Sport

„Święty” rekordzista

Krzysztof Świątek (z lewej), mimo 37 lat na karku, wciąż jest ważną postacią w zespole Hutnika. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus


„Święty” rekordzista

Krzysztof Świątek został zawodnikiem z największą liczbą występów w historii Hutnika Kraków.

 

W poniedziałkowym spotkaniu z rezerwami ŁKS-u Łódź 37-letni pomocnik, od 2017 roku najlepszy strzelec w historii Hutnika, po raz 11. w tym sezonie wbiegł na boisko w wyjściowym składzie. Był to dla niego 464. oficjalny występ, więc wyprzedził Leszka Walankiewicza, który na czele był od 1996 roku. „Święty” był jednym z wielu zdolnych zawodników z rocznika 1987, którego reprezentantem jest choćby Michał Pazdan. Grał także w Przeboju Wolbrom, Podbeskidziu Bielsko-Biała, Puszczy Niepołomice i Szreniawie Nowy Wiśnicz. Do „Dumy Nowej Huty” wrócił w 2012 roku. - Piękny dzień, piękny dzień dla Nowego Hutnika dzisiaj. Nie ukrywam, że od dłuższego czasu zainteresowaniem zarządu, kibiców i całego środowiska związanego z klubem było to, aby jak najszybciej któryś z zawodników z drużyny, z powodzeniem walczącej na trzecioligowych boiskach w barwach Hutnika, powrócił do naszego odbudowującego się klubu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że akurat Krzysiek Świątek, który jest tutaj bardzo dobrze znany i bardzo szanowany przez kibiców, jest pierwszą osobą, którą udało nam się namówić do powrotu - mówił ówczesny prezes Paweł Derlatka.

 

Czwarty remis

Wielki dzień w karierze Świątka nie przyniósł przełamania Hutnika. Drużyna zremisowała po raz czwarty z rzędu. Po trzech rezultatach 1:1 (GKS Jastrzębie, Pogoń Siedlce, Wisła Puławy), w Łodzi było 0:0. To mały pozytyw z tego wyjazdu, bo we wcześniejszych spotkaniach krakowianie musieli odrabiać straty. - Remis to nie przegrana, punkt jest punktem, ale wszyscy chcą czegoś więcej. Nie będzie awansu, jeżeli cały czas będziemy remisować - powiedział obrońca Igors Tarasovs. - Musimy coś poprawić w wykończeniu, trochę brakuje nam też szczęścia. Piłka musi wpaść do siatki i nie musi to być najpiękniejszy gol.

W meczu z ŁKS-em II bohaterami byli bramkarze. Po uderzeniach podopiecznych Bartłomieja Bobli bardzo dobrze interweniował Łukasz Bomba. Do udanych spotkanie zaliczy także Dorian Frątczak, który zachował pierwsze czyste konto po powrocie na Suche Stawy. - W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze. Budowaliśmy akcje w fazie niskiej, mieliśmy także niezłe momenty z wychodzeniem do szybkiego ataku. Chciałbym, żeby zespół tak grał przez 90 minut - rozmarzył się szkoleniowiec Hutnika. - W drugiej połowie niestety było trochę nerwowości, chciwości. Zmartwiła mnie nerwowość, niewymuszone straty. Brakowało arytmii w grze, nie utrzymywaliśmy się tak długo przy piłce i gospodarze napędzali się w szybkim ataku.

 

Wyrównana stawka

Mimo pięciu z rzędu spotkań bez wygranej, krakowianie pozostają w grze o awans. Do prowadzącej dwójki tracą 6 i 7 punktów, ale mają duże szanse na baraże. - Urwaliśmy punkty ŁKS-owi. Na koniec może się liczyć bilans bezpośrednich meczów, który mamy korzystny. Czeka nas starcie ze Stalą Stalowa Wola i u siebie naprawdę musimy wyrwać komplet punktów. Wtedy bilans czterech remisów i zwycięstwo będzie bardziej okazalszy - podkreślił trener Bobla. W tym sezonie Hutnik ma średnią punktową 1,42. Lider z Kalisza może się pochwalić 1,79. - Najlepsza jest 2,0, ale wtedy w ekstraklasie zdobywa się mistrzostwo Polski, a w I i II lidze robi się awans. Liga jest mocno wyrównana. Nie zwieszamy głów, zwycięstwa przyjdą, bo wiem jak pracujemy - dodał szkoleniowiec Hutnika. 

Michał Knura