało uwzględnione, więc zgodnie z zasadami TADP (Tenisowy Program Antydopingowy – przyp. PAP) nie zostało ono zatem ujawnione publicznie" - można przeczytać w oświadczeniu ITIA.
Brak istotnej winy
Jak podała organizacja, w wyniku dochodzenia uznano „brak istotnej winy lub zaniedbania” tenisistki, w związku z czym zaproponowano jej miesięczną dyskwalifikację. 27 listopada Świątek przyznała się do złamania przepisów antydopingowych i zaakceptowała karę. Wlicza się do niej wcześniejsze tymczasowe zawieszenie, więc okres 30 dni wykluczenia raszynianki z gry mija 4 grudnia i będzie mogła bez problemów pod koniec roku zacząć nowy sezon. Dodatkowo Polka straci nagrodę pieniężną za turniej WTA 1000 w Cincinnati, który rozegrała tuż po pobraniu od niej badanej próbki. Odpadła wówczas w półfinale po porażce z obecną liderką światowego rankingu, Białorusinką Aryną Sabalenką.
ITIA to organizacja odpowiedzialna za ochronę integralności zawodowego tenisa na całym świecie. Oprócz działań prewencyjnych, edukacyjnych i testowania na obecność narkotyków, gromadzi informacje wywiadowcze i bada manipulacje w rozgrywkach, zwłaszcza ustawianie meczów. Ma uprawnienia do nakładania grzywien i sankcji oraz zakazywania graczom, sędziom i innym działaczom tenisowym uczestnictwa w sankcjonowanych turniejach.
Najtrudniejszy turniej
Iga Świątek opublikowała specjalne nagranie w mediach społecznościowych, w którym przedstawiła swoje stanowisko.
- Przez ostatnie dwa i pół miesiąca poddałam się surowemu postępowaniu agencji ITIA, które potwierdziło moją niewinność. Jedyny pozytywny test antydopingowy w mojej karierze z niewiarygodnie niskim stężeniem substancji zabronionej, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, sprawił, że pod znakiem zapytania stanęło wszystko, na co pracowałam przez całe życie - przekazała raszynianka.
Jak podkreśliła, zarówno ona, jak i cały jej sztab mierzyli się z ogromnym stresem i lękiem.
- Wszystko zostało skrupulatnie wyjaśnione, a ja mogę z czystą kartą wrócić do tego, co kocham najbardziej i wiem, że będę teraz silniejsza niż kiedykolwiek. Choć wiem, że nie zrobiłam nic złego, z szacunku dla kibiców i opinii publicznej dzielę się wszystkimi szczegółami tego najdłuższego i najtrudniejszego turnieju w mojej karierze - wskazała aktualna wiceliderka światowego rankingu.
WTA wspiera Igę
Oświadczenie wydała również zawodowa organizacja tenisistek WTA. „WTA w pełni wspiera Igę w tym trudnym czasie. Iga konsekwentnie demonstrowała silne zaangażowanie w uczciwą grę i przestrzeganie zasad czystego sportu, a ten niefortunny incydent podkreśla wyzwania, z jakimi mierzą się sportowcy, radząc sobie ze stosowaniem leków i suplementów” - można przeczytać na oficjalnej stronie cyklu.
Co zrobi WADA?
Sprawa Świątek to kolejny w ostatnich miesiącach głośny i kontrowersyjny przypadek zażycia niedozwolonych środków przez tenisistów ze ścisłego światowego topu. W marcu na dopingu przyłapano lidera światowego rankingu, Jannika Sinnera, o czym poinformowano dopiero latem. 23-letni Włoch na razie uniknął kary, ale Światowa Agencja Antydopingowa (WADA), kierowana przez Witolda Bańkę, odwołała się w jego sprawie do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) w Lozannie i domaga się co najmniej rocznej dyskwalifikacji. Podobne prawo będzie jej przysługiwać wobec Świątek.
Iga Świątek jest jedną z najbardziej utytułowanych tenisistek ostatnich lat; do października - łącznie przez 125 tygodni - była liderką światowego rankingu, wygrała 22 turnieje WTA, w tym 5 wielkoszlemowych oraz WTA Finals w 2023 roku.
(t)
Tu możesz zobaczyć nagranie z wyjaśnieniem Igi Świątek.
Sztab Świątek: chodziło o lek, a nie suplement
Od samego początku raszynianka i jej zespół w pełni współpracowali z ITIA, by dowieść jej niewinności – przekonuje w oświadczeniu zespół Igi Świątek. Do analizy przesłano nie tylko wszystkie leki i suplementy, które przyjmuje tenisistka, ale także próbki włosów do badania antydopingowego. Analizy wykazały, że niedozwolona substancja - trimetazydyna (TMZ) - dostała się do organizmu Świątek przez zażywany przez nią lek z melatoniną, który pomaga przy jet lagu oraz problemach ze snem i został jej zarekomendowany przez lekarza. „Laboratorium potwierdziło zanieczyszczenie próbek leków pochodzących zarówno z opakowania, z którego korzystała zawodniczka, jak i ze zbadanej w celach porównawczych fabrycznie zamkniętej buteleczki tej samej partii. Zakup leku w zamkniętym fabrycznie opakowaniu tej samej partii, i poddanie go badaniom laboratoryjnym były sprzyjającą okolicznością w opinii ITIA, ponieważ dowiodły fabrycznego zanieczyszczenia CAŁEJ partii tego leku” - napisano w komunikacie.
Poinformowano również, że badania włosów Polki nie wykazały żadnych niedozwolonych substancji. „Kluczowe z perspektywy formalnej oraz wymiaru decyzji ITIA jest zrozumienie, że źródłem zanieczyszczenia vide wykrycia substancji w próbce moczu jest środek uznawany za LEK, a nie suplement, ponieważ leki z natury rzeczy podlegają surowszym wymogom/restrykcjom, co automatycznie wpływa na obniżenie ryzyka przyjęcia niedozwolonej substancji” - można przeczytać w komunikacie zespołu polskiej tenisistki.
Najmniejszy wymiar kary
Michał RYNKOWSKI, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA)
Decyzja władz tenisowych jest korzystna dla Igi Świątek, bo mówimy o praktycznie najmniejszym wymiarze kary. Sankcja mogła zostać nałożona w wymiarze od nagany do dwóch lat dyskwalifikacji. Decyzja, z którą w czwartek została zaznajomiona opinia publiczna, jest jeszcze nieprawomocna. Od tego orzeczenia istnieje możliwość złożenia odwołania przez samą zawodniczkę, federację tenisową i Światową Agencję Antydopingową (WADA). Przypadek tenisistki pokazuje, że trzeba być bardzo ostrożnym, konsultować przyjmowanie wszelkich preparatów przed przyjęciem. To zawodnik ostatecznie ponosi odpowiedzialność za to, co znajdzie się w pobranej od niego próbce. Trudno mi w sprawie Świątek wyrokować, czy doszło do jakiegoś niedopatrzenia sztabu.