Sport

Szczęśliwy jak Papszun

Awans do decydującej rundy eliminacji Ligi Konferencji oraz powrót po kontuzji kluczowych zawodników - w Częstochowie wreszcie oddychają pełną piersią.

W Rakowie mają w końcu sporo powodów do optymizmu. Fot. Marta Badowska/Pressfocus

Przykład częstochowski pokazuje, jak wiele w futbolu mogą zmienić cztery dni. Wicemistrzowie Polski w czwartek awansowali do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji, w niedzielę dopisali trzy punkty ligowe na bardzo trudnym terenie w Niecieczy (3:2). Jeszcze cenniejsze od wygranej jest to, że Marek Papszun w końcu mógł liczyć na piłkarzy, których mu bardzo brakowało, Iviego Lopeza oraz Jeana Carlosa.

Powrót króla

Hiszpan, który z powodu zerwania więzadeł krzyżowych stracił cały sezon 2023/24, w czerwcu tego roku zdecydował się na zabieg, który zabrał mu okres przygotowawczy oraz początek obecnych rozgrywek. Istniały wątpliwości, czy po tak poważnych kontuzjach wróci do sprawności, która pozwalała mu zostać królem strzelców i najlepszym piłkarzem ekstraklasy, ale kolejny raz udowodnił, że jego umiejętności są na najwyższym poziomie, a rola w Rakowie wykracza daleko poza kwestie stricte piłkarskie.

W Niecieczy Hiszpan pojawił się na placu gry w 66 minucie. Mimo to zdążył zaliczyć asystę przy bramce Leonardo Rochy oraz jak za najlepszych lat przymierzył z rzutu wolnego, przy którym tylko kapitalna interwencja Miłosza Mleczki uchroniła Termalikę przed stratą bramki. Głód gry i ciąg na bramkę, jake było po nim widać, były ogromne. W pełni gotowy do gry jest już także jeden z najwierniejszych żołnierzy Papszuna Jean Carlos, który wszedł na końcowe minuty. Najważniejsza informacja jest taka, że Brazylijczyk jest już w pełni gotowy do gry. - To nasi bardzo ważni gracze i to budzi optymizm zarówno u mnie, jak i w całej drużynie, bo to naprawdę duże postaci dla klubu i szatni. Sięgałem z nimi po najwyższe laury - mówił będący w świetnym humorze po niedzielnym meczu szkoleniowiec.

Świetnemu nastrojowi Papszuna trudno się dziwić, bo powodów do zadowolenia ma więcej. Rewelacyjnie w nowej drużynie odnalazł się Lamine Diaby-Fadiga. Były gracz Jagiellonii okazał się prawdziwym jokerem w talii. Siedem razy wszedł w tym sezonie z ławki rezerwowych (rozpoczął tylko mecz z Wisłą Płock) i uzbierał już cztery gole oraz asystę. Na razie trafia przede wszystkim w eliminacjach Ligi Konferencji, które są priorytetem dla klubu w tej części sezonu.

Wejście z buta

Duże nadzieje związane w Częstochowie były również z przyjściem Marko Bulata. W niedzielę zadebiutował w podstawowym składzie i trzeba stwierdzić, że pierwsze wrażenie zrobił bardzo dobre. Kwintesencją udanego występu było zdobycie gola w 67 minucie. Chorwat zwracał uwagę również bardzo precyzyjnymi centrami w pole karne rywala. - Za wcześnie jeszcze, aby mówić czy to będzie topowy zawodnik naszej ligi, ale wejście ma z buta. Zaliczył imponujący występ, a trzeba pamiętać, że przez większość meczu grał z żółtą kartką. To piłkarz doświadczony, który przyszedł z bardzo dobrego klubu. Ma dobre podejście, jest nastawiony na jak najszybsze przyswojenie naszych zasad, ma dużo energii, intensywności. Cieszę się, że mam graczy, którzy mogą jeszcze pójść do przodu - Papszun chwalił Chorwata na pomeczowej konferencji.

Możemy na niego liczyć

Zawodników ofensywnych o dużej jakości w końcu trener Rakowa ma pod dostatkiem. Pod nieobecność z powodów dyscyplinarnych Brunesa oraz kontuzji Patryka Makucha jedynym klasycznym napastnikiem pozostał Leonardo Rocha, który wciąż marnuje mnóstwo sytuacji, ale w starciu z Bruk-Betem również on wpisał się na listę strzelców, a szkoleniowiec nie omieszkał go pochwalić. - Na pewno niełatwy okres za nim, bo przez ostatnie pół roku niewiele grał. Wyszedł w meczu z Wisłą Płock, ale graliśmy wtedy fatalnie i poniekąd padł tego ofiarą. Gdybym wiedział, że to wszystko się wtedy tak potoczy, pewnie bym go nie zdejmował z boiska. Pokazał, że możemy na niego liczyć - mówił Papszun, między wierszami nawiązując do sytuacji Brunesa, którego pozycja przy Limanowskiego jest słabsza z każdym dniem. - Trenował z drugim zespołem, będę teraz czekał na decyzję klubu, bo to jest sprawa pomiędzy nim a władzami Rakowa. Nie wiem, jakie decyzje zostaną podjęte - krótko skomentował bunt "kuzyna Hallanda", który prawdopodobnie już żałuje tego, że zostawił drużynę w tak ważnym momencie sezonu. Na ten moment trudno sobie wyobrazić, aby został przywrócony do łask.

Mariusz Rajek