Sport

Starcie niezadowolonych

Artur Skowronek 366 dni po rozpoczęciu pracy w tyskim klubie poprowadzi trójkolorowych we Wrocławiu.

W jaki sposób Artur Skowronek podsumuje rok pracy w Tychach? Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

GKS TYCHY 

Zapowiedź najbliższego meczu tyszan ze Śląskiem Wrocław musi zawierać wątki historyczne. I nie chodzi o to, że ostatni raz te drużyny mierzyły się w rywalizacji ligowej w sezonie 1993/94. Wtedy na zapleczu ekstraklasy, w stolicy Dolnego Śląska, Wojskowi z królem strzelców Januszem Kudybą w składzie wygrali jesienią u siebie 5:2, a w rewanżu tyszanie, już bez Krzysztofa Bizackiego, który zimą przeszedł do Ruchu Chorzów, zwyciężyli 2:1. W sumie w annałach ligowych potyczek odnotowano 8 spotkań Śląska i GKS-u Tychy, a ich bilans jest remisowy: 3 zwycięstwa, 2 remisy i 3 porażki.

Tamte zmagania pamiętają już jednak tylko najstarsi kibice, którzy mogliby też dorzucić wspomnienia z ekstraklasowych zmagań sprzed pół wieku, ale dzisiaj ważniejsze jest jednak to, że Artur Skowronek meczem na Tarczyński Arena Wrocław zamknie pierwszy rok swojej pracy przy Edukacji 7. Podpisał kontrakt 28 sierpnia, a trzy dni później w pierwszym meczu zapisał na swoje konto punkt za wyjazdowy, bezbramkowy remis z Wisłą Płock. W ten sposób rozpoczął serię 10 ligowych spotkań bez zwycięstwa, po drodze zaliczając jeszcze wstydliwą pucharową porażkę z Olimpią Grudziądz.

Korzystny bilans

Gdyby ktoś na półmetku poprzedniego sezonu, patrząc na dorobek tyskiego zespołu, powiedział, że roczny bilans szkoleniowca będzie imponujący: 15 zwycięstw, 11 remisów i 8 porażek, pewnie naraziłby się na złośliwe komentarze. Przypomnijmy jednak, że zaczynając od pierwszego meczu rundy rewanżowej, tyszanie grali znakomicie i zasłużenie sięgnęli po tytuł mistrza wiosny, a w tym sezonie, po 7. kolejkach, plasują się w strefie barażowej.

Smaczku dzisiejszej rywalizacji dodaje także fakt, że GKS Tychy, tak samo jak Śląsk, ma w tej chwili 11 punktów. Ponadto po ostatnich meczach zawodnicy z Wrocławia i Tychów schodzili z boiska bardzo niezadowoleni. Grający jeszcze rok temu w europejskich pucharach wrocławianie po spadku z ekstraklasy przekonali się boleśnie, że I liga stawia wysokie wymagania, bo w wyjazdowym spotkaniu z liderującą Wisłą Kraków doznali porażki 0:5. Natomiast tyszanie zmarnowali szansę na wskoczenie do pierwszej dwójki, bo podejmując słabo spisującą się na starcie sezonu Stal Mielec, przegrali 0:1.

Rozczarowany kapitan

– Stal wywiozła z Tychów trzy punkty, co jest dla nas dużym rozczarowaniem – stwierdził w klubowych mediach kapitan tyszan Jakub Bieroński. – Chcemy grać ofensywnie, a przede wszystkim być skuteczni. W meczu z mielczanami nie wykreowaliśmy zbyt wielu sytuacji, a tych, które mieliśmy, nie wykorzystaliśmy. Nie pozostało nam nic innego, jak skupienie się na najbliższym meczu i pokazanie się z najlepszej strony we Wrocławiu. Nie rozpamiętujemy poniesionej porażki, tylko patrzymy na kolejne wyzwania. Każde spotkanie w tej lidze jest ważne. Chcemy grać o najwyższe cele, a zatem w każdym meczu musimy walczyć o pełną pulę. Lepszej okazji, by wrócić na zwycięską ścieżkę, nie będzie. Mówię tak dlatego, że Śląsk stawia na otwarty futbol. W takich meczach czujemy się najlepiej, dlatego mam nadzieję, że zdobędziemy tam bramki i zainkasujemy komplet punktów.

Ciągły rozwój

Optymistą jest też trener Skowronek. – Wierzę w to, że przeżyjemy w GKS-ie Tychy wyjątkowe chwile i że razem z ludźmi, których mam wokół siebie, napiszemy piękną historię – podkreślił. – Początek mojej pracy w Tychach był dla nas trudny. Później jednak się pozbieraliśmy i „odpaliliśmy” zarówno punktowo, jak i piłkarsko. Uważam, że ta drużyna cały czas się rozwija i dlatego to czwarte miejsce, które zajmujemy teraz, nas nie zadowala.

Jerzy Dusik