Szarańcza po małopolsku

W niezwykle ważnym momencie Puszcza odniosła pierwsze zwycięstwo w roku.

 

Jedenastka z Niepołomic zaskoczyła „Kolejorza” już w pierwszych minutach. Piłka, jak to ostatnio bywa w przypadku harującego za dwóch Kamila Zapolnika, trafiła pod nogi Wojciecha Hajdy. Strzał tego pomocnika Bartosz Mrozek zdołał jeszcze sparować, ale wobec dobitki z kilku metrów Jordana Majchrzaka nie miał szans i młodzieżowiec zaliczył premierowego gola w ekstraklasie. W 23 min zobaczyliśmy coś, co nieczęsto zdarza się na boiskach ligowych nie tylko w Polsce. Rzut wolny z ok. 30 m z prawej strony. Kiedy do piłki podchodził Jakub Serafin, przed nim w murze stało pięciu graczy... Puszczy. Gdy defensywny pomocnik niepołomiczan zbliżał się do piłki, jego koledzy z muru, jak przy szarańczy, wbiegli rządkiem w pole karne, a idealnie dośrodkowana piłka spadła na głowę niezawodnego Artura Craicuna, który przemierzył tak, że Mrozek po raz drugi musiał wyciągać futbolówkę z siatki! Dla reprezentanta Mołdawii to już 7. trafienie w ekstraklasie. Z kolei poznaniacy do przerwy zanotowali... jeden celny strzał. Nic dziwnego, że prawie tysięczna grupa sympatyków „Kolejorza” obecna na stadionie Cracovii krzyczała: „Lechu grać!”... i to co zwykle do rymu.


Na drugą połowę goście wyszli z podwójną zmianą, ale niewiele to dało. „Kolejorz” walił w mur cofniętej na swoją połowę jedenastki z Niepołomic. Kilka minut przed końcem efektownego gola zdobył Mikael Ishak. Lech wreszcie grał z pasją, atakował, strzelał, ale było to za mało, żeby zdobyć choćby punkt. Puszcza wygrała pierwszy mecz w tym roku i opuściła miejsce spadkowe.            


Michał Zichlarz


 

GŁOS TRENERÓW

Tomasz TUŁACZ: - Jesteśmy bardzo zadowoleni z osiągniętego rezultatu, chcę pogratulować chłopakom. Długo czekaliśmy na zwycięstwo na wiosnę, ale gdyby ktoś powiedział, że odniesiemy je właśnie z Lechem, to mogłyby być wątpliwości. Zagraliśmy jednak najlepszą pierwszą połowę, od kiedy jesteśmy w ekstraklasie. Nie pozwoliliśmy bardzo dobrym zawodnikom Lecha, szczególnie ich skrzydłowym, czerpać z indywidualnych umiejętności.


Mariusz RUMAK: - Mam w sercu to, że zawiedliśmy kibiców, klub, swoje rodziny. Na boisku zaszwankowała obrona przed stałym fragmentem gry, mimo że dużo nad tym pracowaliśmy w wielu wariantach. Puszcza wciągnęła nas w grę piłką w górze, a my tego nie chcieliśmy. Mówiliśmy w szatni, że wynik można odwrócić, zwróciliśmy uwagę na najważniejsze problemy, ale to było za mało.