Raków Częstochowa w końcu przełamał swoją czarną serię bez zwycięstwa na wyjazdach w PKO BP Ekstraklasie, która trwała od ósmego października zeszłego roku. „Medaliki” wróciły z Kielc z trzema punktami i oficjalnie zameldowały się w wyścigu o mistrzostwo Polski.

W meczu z Koroną w końcu oglądaliśmy Raków, który dominuje oraz nie pozwala przeciwnikom na swobodne rozgrywanie piłki. Mecz w Kielcach był również eskalacją wielkiego talentu Ante Crnaca, który już wcześniej pokazywał wiele. Tym razem jednak młody Chorwat poza fantastycznym golem niejednokrotnie ośmieszał rywali. Do tego ambitnie pracował w pressingu oraz nieustępliwie walczył o piłkę. W tym meczu wydawało się, że spełnia wszystkie wymagania co do prawdziwej dziewiątki, która jest wyczekiwana w Częstochowie od kilku lat. Przy tym warto zaznaczyć, że Ante jest dopiero 20-letnim zawodnikiem, dla którego transfer do Rakowa był pierwszym jego wyjazdem za granicę.

Na pochwałę zasługuje również bramkarz Rakowa, Vladan Kovacević. Serbski golkiper wiele razy utrzymywał Raków przy wyniku 2:0 i dzięki niemu Raków mógł być spokojny o dowiezienie zwycięstwa do końca meczu. Vladan zaliczył wiele kluczowych interwencji, nawet w takich sytuacjach, w których nikt nie miałby do niego żadnych pretensji, jeżeli piłka wpadłaby do bramki.

W najbliższą niedzielę Raków wybierze się do Łodzi na spotkanie z Łódzkim Klubem Sportowym i rodzi się pytanie czy „Medaliki” ponownie powrócą z trzema punktami do Częstochowy i w końcu ustabilizują swoją dobrą formę. Co do tego jest potrzebne? Z pewnością nastawienie takie samo jak Kielcach. Szybkie przyciśnięcie słabszego rywala i obnażenie jego deficytów. Co w porównaniu do meczu z Koroną można jeszcze poprawić? Skuteczność. Raków nie może umożliwiać swoim przeciwnikom możliwości powrotu do gry i musi wykorzystywać jak najwięcej okazji bramkowych, które sobie wykreuje. W Kielcach czerwono-niebiescy mogli uniknąć nerwowej końcówki, gdyby wcześniej wykorzystali swoje sytuacje. Jeśli Raków dąży do perfekcji, to ten aspekt powinien zostać jeszcze dopracowany.

Jarosław Kłak