Sport

Strata rośnie

Wisła momentami miażdżyła Kotwicę, ale z najdalszego wyjazdu sezonu wraca z punktem, ponieważ była nieskuteczna.

Marek Kozioł był dla Kotwicy nie do przecenienia. Fot. PressFocus

Wydawało się, że bramkarz beniaminka miał taki dzień, że zatrzymałby nawet kulę wystrzeloną z armaty. Skapitulował raz, ale bez jego interwencji gospodarze przegraliby bardzo wysoko. „Biała gwiazda” przed przerwą na reprezentację wygrała zaledwie jeden mecz. Co prawda ma trzy zaległe, ale strata do lidera będzie wyraźna nawet w przypadku zdobycia w nich kompletu punktów.

Perfekcyjny rożny

Pierwszy gwizdek został opóźniony z powodu dziury w siatce, do której w pierwszej połowie mieli strzelać wiślacy. Szybko w to miejsce piłkę skierował wypuszczony przez Angela Rodado na czystą pozycję Tamas Kiss, ale gol nie został uznany z powodu pozycji spalonej Węgra. W środku pola krakowskiej drużyny występował James Igbekeme, który po ponad roku wrócił do I ligi. Uderzył z woleja, ale zbyt lekko, by zaskoczyć Marka Kozioła. Krakowianie od czterech minut przegrywali po świetnie wykonanym rzucie rożnym. Marc Carbo nie zdołał upilnować przy bliższym słupku Michała Kozajdy i stoper świetnie nabiegł po dośrodkowaniu Wołodymyra Kostewycza. Był to jedyny celny strzał podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza. Sam sobie krzywdę mógł zrobić Anton Cziczkan. Zbyt długo czekał z wybiciem piłki i nabił Jonathana, ale piłka szczęśliwie poleciała w górę i po chwili wpadła bramkarzowi do „koszyczka”. Mecz był otwarty, atakowali jedni i drudzy. Gospodarze zawdzięczali prowadzenie Markowi Koziołowi, który wybronił dwa strzały Rodado, jeden Rafała Mikulca i sam na sam z Piotrem Starzyńskim.

Kibice Wisły na trybunach

Po kwadransie w szatni drużyny zmieniły połowy, ale nie zmieniła się dyspozycja Kozioła. Jak natchniony odbijał piłkę po próbach Rodado i dwóch strzałach wprowadzonego dziesięć minut po przerwie Łukasza Zwolińskiego.

„Biała Gwiazda" miała dużą przewagę, a Kazimierz Moskal wpuszczał kolejnych ofensywnych zawodników, w końcu za Mikulca wszedł skrzydłowy Angel Baena. To ryzyko się opłaciło, bo w 83 min podał do Rodado, który wyrównał po indywidualnej akcji. W spotkaniu wzięli udział kibice z Krakowa, bojkotowani od dłuższego czasu przez większość klubów I ligi. W Kołobrzegu też mieli nie zostać wpuszczeni – oficjalnie z powodu modernizacji stadionu w pobliżu sektora dla przyjezdnych – ale mogli dopingować swoją drużynę, gdyż na inną trybunę zaprosili ich fani gospodarzy.

Michał Knura