ŁKS w ostatnim czasie zaskakuje. Z prawej dobrze grający Rahil Mammadov. Fot. Artur Kraszewski/Pressfocus.pl


Straceńcza misja?

Łodzianie jadą do stolicy Podlasia z myślą o… zwycięstwie! 


ŁKS ŁÓDŹ

Trzeba nie byle jakiej odwagi i pewności siebie, by stawiać sobie za cel zwycięstwo w takim meczu. Ostatni w tabeli ŁKS zagra w sobotę w Białymstoku z liderem ekstraklasy Jagiellonią. Łodzianie zuchwale twierdzą, że jadą po trzy punkty! Drużyna ŁKS odżyła, piłkarze zobaczyli, że stać ich na zwycięstwa i równorzędną grę z drużynami z czołówki, toteż taka deklaracja to nie tylko objaw sportowej bezczelności.


Punktują aż miło!

Beniaminek ma wymierne argumenty. Politycy zawsze powtarzają, że nie liczy się wynik pojedynczego sondażu, a tendencja. Skoro tak, to pominąć można fakt, że ŁKS jest ostatni w tabeli, bo przecież w ostatnich trzech meczach zdobył siedem punktów, czyli więcej niż dwie trzecie tego, co ugrał w poprzednich 22 spotkaniach! Żadna drużyna nie zdobyła kompletu dziewięciu punktów, a także o siedem wzbogaciły się konta rewelacyjnego Górnika i Zagłębia Lubin. Czołówka tabeli człapie krok za krokiem (Pogoń – 2, Śląsk i Legia – po 4, Raków – 5) i tylko Jagiellonia utrzymuje dystans do liderów klasyfikacji miesiąca, bo wygrała dwa mecze przy jednej porażce. Ten dorobek świadczy wprawdzie także o rosnącej formie Jagiellonii, ale łodzianie odpowiadają na to wynikiem meczu z pierwszej rundy, zakończonego remisem 2:2. Dwa gole dla Jagiellonii zdobył we wrześniu w Łodzi Afimico Pululu, widowiskowo grający 25-letni piłkarz pochodzący z Angoli, który w rundzie wiosennej trafił w lidze tylko raz.


Z Jagiellonii powołano na mecze drużyn reprezentacyjnych (od kadry A po 18-latków) czterech piłkarzy, z ŁKS – jednego. Rahil Mammadov z ŁKS nie musi jednak pękać przed Tarasem Romanczukiem, bo ma przecież mocną pozycję w reprezentacji Azerbejdżanu, w której zagrał właśnie po raz szesnasty w poniedziałkowym meczu z Bułgarią. Szkoleniowcy nie byli zachwyceni jego powołaniem, bo Mammadov jest najsilniejszym punktem łódzkiej obrony (jako jedyny w zespole grał od pierwszej do ostatniej minuty we wszystkich siedmiu meczach w tym roku), ale w Baku Azer za mocno eksploatowany nie był, nie zagrał w spotkaniu ze słabszą Mongolią, a w meczu z Bułgarami zmieniony został po 70 minutach.


Rezerwy z Polonią

ŁKS jest jednym z trzech klubów ekstraklasy (pozostałe to Lech i Zagłębie), które mają drużyny w II lidze. Rezerwy ŁKS są na szóstym miejscu w tabeli i walczą o awans do I ligi, który będzie możliwy, gdy… pierwsza drużyna utrzyma się w ekstraklasie. ŁKS II w sobotę zagra w Łodzi z Polonią Bytom, co jest okazją do przypomnienia pewnego faktu z historii obu klubów. 19 sierpnia 1965 roku odbył się w Łodzi mecz z Polonią, a był to pierwszy występ bytomian na polskich boiskach po przyjeździe z USA ze zdobytym tam Pucharem Ameryki. Ten mecz jest jednym z kilku, jakie pretendować mogą do rekordu frekwencji na stadionie przy Al. Unii w Łodzi. Było na nim na pewno ponad 30 tysięcy widzów, a więc chyba więcej niż na powitaniu drużyny po powrocie z Ameryki na bytomskim placu Thaelmanna. Zapamiętałem pewnego księdza, który przepychał się w tłumie przy wejściu. „O, ksiądz” – dziwili się kibice, a ten odpowiadał im z żelazną logiką: „A co? Ja też chciałem zobaczyć Polonię!”.


Ten mecz był w Łodzi świętem. Działacze ŁKS nie zgodzili się na przeniesienie go do Bytomia, ale Polonia nie miała o to większych pretensji i przywiozła ze sobą ów puchar, prezentowany przez cały dzień łódzkim kibicom w witrynie budynku redakcji gazet na Piotrkowskiej. „Szkoda, że pożyczony” – komentowano w mediach z zazdrością.


ŁKS prowadził po golu Jerzego Sadka, ale później górą była Polonia, bo skończyło się na 2:1 dla gości po bramkach Jana Banasia i Jana Liberdy. Taką Polonię zapamiętaliśmy wówczas w Łodzi, a z dzisiejszym zespołem łączy ją nazwisko bramkarza. Karol Szymkowiak jest wychowankiem Wyzwolenia Chorzów i szkółki Stadion Śląski, a do Polonii przyszedł zimą ze Skry Częstochowa. Jego wielki poprzednik Edward Szymkowiak (1932-90), 53-krotny reprezentant Polski, grał w Ruchu i Legii, ale przede wszystkim przez 12 lat w Polonii. Także we wspomnianym wyżej meczu na stadionie ŁKS, na którym drużyny z Bytomia nie było od piętnastu lat.

Wojciech Filipiak