Piłkarze Cracovii muszą wziąć się do roboty. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Sytuacja jest poważna

Mało kto wierzy, że Cracovia może spaść z ekstraklasy. Rok temu podobnie mówiono o Wiśle Płock.

 

Po 25. kolejce poprzedniego sezonu spadkowe miejsca zajmowały: Korona Kielce, Lechia Gdańsk i Miedź Legnica. Wykaraskać udało się tylko kielczanom, a do windy w kierunku I ligi wsiadła ostatecznie Wisła Płock, która dziewięć meczów przed końcem miała pięć punktów przewagi nad „czerwoną strefą”. Nikt nie wierzył, że „nafciarze”, którzy świetnie zaczęli rozgrywki i przez moment byli liderem, mogą opuścić ekstraklasę. Szansę na uniknięcie egzekucji mieli do ostatniej chwili, ale nie dali sobie szansy, przegrywając z kretesem na stadionie Cracovii. Na ostatniej prostej wygrali tylko raz, w pozostałych meczach częściej przegrywali niż remisowali.

 

Od wielkiego dzwonu

Artur Fortuna, aktywny na platformie X pracownik Wydziału Matematyki Stosowanej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i kibic „Pasów” przypomniał, że na tym samym etapie poprzednich rozgrywek Wisła miała 3 proc. szans na spadek. Tym bardziej spaść może Cracovia, która ma cztery punkty więcej od drużyny zajmującej najwyższe miejsce spadkowe i według aktualnych wyliczeń analityka Piotra Klimka 6,5 procent szans na „wylądowanie” w I lidze. Podopiecznym Jacka Zielińskiego potrzeba jednej, dwóch wygranych, by zdecydowanie uspokoić sytuację. Ich zwycięstwo to jednak ostatnio rzadko zachodzące zjawisko. Z ostatnich 16 meczów wygrali zaledwie dwa: ostatnie w 2023 i pierwsze w 2024 roku. Oba pojedynki na swoim stadionie były dość specyficzne. Grudniowy z Legią Warszawa był rozgrywany jako zaległy z 2. kolejki, w podniosłej atmosferze po śmierci, a przed pogrzebem Janusza Filipiaka, wieloletniego sponsora i prezesa, który wydobył klub z niebytu. W ten chłodny wieczór wszyscy zawodnicy „Pasów” jeździli na tyłkach. Wiosna zaczęła się od 6:0 z Radomiakiem, kiedy rywal tuż po rozpoczęciu spotkania zarobił czerwoną kartkę, a golem gospodarzy kończył się prawie każdy strzał.

 

Plotki, ploteczki

Cracovia nie gra źle, ale nie może się rozpędzić. Głupio przegrywa (jak z Wartą Poznań) i remisuje (jak z Koroną Kielce). Brakuje jej skuteczności – to prawda. Ale to nic nowego, problem na dłuższy czas nierozwiązany od miesięcy. Praca wre, wiary nie brakuje, ale wyników nie ma. Jeszcze przed meczem z Widzewem Łódź usłyszałem od jednej ważnej osoby w klubie gorzko brzmiące stwierdzenie, że transfery są trafione, ale nie ma to odbicia w wynikach. Trudno się z tym nie zgodzić, bo pozyskani zimą Eneo Bitri, David Olafsson, Patryk Sokołowski i Mikkel Maigaard nie są piłkarzami z przypadku, ale coś nie gra. Choć trener Jacek Zieliński przekonywał ostatnio, że nie ma problemu z bezsennością, to chyba powinien mieć. Im dłużej nie będzie przełamania, tym więcej może być nerwów, błędów. Krakowian czekają jeszcze spotkania z zamykającą tabelę trójcą: z Ruchem na wyjeździe oraz z Puszczą i ŁKS-em u siebie. Chorzowianie walczą, niepołomiczanie też. Pogrzebany przez wielu ŁKS na nieco większym luzie dał sobie jeszcze iskierkę nadziei. Cracovii nie będzie łatwo.

Umowa Zielińskiego jest ważna do końca bieżącego sezonu i nawet jeżeli nie straci pracy przed majem, utrzyma zespół w ekstraklasie, jego pozostanie jest bardzo wątpliwe. Nowy prezes Mateusz Dróżdż układa klub na nowo, a wyniki 63-latka na razie nie dają mu argumentów, by myśleć o kontynuowaniu współpracy. Jedna z piłkarskich prawd mówi, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A piłkarze Zielińskiego nie wygrali ostatnich pięciu.

Michał Knura


2 z 16

OSTATNICH

meczów zakończyły się wygraną „Pasów”