Sport

Szczwane „Lisy”

Wicemistrzowie Polski po dobrej pierwszej połowie w drugiej „odpuścili” wicemistrzom Niemiec. Teraz ich awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów stanął pod wielkim znakiem zapytania.

Mathias Gidsel z kolegami byli nie do zatrzymania dla kielczan. Fot.PAP/Piotr Polak

Równać do mistrzów Polski - to hasło przyświecało w środę kieleckim wicemistrzom naszego kraju. Dlaczego? Dlatego, że jedyną drużyną, która pokonała Fuechse w 2025 roku, była Orlen Wisła Płock. To właśnie na polskiej ziemi wicemistrzowie Niemiec ponieśli klęskę, przegrywając 27:32. Zadanie było jednak piekielnie trudne do wykonania, bo jak stwierdził na chwilę przed meczem trener Tałant Dujszebajew: - W barwach Fuechse występuje najlepszy szczypiornista na świecie Mathias Gidsel, wokół którego kręci się gra wicemistrza Niemiec. Są też inni znani zawodnicy, którzy potrafią siać spustoszenie jak Lasse Andersson czy Mijajlo Marsenić. No ale rywalizacja zaczyna się od 0:0 - uśmiechnął się Kirgiz i ruszył w kierunku ławki rezerwowych.

Bitwa o każdą piłkę

Rozpoczęło się od skutecznych interwencji Dejana Milosavljeva, trzech Miłosza Wałacha, trafienia Nilsa Lichtleina i superotwarcia kielczan, którzy wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Ale mecz od początku był bardzo elektryczny, nerwowy i niesamowicie waleczny. Na parkiecie trwała bitwa o każdą piłkę, żar lał się z trybun, kipiało na ławkach rezerwowych. Już przed upływem 20 minuty o pierwszy czas poprosił trener Jaron Siewert, a za moment dobrych kilka minut zajęła sędziom analiza, dlaczego zegar nie pokazał 10. bramki dla kielczan po rzucie Teo Monara i nie wyświetlał czasu. Awarię udało się usunąć i ponownie trafił Monar. W końcówce sporo chaosu zagościło u gospodarzy, więc teraz o przerwę na żądanie poprosił ich szkoleniowiec, a jego podopieczni dowieźli do przerwy skromną zaliczkę.

Co zrobić w Berlinie?

Po zmianie stron liderom Bundesligi 10 minut zajęło „wyzerowanie” wyniku i kolejne 180 sekund na przejęcie prowadzenia. Od tego momentu przewaga przechodziła z jednej strony na drugą, ale berlińskie szczwane „Lisy” zaczęły powoli odjeżdżać „Scyzorykom”. Gospodarze nie byli już tak zgranym „manszaftem” jak w pierwszych 30 minutach. Popełniali sporo błędów, a przede wszystkim szwankowała skuteczność. Z każdą minutą kielczanie stawali się coraz bardziej bezradni i coraz niżej zwieszali głowy. Ostatecznie przegrali mecz aż sześcioma bramkami, a taka przewaga gości stawia ich przed rewanżem (2 kwietnia) w stolicy Niemiec w bardzo uprzywilejowanej pozycji. - Nie wiem, co się z nami stało w drugiej połowie. Idziemy do szatni porozmawiać, co będziemy robić w Berlinie. Sytuacja jest bardzo ciężka, ale co będzie, to będzie. Jak oni wygrali u nas, to dlaczego my u nich nie? - skomentował po zejściu z parkietu wynik i grę kieleckiej drużyny Igor Karacić.

Zbigniew Cieńciała

1/8 FINAŁU LIGI MISTRZÓW

◼  Industria Kielce - Fuechse Berlin 27:33 (14:12)

INDUSTRIA: Wałach, Cordalija - Kounkoud, Sićko 2/1, Olejniczak 3, A. Dujszebajew 3, Maqueda 1, Karacić, D. Dujszebajew 3, Surgiel, Kaddah 1, Gębala, Karalek 4, Monar 4, Nahi 6. Kary: 6 min. Trener Tałant DUJSZEBAJEW.

FUECHSE: Ludwig, Milosavljev - Wiede 2, Darj 2, Prantner 1, Strelek, Andersson 13, Lichtlein 3, Gidsel 4, Freihoefer 7/4, Langhoff 1, Beneke, Herburger, Av Teigum, Marsenić. Kary: 2 min. Trener Jaron SIEWERT.

Sędziowali: Ivan Pavicević i Milos Raznatović (Czarnogóra). Widzów 4200.

Przebieg meczu: 0:1 (2), 4:1 (5), 6:3 (10), 9:6 (15), 9:8 (19), 11:9 (23), 13:12 (29), 14:12 (30), 15:14 (35), 17:17 (40), 18:19 (43), 21:20 (45), 21:23 (49), 22:27 (52), 25:31 (56), 26:33 (59), 27:33 (60).

◼  Dinamo Bukareszt - SC Magdeburg 26:30 (11:16)