Szału nie było
Drużyna trenera Roberta Kolendowicza w Kielcach zagrała słabo i powinna cieszyć się z jednego punktu.
Patryk Paryzek (nr 51) liczy, że wiosną będzie łapał więcej minut niż do tej pory. Fot. pogonszczecin.pl
Pogoń to ewidentnie zespół własnego boiska. W Szczecinie „Portowcy” w dziewięciu meczach odnieśli siedem zwycięstw, raz podzielili się punktami z przeciwnikiem i raz zeszli z boiska pokonani. Podopieczni trenera Roberta Kolendowicza znacznie gorzej radzą sobie na obcych boiskach. Na wyjeździe aż sześć razy znaleźli pogromcę, tylko raz zainkasowali komplet punktów i dwukrotnie wywalczyli remis.
Kilka pozytywów
Po „jałowym” występie w Kielcach przeciwko Koronie 44-letni szkoleniowiec Pogoni mimo wszystko szukał pozytywów. – Pamiętam podobne mecze do tego, kiedy zostawaliśmy bez punktów – powiedział. – Dlatego z jednej strony szanujemy ten punkt i się z niego cieszymy, ale chcieliśmy to spotkanie wygrać. Trafiliśmy na trudnego przeciwnika, mieliśmy problemy ze sforsowaniem niskiej obrony Korony. Trochę łatwiej nam się grało, kiedy przyciągaliśmy zawodników kieleckiej drużyny bliżej siebie. Wymagamy od siebie zdecydowanie więcej, popełniliśmy jednak zbyt dużo prostych, indywidualnych błędów, szczególnie w operowaniu z piłką. Zabierało nam to rytm i nie potrafiliśmy wejść na swój optymalny poziom. Nie przegraliśmy czwartego kolejnego meczu i zagraliśmy na zero z tyłu. To są pozytywy, które zabieramy po tej rundzie.
Liczyli na więcej
– To był bardzo trudny mecz, dużo w nim było walki – wtórował swojemu szefowi napastnik Patryk Paryzek. – Nie jesteśmy zadowoleni z przebiegu tego meczu. W przeszłości często zdarzało się jednak, że takie spotkania przegrywaliśmy, teraz zaś wywieźliśmy stąd punkt. Wydaje mi się, że patrząc na to całościowo, należy ten punkt szanować, choć oczywiście liczyliśmy na więcej.
Popularny „Paryz” w 69 minucie zmienił Wahana Biczachczjana. – Cieszę się bardzo, że zanotowałem kolejne minuty – powiedział 18-letni piłkarz. – Trener nakazał mi wyjść i walczyć, pomagać zarówno w obronie, jak i ataku, najlepiej zaś strzelić bramkę. Niestety, nie udało się, ale starałem się dać z siebie sto procent i mam nadzieję, że to było widoczne. Mamy w tym sezonie swoje cele. Trzeba dobrze przepracować najbliższy okres przygotowawczy, skupić się na rzeczach, które dotychczas nie funkcjonowały, poprawić mankamenty w naszej grze. Jeżeli chodzi o mnie, to oczywiście chciałbym dostawać jeszcze więcej minut, a okres przygotowawczy to dobry moment, aby móc przekonać do siebie trenera. Będę starał się go przepracować jak najmocniej, aby w nowym roku być trzy razy lepszym piłkarzem. Liczę też, że w lutym wrócimy do gry jako jeszcze lepsza drużyna i będziemy walczyć w tym sezonie o najwyższe cele.
Za dużo strat
W podobnym tonie wypowiedział się 25-letni Ormianin Wahan Biczachczjan. – To był trudny mecz, na trudnym terenie, ale walczyliśmy – stwierdził. – Przyjechaliśmy do Kielc wygrać i zdobyć trzy punkty. Szczerze mówiąc, nie byliśmy jednak na poziomie, na którym powinniśmy być. To nie był nasz najlepszy mecz, notowaliśmy dużo strat i tak dalej. Z drugiej strony dobrze, że zachowaliśmy zero z tyłu i mamy po tym meczu przynajmniej ten jeden punkt. Biorąc pod uwagę to, co działo się na boisku, remis na pewno jest sprawiedliwy. Musimy uszanować ten punkt i iść dalej. Teraz przed nami czas na odpoczynek, po nim musimy wrócić do gry jeszcze silniejsi, z nową energią. Musimy jak najlepiej przygotować się do rundy rewanżowej, bo będzie ona niezwykle ważna. Dużo może się w niej wydarzyć, dużo może się zmienić.
Bogdan Nather