Michał Bednarski (nr 18) potwierdził, że jest ekspertem od rzutów karnych. Fot. Arkadiusz Kogut/gksjastrzebie.com


Szef kuchni przepisów nie zdradza

Rozmowa z Michałem Bednarskim, napastnikiem GKS-u Jastrzębie

 

Najlepszym strzelcem II-ligowego GKS-u Jastrzębie jest Michał Bednarski. 28-letni wychowanek UKS SP Głogów strzelił w tym sezonie 9 goli, z czego 5 z rzutów karnych. W ostatnim meczu z Kotwicą Kołobrzeg (3:1) „Bedi” dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, uderzając z „wapna”.


Można powiedzieć, że rozmawiamy z profesorem Bednarskim, profesorem od rzutów karnych. W meczu z Kotwicą świetnie wykonał pan obie „jedenastki”...


- Rzeczywiście, zwracam uwagę na ten element, dużo nad nim pracuję. Jak już głowa się uspokoi, to wiem, że bramkarzowi trudno jest obronić mój strzał, bo na ten temat rozmawiam z... bramkarzami. Do ostatniego momentu patrzę na ich ruch i po chwili piłka wpada do siatki. To cieszy. Przy drugim karnym bramkarz niby miał przewagę, bo wiedział, gdzie wcześniej uderzyłem, ale jestem pewny siebie i chciałem zdobyć dla drużyny drugą bramkę. W tym meczu było to bardzo ważne.

 

Jako wykonawca karnego podejmuje pan decyzję od razu, wybiera określony róg, czy zwleka z tym do ostatniej chwili?


- Szef kuchni przepisów nie zdradza, więc nie chciałbym ułatwiać zadania bramkarzom i mówić za dużo na ten temat. Mogę jedynie powiedzieć, że wcześniej nie wybieram rogu, w który chcę posłać piłkę. Wszystko dzieje się na bieżąco.

 

Rzuty karne egzekwuje pan w bardzo podobnie jak Robert Lewandowski. Czy kapitan reprezentacji Polski jest dla pana inspiracją?


- Oczywiście! Gdy zaczął tak strzelać karne, to go podpatrzyłem. Wiadomo, że nie są to te same ruchy. Robert robi to z naskokiem, to jest klasowy zawodnik i ja tak nie potrafię, ale również mam swój styl, w którym bardzo dobrze się czuję.

 

Rozumiemy, że kiedyś strzelał pan rzuty karne inaczej?


- Zupełnie inaczej. Gdy „Lewy” pokazał, że tak można, to zacząłem to ćwiczyć i robić tak samo. Wiadomo, trening, trening i jeszcze raz trening, a poza tym trener Enkeleid Dobi, z którym pracowałem w Górniku Polkowice, podpowiedział mi kilka rzeczy i poszło. Przy okazji pozdrawiam go serdecznie.

 

Gdyby arbiter przyznał wam trzeciego karnego, to też podszedłby pan do piłki?


- Jak najbardziej! Koledzy mi ufają. Nie ma sytuacji, że sędzia dyktuje dla nas rzut karny i kłócimy się, kto ma ustawić piłkę na „wapnie”. Nie chciałbym przestrzelić żadnego karnego, nie tylko w tym sezonie, ale w ogóle. To byłaby stresująca sytuacja.

 

Trzy punkty z Kotwicą były dla was wprost bezcenne. Jak pan ocenia to spotkanie?


- To był trudny mecz. Zdawaliśmy sobie sprawę z klasy przeciwnika, jakich ma piłkarzy, jakie indywidualności. To było widać w tak zwanych małych grach. Naprawdę czuli się w nich swobodnie, bo są bardzo dobrze wyszkoleni technicznie. Ale my wiedzieliśmy jedno - to jest Harcerska, to są nasi kibice i byliśmy przekonani, że jeśli dołożymy cechy wolicjonalne, to wygramy. To było czuć od momentu wejścia do szatni. Zagrać na tym boisku i przy własnych kibicach było przyjemnością. Warto tu zostawiać zdrowie, bo to są piękne chwile i oby takich było jak najwięcej.

 

Po pierwszej połowie wynik był dla was wręcz wymarzony, ale po przerwie Kotwica szybko złapała kontakt. Czy w tym momencie w wasze szeregi wkradła się niepewność?


- Już w przerwie wiedzieliśmy, że rywale zmienią ustawienie, ruszą na nas i będą grali odważniej. Wiedzieliśmy też, że musimy zachować spokój i wypracujemy sytuacje po kontratakach. I rzeczywiście tak było. Gdyby dogrania byłyby lepsze, to wcześniej zamknęlibyśmy ten mecz, a nie w doliczonym czasie.

 

W sobotę czeka was wyjazd do Grudziądza i ciężkie spotkanie z Olimpią...


- Już nie będzie łatwych meczów. Margines błędu jest minimalny, wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji (GKS zajmuje w 15. miejsce, czyli spadkowe - przyp. BN), dlatego każdy następny mecz jest dla nas jak finał. Właśnie w ten sposób musimy do tego podchodzić. Nie możemy sobie wybierać meczów, ponieważ w ostatecznym rozrachunku tego punkciku do utrzymania może nam zabraknąć. Musimy - powiem brzydko - się wypruć. Naszym założeniem zawsze muszą być 3 punkty.


Rozmawiali: Jakub Kubielas (dział mediów GKS-u Jastrzębie) i Bogdan Nather