Sport

Stracona szansa Wisły

Kapitalne spotkanie w Krakowie zakończyło się remisem, z którego nie było zadowolonych ani na boisku, ani na trybunach.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus.pl Widowisko na miarę Europy zafundowali nie przyniosło rozstrzygnięcia..

Przed meczem minutą ciszy uczczono zmarłego w niedzielę byłego selekcjonera reprezentacji Polski Franciszka Smudę, który aż trzykrotnie pracował w Wiśle Kraków i z „Białą gwiazdą” zdobył mistrzostwo kraju.

Popis Rodado

Wisła podbudowana ligowym zwycięstwem nad Ruchem i przede wszystkim udanym rewanżem ze Spartakiem Trnava, dającym awans do decydującej rundy eliminacji Ligi Konferencji, w której zmierzy się w czwartek belgijskim Cercle Brugge, zdawała wczoraj kolejny egzamin. Tym razem na zamknięcie 5. kolejki z aspirującą do awansu Arką Gdynia. I musiała dać odpowiedź na pytanie – czy pucharowy sukces nie będzie pułapką w potyczkach z krajowymi rywalami. Pierwsze połowa w wykonaniu „Białej gwiazdy" dawała pozytywny odzew. Gospodarze prowadzili, choć goście znad morza mieli trzy znakomite okazje. Nie wykorzystali ich Karol Czubak, Tornike Gaprindaszwili oraz Hide Vitalucci. Pozostałe minuty tej odsłony należały już do koncertowo grających gospodarzy i ich lidera Angelo Rodado, który w 13 min popisał się kapitalnym uderzeniem lewą nogą z ponad 20 metrów. Piłka trafiła do siatki, choć chyba Paweł Lenarcik mógł się trochę lepiej się zachować. W innych sytuacjach bramkarz żółto-niebieskich pokazał jednak, że zna swój fach. Tak było przy technicznym pociągnięciu Rodado, dobitce Sukiennickiego, jeszcze jednej okazji Sukiennickiego, a kolejna próba Rodado w 40 min zatrzymała się na poprzeczce. Zapracowanemu Lenarcikowi należała się chwila wytchnienia, ale kibice bardzo żałowali, że Sebastian Jarzębak zaprosił piłkarzy na przerwę. Drugą połowę znów otworzył król Rodado, który mimo asysty czterech gdynian po raz drugi pokonał golkipera. Ten gol nie załamał gości, bo petarda Michała Rzuchowskiego zatrzymała się na poprzeczce, a za moment padł kontaktowy gol. Po rzucie rożnym piłkę odebrał wiślakom Gaprindaszwili, podał do Joao Oliveiry, a Szwajcar pognał z własnej połowy niczym poruszający się z prędkością 350km/h chiński Fuxing i nie mając już na plecach żadnego z rywali ze spokojem posłał piłkę do siatki.

Gorąco na murawie

W 68 min powinno paść wyrównanie, ale Rzuchowski nie trafił z bliska, a z boiska po drugiej żółtej kartce wyleciał Biedrzycki. Wisła miała problem, mecz uciekał jej spod kontroli, kryzys sił dopadał coraz mocniej, co wykorzystał Oliveira w zamieszaniu podbramkowym zdobywając swojego drugiego gola. Od tego momentu mecz stał się jeszcze bardziej ognisty, temperatura na boisku i na trybunach osiągnęła poziom wrzenia. Nie brakowało też kontrowersji – po konsultacji VAR sędzia Jarzębak pokazał tylko żółtą kartkę Martinowi Dobrotce, który przytrzymał wychodzącego na czystą pozycję Piotra Starzyńskiego. Ostatecznie kapitalne spotkanie w Krakowie zakończyło się remisem, z którego nie było zadowolonych ani na boisku, ani na trybunach.

Zbigniew Cieńciała