Patrząc na grę swoich podopiecznych, Wojciech Łobodziński mógł tylko rozłożyć ręce. Fot. Adam Starszyński/PressFocus

Szczere łzy

ARKA GDYNIA

Kiedy trener Arki Wojciech Łobodziński pojawił się na konferencji prasowej po meczu z GKS-em Katowice ponad tydzień temu, gdy gdynianie zostali zmuszeni do gry w barażach, widać było na jego twarzy wypisaną złość i niemoc. Kilka dni później Arka wygrała z Odrą Opole i znów można było zobaczyć uśmiech szkoleniowca. Ostatnia niedziela była jednak dla niego kolejnym ciosem, bo w ostatnich minutach jego zespół przegrał mecz o awans do ekstraklasy. Trener znów pojawił się na konferencji prasowej i praktycznie nie musiał nic mówić, bo z jego wyrazu twarzy można było wyczytać to, co chce przekazać. A chciał przede wszystkim przeprosić kibiców.

- Najpierw spojrzę na siebie, bo jestem odpowiedzialnym człowiekiem i błędów będę szukał u siebie. Może mogłem zareagować inaczej. Jest mi ciężko na sercu, bo bardzo mi zależało. A łzy u chłopaków w szatni są szczere. Teraz będzie ciężko, przed nami trudne dni i tygodnie, bo jakiś czas temu byliśmy w euforii, a trafiliśmy do piekła. Trudno się z tym pogodzić - stwierdził szkoleniowiec ekipy z Pomorza. Trudno się dziwić porównaniemdo piekła, skoro jeszcze niedawno Arka była murowanym faworytem do awansu. W ciągu kilku tygodni sytuacja w Gdyni zmieniła się o 180 stopni. Zamiast awansować, drużyna będzie musiała spędzić 5. sezon z rzędu na zapleczu ekstraklasy.

Kacper Janoszka