Superpuchar bez superstrzelca
Na PGE Narodowym zabraknie największej gwiazdy krakowian. Do tego nie wiadomo, kiedy wróci do gry...
Angel Rodado najbliższe mecze będzie oglądał z trybun albo w telewizji... Fot. Krzysztof Porębski / Press Focus
Angel Rodado rozegrał w tym sezonie już 35 meczów, w których 25 razy pokonał bramkarzy. Ostatni raz trafił w piątek przeciwko Kotwicy Kołobrzeg, a za chwilę opuścił boisko z powodu kontuzji.
Niepewność
Królowi strzelców I ligi odnowiła się kontuzja lewego barku, z którą po raz pierwszy zmagał się przed rokiem. Wówczas prognozy też nie były optymistyczne, a wrócił do gry po miesiącu i pomógł Wiśle w zdobyciu Pucharu Polski. Na razie zapadła decyzja, że 28-latek nie podda się operacji, która oznaczałaby dla niego definitywny koniec sezonu, w którym krakowianie chcą powalczyć o awans do ekstraklasy. – Angel jest w trakcie rehabilitacji. Próbujemy go leczyć nieoperacyjnie, podobnie jak wcześniej. Zobaczymy, jak rehabilitacja będzie przebiegała, czy uda się go doprowadzić do zdrowia. Obydwa scenariusze są prawdopodobne – nie kryje trener Mariusz Jop. Rodado nie jest łatwo zastąpić, ale pod Wawelem mają przygotowanych kilka możliwości. – Na pozycji numer „10”, za napastnikiem, mogą wystąpić Maciej Kuziemka, Filip Baniowski, Kacper Duda czy Jesus Alfaro. Myślimy nad rozwiązaniami, trenowaliśmy różne scenariusze i postaramy się wybrać najlepszy dla zespołu.
Bez rewolucji
Wisła ruszyła do stolicy na mecz o Superpuchar większą grupą, ponieważ po środkowym meczu nie wraca do Krakowa, tylko jedzie na krótkie zgrupowanie do Opalenicy, gdyż w sobotę czeka ją mecz z Wartą Poznań w Grodzisku Wielkopolskim. Rodado będzie kibicował kolegom na PGE Narodowym i liczył, że Wisła sięgnie po drugi w historii Superpuchar Polski. Część zawodników, którzy z różnych powodów nie znajdą się w kadrze meczowej, dziś dojedzie do stolicy i wróci do Krakowa, by trenować z rezerwami i pomóc im w III lidze. Wiślacka gablota ugina się od trofeów, ale Superpuchar Polski krakowianie zdobyli tylko w 2001 roku w Starachowicach po wygranej 4:3 z Polonią Warszawa.
Jop nie wystawi przeciwko mistrzowi Polski całkowicie zmienionego składu, choć roszady oczywiście będą. Do bramki ma wrócić Kamil Broda. – Traktujemy to spotkanie jak ligowe, bardzo poważnie, bo jest prestiżowe i o trofeum. Nie ma mowy, by podejść do niego w niewłaściwy sposób. Przystąpimy do meczu z pozycji zespołu, który nic nie musi, ale może wiele zyskać. Skupiamy się tylko na nim, nie myślimy, co będzie dalej – zapewnia szkoleniowiec. Jagiellonia jest faworytem z racji gry w wyższej lidze i udanych występów w europejskich pucharach. Jop nie spodziewa się, żeby Adrian Siemieniec zdecydował się na większe rotacje niż między meczami w ekstraklasie i w Europie.
Nie tylko Pululu
Jedną z gwiazd „Jagi” jest napastnik Afimico Pululu. Trener pierwszoligowca uważa, że w piłce minęły czasy, gdy specjalnie delegowało się zawodnika do pilnowania gwiazdy rywali. Jop przypomina, że białostoczanie mają w składzie także Jesusa Imaza, byłego zawodnika Wisły, którego uważa za jedną z najlepszych „9” w ekstraklasie. Wielu zawodników z Krakowa ma świetne wspomnienia z Warszawy i PGE Narodowego, gdzie 2 maja 2024 roku zdobyli Puchar Polski. Dla Jopa, który wówczas był asystentem Alberta Rude, od tego spotkania minęło tyle czasu, że powrót w znane miejsce nie ma żadnego znaczenia. – Może tak będzie w przypadku niektórych piłkarzy, którzy mieli możliwość gry w finale i mają bardzo pozytywne wspomnienia – mówi. Wisła może być dużo częściej niż w lidze zmuszona do gry w niskiej obronie. Szkoleniowiec zapewnia, że postarają się, by dziś takich momentów było jak najmniej.
Michał Knura