Szacunek dla sztabu
Rozmowa z Michałem Mokrzyckim, pomocnikiem ŁKS-u Łódź
Michał Mokrzycki (przy piłce) dopiero za piątym razem pokonał swój były klub. Fot. Marcin Bulanda / Press Focus
– To było dla nas coś fajnego, żeby wrócić z 0:1 do przerwy po nie najlepszej grze i strzelić Ruchowi w drugiej połowie trzy gole. To świadczy o dużej klasie naszego zespołu. To był na pewno fajny moment.
Chorzowianie sami przyznali, że po przerwie prezentowali się gorzej niż w pierwszej połowie. Co takiego się wydarzyło, że to uległo zmianie?
– Wydaje mi się, że Ruch dobrze przygotował się do tego meczu. My jednak już w trakcie pierwszej połowy zaczęliśmy korygować nasze poczynania. W przerwie również dokonaliśmy odpowiednich zmian. Była bardzo fajna reakcja sztabu i drużyny. Ruch nie miał pomysłu, jak do nas podejść, a my dobrze operowaliśmy piłką.
Odkąd Ryszard Robakiewicz został pierwszym trenerem, wygraliście wszystkie trzy spotkania. Odetchnęliście po odejściu Ariela Galeano?
– Należy się duży szacunek sztabowi, z którym teraz pracujemy. Jest ich bardzo niewielu w porównaniu z resztą ligi i mogę powiedzieć, że naprawdę mało śpią i na pewno są wyjątkowo zmęczeni (śmiech). Kiedy dzień przed meczem z Ruchem zobaczyłem wieczorem trenera Michała Zaparta (szkoli bramkarzy w ŁKS-ie – przyp. red.) i myślałem, że się przewróci ze zmęczenia. Wielki szacunek dla sztabu za to, jak z nami pracuje i ile nam daje.
Sztab Paragwajczyka spał za dużo?
– Nie jest moją rolą się na ten temat wypowiadać, ale chciałbym po prostu pochwalić nasz obecny sztab. Duży szacunek i duże brawa.
Razem z Ruchem zakończyliście już ten sezon, nie gracie o nic. Jakby zdiagnozował pan przyczynę tego, że jest tak, a nie inaczej? Byliście jednym z faworytów I ligi. ŁKS wie, jak awansować.
– Jestem tutaj niecałe 2,5 roku, a pracuję z szóstym sztabem. Brakuje nam stabilizacji. Rozumiem, że dziś łatwo na te zmiany narzekać i to w nich upatrywać przyczyny. Wiem też, że takie ruchy, by być fair, należy oceniać w chwili, gdy były podejmowane, a w tamtych momentach nie wszystko chodziło jak w zegarku. To wszystko, co teraz się dzieje, pokazuje, w czym ta drużyna czuje się dobrze. Czujemy się dobrze w takim graniu. Nie chciałbym oczywiście mówić na nikogo złych słów, bo jesteśmy tylko piłkarzami, którzy wykonują zalecenia założone przez trenera. Nasze bieżące wyniki to jednak duża zasługa obecnego sztabu szkoleniowego.
W środowisku piłkarskim jest pan mocno kojarzony z grą dla Ruchu. Jak to jest zmierzyć się z nim po raz kolejny?
– To był mój piąty mecz przeciwko Ruchowi i dopiero moje pierwsze zwycięstwo. Do tej pory miałem dwie porażki i dwa remisy. W ostatnim czasie Ruchowi szło lepiej w tej rywalizacji. Dla mnie to był szczególny moment, bo znam wiele osób w Chorzowie – mam duży sentyment do tego klubu i otoczenia. Nie będę ukrywał, że to po prostu wyjątkowy mecz.
Czasami pojawiały się luźne spekulacje dotyczące tego, że wróci pan do Ruchu. Szczerze – było kiedyś coś na rzeczy?
– Nie ma o czym rozmawiać. Były jakieś docinki czy żarty, bo razem z Tomkiem Foszmańczykiem (dyrektor sportowy Ruchu – przyp. red.) rozegrałem kilkadziesiąt spotkań. Wiadomo, że gadaliśmy sobie po koleżeńsku, ale każdy z nas skupiał się na robocie, jaką miał do wykonania.
Rozmawiał Piotr Tubacki
90 MECZÓW dla Ruchu rozegrał Michał Mokrzycki. Na Cichą trafił zimą w sezonie 2018/19 z Wisły Sandomierz, kiedy Niebiescy występowali w III lidze. Razem z nimi wywalczył awans do I ligi, w ostatnim meczu barażowym z Motorem Lublin (4:0) strzelając gola (jednego z 24 dla Ruchu). Jeszcze przed barażami podpisał kontrakt z występującą w ekstraklasie Wisłą Płock, z której trafił potem do ŁKS-u.