Sport

Strach na pólmetku

Po 17 meczach GKS Tychy plasuje się na 14. miejscu, mając punkt przewagi nad strefą spadkową.

Daniel Rumin wciąż czeka na swojego pierwszego gola w sezonie. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Jedno jest pewne. Przed startem tego sezonu nikt w Tychach nie myślał o tym, że na półmetku I ligi GKS znajdzie się tuż nad przepaścią. U progu rozgrywek Trójkolorowi byli w gronie kandydatów do awansu. Padały słowa o 51 punktach, które mają dać w najgorszym wypadku miejsce w strefie barażowej. Takie same zapewnienia kibice usłyszeli, gdy 28 sierpnia na stanowisku trenera nastąpiła zmiana. Wtedy to Dariusza Banasika, który w 7 kolejkach zapisał na swoje konto 8 punktów i tyszanie zajmowali „dopiero” 9. miejsce, zastąpił Artur Skowronek. Efektu „nowej miotły” jednak nie było. Zespół pod wodzą sztabu szkoleniowego, który miał być lekiem na słabość, w 10 ligowych spotkaniach zdobył 6 punktów. W Łęcznej też nie nastąpiło przełamanie i gdyby nie fakt, że to jest fatalny bilans, można byłoby zażartować, że tyska drużyna w meczu z Górnikiem świętowała okrągłą liczbę spotkań bez zwycięstwa i dorzuciła jubileuszowego dziesiątego gola strzelonego w tym sezonie. Ta seria sprawiła, że po 17 meczach GKS Tychy plasuje się na 14. miejscu w tabeli, mając punkt przewagi nad strefą spadkową!

A dodajmy, że jadąc do Łęcznej humory tyskim trenerom i piłkarzom dopisywały. Trener bramkarzy Bartosz Kowalczyk zapowiadał, że drużyna ma dość remisów, a na twarzach pojawi się uśmiech, kiedy GKS wygra mecz. Wtórował mu także Marko Dijaković, twierdząc: „Jedziemy tylko po trzy punkty”.

Spotkanie skończyło się remisem 2:2, a podczas pomeczowej konferencji prasowej Artur Skowronek włączył starą taśmę.

Gratuluję piłkarzom

- To było bardzo dobre spotkanie - podsumował mecz w Łęcznej szkoleniowiec tyszan. - To był intensywny mecz z obu stron. Oba zespoły bardzo chciały zwycięstwa i to pokazaliśmy stylem pracy piłkarzy na boisku. Sytuacji stworzyliśmy sporo. Strzeliliśmy tylko dwa gole. Dopisujemy więc tylko punkt i na pewno to nas nie cieszy, bo wiemy, że to jest już 11 remis GKS-u Tychy w tym sezonie. Nie do wiary, że to już jest jedenasty remis drużyny, która tak gra w piłkę. Uważam, że to jest kolejny moment, w którym drużyna pokazuje progres. Wiem, że nie broni nas miejsce w tabeli, ale gratuluję piłkarzom, że w Łęcznej znowu pokazali charakter.

Mocno zdenerwowani

- Dwa razy przegrywaliśmy i doprowadziliśmy dwa razy do remisu. W wielu momentach prowadziliśmy grę. Oczywiście były też momenty, gdy straciliśmy kontrolę nad meczem, bo u przeciwnika jest bardzo dużo jakości. Tutaj naprawdę drużynom jest ciężko o komplet punktów. Gratuluję przede wszystkim piłkarzom „mentalu”. Oczywiście, nie jesteśmy zadowoleni. Jesteśmy nawet mocno zdenerwowani, ale trzeba skoncentrować się na tym, co przed nami. Mam nadzieję, że dwa najbliższe mecze dadzą nam wreszcie wszystkim - kibicom i piłkarzom – pełną radość – zakończył Artur Skowronek.

Taka sama jedenastka

Coś się w tej wypowiedzi nie klei. Skoro było tak dobrze i trener gratuluje piłkarzom, którzy pokazują progres, to dlaczego jest tak źle? W dodatku słowa: „jesteśmy mocno zdenerwowani” brzmią mało przekonująco w sytuacji, w której sztab szkoleniowy nie wyciąga żadnych wniosków personalnych, czego dowodem jest wystawienie w meczu w Łęcznej takiej samej jedenastki, która wybiegła w poprzednim spotkaniu zremisowanym 1:1 z Arką Gdynia. Ile jeszcze trzeba nieudanych występów napastników, żeby wreszcie zareagować? Daniel Rumin rozegrał 17 spotkań i nie zdobył ani jednego gola. Bartosz Śpiączka także grał w 17 meczach i zdobył jednego gola w pierwszej kolejce. Julius Ertlthaler w 16 starciach zdobył jedną bramkę, w Łęcznej, gdzie zdecydowanie się wyróżniał na tle tyskich graczy. Nic więc dziwnego, że z dorobku bramkowego tyszan 10 goli w 17 meczach śmieją się kibice w całej I-ligowej Polsce.

Jerzy Dusik