Sport

Striptiz dla ubogich

Z DRUGIEJ STRONY - Bogdan Nather

Jakość bez wyników jest bezcelowa. Wyniki bez jakości są nudne” - to jedna ze złotych myśli genialnego piłkarza i wybitnego trenera, Johana Cruyffa. Przyszła mi do głowy, gdy otrzymałem propozycję nie do odrzucenia, by pochylić się nad ostatnimi meczami Biało-czerwonych z Litwą i Maltą. Zamierzam przede wszystkim obnażyć słabości naszej drużyny, chociaż przede mną zrobiło to wielu, kapitana naszej drużyny narodowej Roberta Lewandowskiego nie wyłączając. Pozytywów było niewiele, można je policzyć na palcach jednej ręki. To trochę tak jak z przypadkiem policjanta, który za mocno uderzył podejrzanego i ten stracił przytomność. Gliniarz wzruszył ramionami i powiedział: „Masz prawo pozostać nieprzytomny. Cokolwiek powiesz, będzie tego niewiele”.

Wróćmy jednak do wspomnianych wcześniej meczów na PGE Narodowym w Warszawie. Nie czarujmy się, graliśmy ze słabeuszami, outsiderami europejskiego futbolu, więc komplet punktów był obowiązkiem Biało-czerwonych. I tak naprawdę zgadza mi się wynik, bo cała reszta już niekoniecznie. Kto ma wątpliwości, że naszymi rywalami byli „ubodzy krewni”, niech zajrzy do rankingu. Tych najbardziej leniwych informuję zatem, że mierzyliśmy się z - odpowiednio - 142. i 168. drużyną rankingu FIFA. Wystarczy? A może zbyt słabe argumenty? Zgoda, to nie nasza wina, że mieliśmy słabych przeciwników, więc cieszmy się chwilą, bo nie wiadomo kiedy i czy nadejdą kolejne dni chwały.

Jak zaznaczyłem już wcześniej, plan został wykonany, ale styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Owszem, jesteśmy na razie na 1. miejscu w grupie i niby na dobrym torze, aby wywalczyć awans, ale najtrudniejsze batalie dopiero przed nami. Najbardziej widoczne były problemy ze zdobywaniem bramek i kontrolą gry, co wywołało zrozumiałą - przynajmniej dla mnie - falę krytyki. I niechaj nikt nie tłumaczy słabszej postawy drużyny narodowej absencją Piotra Zielińskiego, czy Nicoli Zalewskiego. Ja tego nie kupuję, bo przypadki losowe, kontuzje i kartki, zdarzały się w przeszłości, zdarzają się teraz i będą zdarzać w przyszłości. Zabawa takim „wytrychem” prowadzi donikąd, trudno z takich argumentów wyciągać konstruktywne wnioski.

Będę się zatem upierał, że w spotkaniach z Litwą i Maltą zademonstrowaliśmy nudny futbol, w pewnym sensie staroświecki, a przede wszystkim przewidywalny dla przeciwnika. W wielu momentach nasi piłkarze przypominali mi roznegliżowaną striptizerkę na scenie nocnego lokalu, która ma niewiele do ukrycia i nie jest w stanie niczym zaskoczyć publiczności. Wszystkich niepoprawnych optymistów postawił na baczność Robert Lewandowski, który przed kamerami telewizyjnymi nie owijał w bawełnę. - Nie będę pudrował, czeka nas dużo pracy - powiedział „Lewy”. - Od najmniejszych elementów, po schematy i rozegranie. Trzeba sobie odpowiedzieć na pewne pytania, które mieliśmy przed zgrupowaniem. Mamy jakąś bazę, ale czas najwyższy wziąć się do roboty i poprawiać naszą grę.

Powiem szczerze - aż boję się pomyśleć, co zrobiłaby z nami Holandia, czy też - to już nieaktualne - Hiszpania, gdybyśmy akurat w tym momencie wpadli w ich szpony.