Stadionowe nihil novi
Jeżeli ktoś wierzył, że nowy stadion Rakowa powstanie szybko, to grubo się mylił.
Władze miasta Częstochowa we wtorek przed południem zwołały konferencję prasową, podczas której przedstawiono studium wykonalności stadionu Rakowa. Pierwotnie miało zostać ono opublikowane na początku lipca, jednak z powodu opóźnień nie doszło to do skutku. W trakcie prezentacji potwierdzono, że najlepszym miejscem do realizacji przedsięwzięcia będą dawne tereny zakładów Elanex przy ulicy Krakowskiej. Tak więc po dwóch latach, kiedy po raz pierwszy mówiono o tej lokalizacji, nic się nie zmieniło. Szczególnie że obecny na konferencji prezydent miasta, Krzysztof Matyjaszczyk, nie chciał powiedzieć nic na temat dalszych kroków w realizacji projektu. Tych musiałoby być całkiem sporo.
Według przygotowanego studium przejęcie terenów Elanexu zajęłoby około czterech miesięcy. Pozostały czas to już budowa nowego obiektu częstochowian. Łącznie wszystko miałoby zająć minimum 56 miesięcy, czyli blisko pięć lat! I to przy założeniu, że żadnych opóźnień nie będzie, co w przypadku Częstochowy jest prawdopodobne jak śnieg na pustyni w środku lipca. Koszt całego przedsięwzięcia to z kolei 443 mln złotych brutto. Utrzymanie nowego obiektu miałoby wynieść 12 milionów złotych rocznie. Łatwo więc wywnioskować, że decyzja Urzędu Miasta Częstochowa nie będzie nie tylko natychmiastowa, ale nawet w momencie, gdy teren Elanexu zostanie przejęty (wedle przekazu dopiero wtedy władze chcą podejmować kolejne kroki), zapewne nie będą realizowana.
Powodów jest wiele. Wystarczy spojrzeć na budżet miasta, który zakłada wydanie niecałych 179 mln złotych na inwestycje (10 proc. całego budżetu). Planowane zadłużenie z kolei wynosiło ponad 900 mln złotych. W takim razie ciekawe byłoby, gdyby miasto wydało na stadion klubu, z którym relacje mimo wielu prób ze strony Rakowa nadal są słabe, by nie nazwać tego inaczej, prawie połowę deficytu. Pamiętajmy, że mowa o planowanym koszcie i dodajmy do tego kwestię inflacji. Koszt materiałów i samej budowy w ciągu prawie pięciu lat może więc wzrosnąć. Mało prawdopodobne, by dla przykładu koszty się podwoiły. Mimo to mogą one wzrosnąć, co tylko dodatkowo utrudni podejmowanie decyzji. Szczególnie że finał inwestycji będzie miał miejsce, gdy u władzy może być już ktoś zupełnie inny. Trudno więc oczekiwać, że finansowo i marketingowo nowy stadion dla Rakowa będzie opłacalny. Stracą na tym wszyscy, a przede wszystkim kibice Rakowa skazani na korzystanie ze sklejonego naprędce szarą taśmą obiektu przy Limanowskiego.
(pt)