„Święta wojna” na oświadczenia
Po pierwszym meczu wielkiego finału głośno jest nie tylko o jego poziomie, ale również o ostatniej akcji.
Tomasz Piroch (z lewej) brał udział w akcji, która pewnie jeszcze długo będzie omawiana... Fot. Przemysław Strąk/Press Focus
Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz... – śpiewał przed laty Grzegorz Markowski z grupy Perfect. I po premierowej odsłonie batalii o złoty medal emocje faktycznie opadły, ale... tylko na jeden dzień. Chwaleni za wtorkowy mecz sędziowie Maciej Łabuń i Jakub Jerlecki – zdaniem działaczy Industrii Kielce – zaliczając zwycięską bramkę (30:29), popełnili błąd i tym samym wypaczyli wynik. Sprawą zajęła się Orlen Superliga, przedstawiając analizę.
„Na kilka sekund przed zwycięskim trafieniem zawodnik Orlen Wisły Płock Gergo Fazekas podawał piłkę do Tomasza Pirocha. W tym momencie cofający się Igor Karacić doprowadził do kolizji z będącym w wyskoku Pirochem. Piłka jednak trafiła do Michała Daszka, autora zwycięskiej bramki. Sędziowie po analizie wideo (VR) podjęli decyzję zgodną z duchem gry o zastosowaniu przywileju korzyści. Uznali, że Piroch był w sytuacji pewnej do zdobycia bramki, a interwencja obrońcy Karacicia była niezgodna z przepisami. W związku z tym, po przejęciu piłki przez Daszka, sędziowie pozwolili na kontynuowanie akcji, co zakończyło się zdobyciem zwycięskiej bramki przez Orlen Wisłę Płock” – można przeczytać na witrynie Superligi.
Do sprawy odnieśli się też arbitrzy. „Po analizie sytuacji boiskowej za pomocą systemu VR uznaliśmy, że Piroch mógł opanować podawaną do niego piłkę i w tym momencie byłby w pewnej sytuacji do zdobycia bramki. W naszej ocenie Karacić nie był zainteresowany przejęciem piłki, nie miał z nią kontaktu wzrokowego, a jego działania ukierunkowane były jedynie na uniemożliwienie przejęcia jej przez zawodnika atakującego. Zdecydowaliśmy się zastosować przywilej korzyści, uznać bramkę Daszka i w naszej ocenie była to decyzja zgodna z duchem gry” – napisali Łabuń i Jerlecki.
Głos zabrała również Joanna Brehmer, szefowa Kolegium Sędziów ZPRP, podkreślając właściwą interpretację sędziów, ale też wskazując na... możliwość podjęcia innej decyzji, która również byłaby prawidłowa. „W opisywanej sytuacji można przyjąć, zgodnie z oceną sędziów, że Piroch znajdował się w sytuacji pewnej do zdobycia bramki, tzn. był gotowy do przyjęcia piłki i oddania rzutu, a interwencja Karacicia została uznana za przeszkodzenie mu w tym” – napisała Brehmer, pełniąca podczas tego meczu funkcję delegata. Powołując się liczne przepisy, Brehmer stwierdziła, że sędziowie mogli też zdecydować o przerwaniu akcji i podyktowaniu rzutu karnego dla Orlen Wisły Płock za faul Karacica na Pirochu, gdy ten znajdował się w sytuacji pewnej do zdobycia bramki i to również byłaby prawidłowa decyzja.
Najbardziej z decyzją arbitrów nie mogła się pogodzić Magdalena Szczukiewicz, prezes kieleckiego klubu. Krótko po ostatnim gwizdku odwiedziła ich w szatni i słownie zaatakowała, w efekcie czego została wyprowadzona z hali przez... pięciu ochroniarzy. „Wideo z tej sytuacji obiegło całą handballową Europę, a eksperci wyrażają wątpliwości. Analizując przepisy gry w piłkę ręczną, a konkretnie punkt szósty, dotyczący pola bramkowego, z całą stanowczością należy stwierdzić, że gol Daszka nie powinien być uznany. W momencie oddawania przez niego rzutu w polu znajdował się Piroch, który absorbował uwagę bramkarza. Jedyną kwestią, którą można rozstrzygnąć, to fakt, czy czeski rozgrywający Orlenu Wisły był faulowany przez Karacicia, i czy gospodarzom należał się rzut wolny lub karny. Jako klub czujemy się potężnie skrzywdzeni” – to tylko fragment oświadczenia szefowej kieleckiego klubu.
Drugi mecz finału odbędzie się w najbliższą środę.
(mar)