Stypa na remis
Zdegradowany już Śląsk postawił się walczącej o europejskiej puchary Jagiellonii.
Mateusz Żukowski (nr 22) – jeden z wyróżniających się piłkarzy Śląska w meczu z „Jagą”. Fot. Maciej Kulczyński/PAP
Kibice na czarno
Kibice Śląska, których na meczu było aż 20 tys. ubrani byli na czarno. Na stadionie szalikowcy powiesili olbrzymich rozmiarów transparent o treści: „Nic nie może przecież wiecznie trwać” oraz mniejszy z napisem: „Sutryk, Balda, Magiera na stojąco owacje, w rok z wicemistrza zrobiliście degradację!”. We Wrocławiu trwają dyskusje na temat przyszłości i tego, kto poprowadzi zespół w nowym sezonie już w I lidze. Trwają rozmowy, żeby dalej był to słoweński szkoleniowiec Ante Simundza, który wrocławian przejął zimą.
Wciąż urzędujący mistrz Polski ruszył we Wrocławiu z olbrzymim impetem od pierwszej minuty. Na bramkę strzeżoną przez Rafała Leszczyńskiego sunął atak za atakiem. Najlepsze sytuacje mieli Jesus Imaz i Afimico Pululu. Ten pierwszy z kilku metrów minimalnie chybił, z kolei bombę Pululu sparował golkiper Śląska. Kolejną interwencją Leszczyński popisał się po 12 minutach, po strzale starającego się o swojego 97. gola w ekstraklasie Imaza.
Grający o zachowanie twarzy Śląsk starał się kontrować, ale białostocczanie grali uważnie w defensywie. Z biegiem minut spotkanie się zresztą wyrównało, a walcząca o podium ekstraklasy i europejskie puchary Jaga nie atakowała już z takim impetem. Po dwóch kwadransach po świetnej akcji lewą stroną Mateusza Żurkowskiego powinno było być 1:0 dla gospodarzy, ale do piłki nie trafili ani Assad Al-Hamlawi, ani Burak Ince, choć ten ostatni przytrzymywany był za koszulkę przez rywala, czego nie zauważyli sędziowie.
Bramka Ukraińca
Zaraz po przerwie bardzo dobrą akcje przeprowadził Żukowski, ale skończyło się na skutecznej interwencji Sławomira Abramowicza i rzucie rożnym. Wrocławianie starali się, atakowali, mieli sytuacje, ale brakowało kropki nad „i”. Na początku II połowy grali tak, jak Jaga na początku - atakując i stwarzając sytuacje, ale nie trafiając do siatki. Tak było do 54 minuty, kiedy Jehor Macenko wykorzystał błąd Joao Moutinho, pognał prawym skrzydłem uderzając płasko tak, że bramkarz Dumy Podlasia musiał skapitulować. Ukrainiec mógł się cieszyć z drugiego gola w tym sezonie. Goście wyrównali po akcji tria Pululu – Kubicki – Imaz. Ten ostatni z zimną krwią wykorzystał świetne zagrania kolegów.
Michał Zichlarz
OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐
◼ Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)
1:0 – Macenko, 54 min (asysta Leszczyński). 1:1 – Imaz, 66 min (asysta Kubicki)
ŚLĄSK: Leszczyński 6 – Macenko 7 (64. Guercio 3), Szota 5, Paluszek 5 (83. Petkov niesklas.), Llinares 5 – Żukowski 6 (72. Jasper niesklas.), Baluța 6, Samiec-Talar 5, Pozo 5, Ince 6 (72. Ortiz niesklas.) – Al-Hamlawi 5 (83. Udahl niesklas.). Trener Ante SIMUNDŻA. Rezerwowi: Loska, Gerstenstein, Kurowski, Schierack.
JAGIELLONIA: Abramowicz 6 – Stojinović 5, Skrzypczak 6, Ebosse 5 (79. Polak niesklas.), Moutinho 5 – Villar 4 (46. Curlinov 4), Kubicki 6, Flach 5, Pietuszewski 5 (55. Hansen 4) – Imaz 6, Pululu 6. Trener Adrian SIEMIENIEC. Rezerwowi: Stryjek, Dieguez, Rybak, Stypułkowski, Silva, Mazurek.
Sędziował Karol Arys (Szczecin) – 6. Asystenci Arkadiusz Kamil Wójcik (Warszawa) i Marcin Janawa (Szczecin). Czas gry 96 min (47+49). Widzów 20 393. Żółte kartki: Ortiz (90+3. faul) - Moutinho (67. faul).
Piłkarz meczu – Jehor MACENKO.
MÓWIĄ LICZBY | ||
ŚLĄSK | JAGIELLONIA | |
49 | posiadanie piłki | 51 |
7 | strzały celne | 6 |
5 | strzały niecelne | 17 |
4 | rzuty rożne | 7 |
1 | spalone | 1 |
12 | faule | 12 |
1 | żółte kartki | 1 |