Sport

SZLAGIER KOLEJKI

Rachunki do wyrównania

Mecze Lecha z Pogonią to gwarancja emocji. W akcji Adriel Ba Loua i Kamil Grosicki. Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

Wystarczy rzut oka na tabelę, żeby wybrać mecz 6. kolejki ekstraklasy. Na papierze to bez dwóch zdań starcie Lecha, który na razie jest na drugim miejscu, z Pogonią, która jest pozycję niżej. Oba zespoły zdobyły w tym sezonie po 10 punktów. Oba też są mocne u siebie, bo „Kolejorz” na swoim stadionie przy Bułgarskiej wygrał dwa pojedynki, a portowa ekipa u siebie triumfowała trzykrotnie, aplikując przy tym rywalom pół tuzina bramek i nie tracąc żadnej. W delegacji już tak dobrze nie jest i ciekawe, jak teraz z wszystkim poradzi sobie nowy szkoleniowiec Robert Kolendowicz.

W poprzednim sezonie w grach między tymi rywalami działy się niespotykane rzeczy. 1 października „portowcy” upokorzyli poznaniaków u siebie, wygrywając po znakomitej grze aż 5:0! To był szok dla piłkarskiej ligi. Już na początku drugiej połowy ekipa Jensa Gustafssona prowadziła czterema golami.

Pogoń prowadzona jeszcze wtedy przez szwedzkiego trenera „załatwiła” też „Kolejorza” na jego terenie pod koniec lutego w starciu 1/4 Pucharu Polski. Ekipa z Pomorza Zachodniego wygrała przy Bułgarskiej 1:0, a zwycięskie trafienie w 119 minucie dogrywki zaliczył Joao Gamboa. Po 4 latach czekania Lech w końcu jednak znalazł receptę na pokonanie „portowców” u siebie, bo w ligowym meczu rozegranym 7 kwietnia triumfował jednym golem po bramce Mikaela Ishaka w końcówce.

Jak będzie teraz? Na pewno ciekawie. Oba zespoły grają do przodu i jakiegoś zamkniętego pojedynku raczej nie ma się co spodziewać. Wymiana ciosów? Raczej też nie, co nie znaczy, że tych bramkowych sytuacji nie będzie. Wygrana jednych czy drugich znacznie wzmocni ich pozycję przed kolejnymi grami. Na pewno będzie sporo fanów na trybunach, w tym 2 tys. zorganizowanej grupy kibiców Pogoni.

(zich)