W Berlinie zdecydowanie więcej powodów do radości mieli Austriacy. Fot. Mateusz Porzucek/Press Focus

Kazimierz Mochliński z Berlina

Środowisko berlińskie

Ralf Rangnick w piątek pomylił się raz. W tunelach Olympiastadionu... skręcił w złą stronę i zgubił się w drodze do szatni.

Nawet ten krótki moment niepokoju Rangnick przyjął z humorem. Nic nie mogło popsuć jego dobrego nastroju. Był rozmowny i żartował. Roześmiał się, gdy usłyszał, że brytyjskie BBC stwierdziło, iż wygląda na 10 lat młodszego niż kiedy prowadził Manchester United. – Trzeba mieć odpowiednie środowisko do pracy – wyjaśnił. W MU niełatwo było zmienić struktury klubu. Pożegnał Manchester i przyjął ofertę Austrii, gdzie ma pełne poparcie w przygotowywaniu reprezentacji pod swoją modłę.

Odżył dla Polski

Odpowiednie środowisko Rangnick ma również w Berlinie. Austriacy zamieszkali tu na Euro 2024 i na Stadion auf dem Wurfplatz maja bazę treningową. Na Olympiastadionie grali, jakby byli u siebie, choć polscy kibice byli w większości. Czuli się wygodnie do tego stopnia, że Marko Arnautović w wieku 35 lat strzelił drugiego gola na wielkim turnieju. Pomogło mu to zapomnieć o przedmeczowym zamieszaniu, gdy pierwotnie to Marcel Sabitzer został kapitanem, nim miano to wróciło do Arnautovicia. W Berlinie to jednak Polska miała być poniesiona, bo tam kibice znad Wisly mieli najbliżej. Z kolei Krzysztof Piątek mógł wręcz mówić o powrocie do domu. Przez dwa lata strzelał tam gole dla Herthy, choć jego czas w tym klubie został zepsuty przez kontuzję kostki. Odżył na Olympiastadionie dla Polski i uczcił swój powrót zdobyciem bramki. Komu innemu wypadało to zrobić?

Pod wrażeniem kibiców

To pierwszy gol Piątka dla reprezentacji od 2022 roku. Oczywiście strzelony w... piątek. Strzelony w Niemczech, a napastnik rozpoczynał karierę w... Niemczance Niemcza. W przeszłości Piątek i Adam Buksa zagrali razem tylko 25 minut, co najwyraźniej nie stanowiło odpowiedniego partnerstwa na tak ważny mecz. Byłoby inaczej, gdyby Karol Świderski był w pełni sił po kontuzji. Wszedł w drugiej połowie, jak i Robert Lewandowski oraz Jakub Moder, obaj z bandażami na udach. Poza tym – czy trzeba było robić aż 4 zmiany w składzie po porażce 1:2 z Holandią? Austria miała dzień mniej pomiędzy pierwszym i drugim meczem na Euro niż Polska, ale wyglądała świeżo. Szukano różnych przyczyn. Polscy piłkarze próbowali tłumaczyć wynik bez szczególnych wniosków. Przynajmniej byli gotowi rozmawiać, czego unikali po przegranej z „Oranje” (poza tymi wymuszonymi przez UEFA). Teraz zatrzymywali się na kilka słów, bo wszyscy chcieli przekazać jedną rzecz – jak wielkie wrażenie zrobili na nich kibice biało-czerwonych, których w mieście i na trybunach były prawdziwe tłumy. Zawodnicy byli wdzięczni za wsparcie i rozpaczali, że nie osiągnęli lepszego rezultatu dla fanów.

Godni słynnej Ostkurve

Wtedy jeszcze reprezentanci nie wiedzieli, że zostają pierwszą drużyną wyeliminowaną z Euro. Może ich występy i wyniki nie stały na oczekiwanym poziomie, ale kibice i ich doping dorównały każdemu zespołowi uczestniczącemu w turnieju. W Berlinie mieli wyznaczony sektor w miejscu, gdzie zbierają się najgłośniejsi sympatycy Herthy. Polacy pokazali, że są godni miejsca na słynnej Ostkurve, będącej na co dzień sercem Olympiastadionu. Przy okazji można dodać, że biało-czerwoni na Euro zagrali na dwóch słynnych stadionach, które są obiektami... drugoligowymi. Zarówno HSV na Volksparkstadion, jak i Hertha w dalszym ciągu grają w 2. Bundeslidze. Tyczy się to zresztą połowy aren na mistrzostwach Europy. Austriacy dobrze je znają. 7 z piłkarzy podstawowej jedenastki na Polskę gra dla niemieckich klubów, podobnie jak 3 zmienników. Polska nie ma nikogo z Bundesligi, a tylko jednego gracza z zaplecza – Tymoteusza Puchacza, który był wypożyczony do Kaiserslauternu z Unionu Berlin.