Mecz z Widzewem będzie osłodą tego, co nas spotkało w Szczecinie. Choć nic nie przysłoni tego, jak beznadziejnie zagraliśmy z Pogonią. Nic. Ani ogromna frekwencja, ani sam w sobie mecz przyjaźni. Nic nie poprawi nam nastroju po tym, w jaki sposób zamknęliśmy sobie drogę do utrzymania. To co pokazują zawodnicy na boisku to degrengolada, istna masakra i dramat! Ależ mnie cieszy optymizm trenera Niedźwiedzia. Szacunek Panie Januszu, naprawdę! Autentycznie chciałbym, aby polecił mi Pan okulistę, z usług którego Pan korzysta! Może sam zauważyłbym pozytywy. Szkoda tylko, że nie zobaczę ich w statystykach punktowych.

Zastanawiam się teraz po co, będąc niezwykle kulturalnym i powstrzymując się od wulgarnego słownictwa, zatrudnialiśmy tego faceta. Wydaje mi się, że po zwolnieniu trenera Jarosława Skrobacza szukaliśmy nowego szkoleniowca, a nie mówcę motywacyjnego. Bo jak słyszę kolejne frazesy, że „w kolejnej kolejce w końcu odpali”, to łapię się za głowę. Prędzej „maluch” na mrozie „załapie”, niż ten zespół na murawie! Pozostaje nam już planowanie kolejnego sezonu. Dzięki Bogu mamy sprzymierzeńca w Urzędzie Miasta, bo wtedy dostalibyśmy podwójnie w twarz - spadek połączylibyśmy z problemami z finansowymi.

Wrócę jednak do przyjemniejszej części, czyli sobotniego starcia z Widzewem. Jakież to będzie święto! Dane w zasadzie co chwile się zmieniają. Na moment, w którym to piszę, na Śląskim mają się pojawić 44 tysiące widzów. To, zdaniem jednego ze statystyków piłkarskich, Wojciecha Frączka rekordowy wynik od 45 lat, a jak „pęknie” 45 tysięcy, to nawet i prawie 49. Czyli znów zapiszemy się w historii. W końcu w 1958 kibice Ruchu też zrobili rekord. Szkoda tylko, że w tych wszystkich wyliczeniach, rekordach, statystykach brakuje jednego - radości z meczu. Wątpię, że coś „przeskoczy” w głowach chłopaków. Nie wierzę, że wygramy z Widzewem. Mam przeczucie złe, graniczące z fatalnym. Ale teraz nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Cieszmy się chociaż, że na Śląskim będą tłumy.

Ivo Raczek