Eduard Camavinga (nr 2) przyczynił się do pierwszego gola dla Realu. Fot. PAP/EPA

 

Szaleństwo na Bernabeu

Zawodnicy z Madrytu i Manchesteru postarali się, aby kibicom się nie nudziło.


Fani, którzy nastawili się na oglądanie bramek w meczu Realu z Manchesterem City, mogli zostać zaspokojeni już w 2 min, gdy goście z Anglii wyszli na prowadzenie. Gola z rzutu wolnego zdobył Bernardo Silva, który zaskoczył Andrija Łunina. Zresztą cały zespół „Królewskich” czekał na to, aż Portugalczyk dośrodkuje w pole karne. Tymczasem z dość nieoczywistej pozycji oddał strzał, który otworzył wynik meczu.


Fani „Los Blancos” po tak błyskawicznym rozpoczęciu gości mogli obawiać się o swój zespół. Trener Carlo Ancelotti pozostawał jednak spokojny, jakby wiedział, że jego podopiecznym nic nie grozi. Jeśli rzeczywiście miał takie myśli w głowie, nie pomylił się. Real po wpadce na starcie ruszył do ataku i co chwilę zagrażał defensywie rywala poprzez kontry.


W 12 min gospodarzom udało się wyrównać. Zawdzięczają to Eduardo Camavindze oraz… szczęściu. Francuski pomocnik uderzył z dystansu, a piłka po drodze odbiła się od nogi Rubena Diasa. Golkiper Stefan Ortega został zmylony i pozostał bez szans na skuteczną interwencję. Nie mógł w to uwierzyć Pep Guardiola, a w jeszcze większym szoku musiał być ledwie 2 min później, gdy blok defensywny „The Citizens” nie był w stanie upilnować duetu Vinicius-Rodrygo. Brazylijczycy byli zmorą angielskiej obrony i udokumentowali to bramką. Vinicius rozpoczął kontrę, zagrywając piłkę do przodu uciekającemu Rodrygo. 23-letni skrzydłowy od połowy boiska był sam na sam. W końcowej fazie został dogoniony przez Manuela Akanjiego, ale ten i tak nie był w stanie powstrzymać go przed zdobyciem gola. Rodrygo uderzył delikatnie, piłka otarła się o stopę Szwajcara i wpadła do siatki. W ten sposób „Królewscy” zakończyli pierwszą połowę z korzystnym rezultatem.


Po zmianie stron Manchester City rozpoczął zmasowany atak. Madrytczykom pozostało jedynie się bronić i oczekiwać na kontry. Anglicy byli niezwykle zmotywowani i przede wszystkim stali się o wiele groźniejsi w porównaniu do pierwszej części gry. Dlatego w 66 min udało im się zdobyć gola na 2:2. Świetnym uderzeniem popisał się Phil Foden. Otrzymał piłkę z prawej strony boiska, stanął przed polem karnym i przymierzył w okienko. Łunin próbował bronić, ale przy tak idealnym strzale każdy bramkarz na świecie musiałby się pogodzić z utratą gola. „The Citizens” uwierzyli w swoje możliwości strzeleckie. Zauważyli też, że Real nie najlepiej radzi sobie z blokowaniem ich uderzeń z dystansu. W 71 min swoich sił spróbował Joszko Gvardiol i po raz drugi w tym meczu dał gościom prowadzenie.


Dwóch pięknych goli pozazdrościł swoim przeciwnikom Fede Valverde. Urugwajczyk otrzymał świetne podanie od Viniciusa z lewej strony i bez zastanowienia uderzył z woleja. Atomowy strzał - z którego przecież jest znany - w 79 min znalazł drogę do bramki, a Real po raz kolejny odżył. Madrytczycy znów poczuli, że mogą jeszcze pokusić się o zwycięstwo.


Na więcej trafień piłkarzy obu zespołów jednak nie było stać. Tym samym powtórzył się scenariusz z zeszłego roku. W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Real także zremisował z Manchesterem City w pierwszej odsłonie dwumeczu. W rewanżu hiszpański zespół przegrał 0:4, więc z pewnością liczy na to, że za tydzień nie dojdzie do powtórki.

Kacper Janoszka

 

Real Madryt - Manchester City 3:3 (2:1)

0:1 - B. Silva (2), 1:1 - B. Dias (12, samobójcza), 2:1 - Rodrygo (14), 2:2 - Foden (66), 2:3 - Gvardiol (71), 3:3 - Valverde (79)

REAL: Łunin - Carvajal, Ruediger, Tchouameni, Mendy - Valverde, Kroos (72. Modrić), Camavinga - Rodrygo (71. B. Diaz), Bellingham, Vinicius (86. Joselu). Trener Carlo ANCELOTTI.

MANCHESTER: Ortega - Stones, Akanji, R. Dias, Gvardiol - Rodri, Kovacić - B. Silva, Foden (87. Alvarez), Grealish - Haaland. Trener Pep GUARDIOLA.

Sędziował Francois Letexier (Francja). Żółte kartki: Tchouameni, Carvajal - Akanji, Silva.